"Odróżniam bycie człowiekiem od bycia ludzkim". Wywiad z Krzysztofem Michalskim

 

Krzysztof Michalski swoją mini-powieścią pt. "Człowieczeństwo jest pojęciem względnym" wkracza do literackiego świata serwując czytelnikom debiut osadzony w konwencji science-fiction z widoczną myślą przewodnią. A ja lubię promować nowych twórców więc zapraszam was dzisiaj do przeczytania mojej rozmowy z autorem 😀






Krzysztof Michalski studiuje medycynę, a pisanie to jego hobby. W swojej prozie skupia się wokół horrorów oraz groteski inspirowanej twórczością Witolda Gombrowicza. "Człowieczeństwo jest pojęciem względnym" to jego debiut powieściowy początkowo publikowany w odcinkach.





Wioleta Sadowska: Twoje pierwsze skojarzenie ze słowem „sztuczność” to?

Krzysztof Michalski: Po lekturze mojej powieści pewnie nie będzie to dużym zaskoczeniem, ale muszę tu wskazać zdecydowanie różne zachowania ludzi. Maski, które my wszyscy od czasu do czasu ubieramy albo z własnej woli, albo pod przymusem, by dostosować się do jakiejś sytuacji, przetrwać. Te momenty, kiedy nie jesteśmy sobą, a nawet przestajemy zachowywać się jak ludzie, przecież cały czas nimi będąc. Parafrazując fragment książki – kiedy dajemy światu się „wydrukować”, złożyć nas na nowo.

Myślę o sztuczności, gdy w reklamach (i nie tylko!) widzę i słyszę ludzi mówiących rzeczy, w które sami nie wierzą. Przychodzi mi to na myśl, jak obserwuję udawane zachwyty nad wieloma nowinkami, przy których wmawia się, że koniecznie „trzeba to kupić”, podczas gdy w rzeczywistości te ochy i achy mają zapchać, razem z kupowanymi pod impulsem produktami, rosnącą w nas dziurę, zagłuszyć to uczucie, że czegoś nam brakuje. Nie oceniam przy tym nikogo spośród tych ludzi. Po prostu zauważam pewne przykre realia.

To jest właśnie kierunek, w którym moje myśli idą najpierw, kiedy słyszę to słowo. Ta naprawdę smutna refleksja i jeszcze smutniejsza świadomość, że przecież sam nie stoję gdzieś poza tym. Też jestem trybikiem w tej społecznej maszynie, a nie zewnętrznym obserwatorem.

Wioleta Sadowska: Chyba każdy z nas, w mniejszej bądź większej części, jest jej trybikiem. „Człowieczeństwo jest pojęciem względnym” to książka osadzona w konwencji science-fiction z widoczną refleksją przewodnią. Dlaczego akurat w towarzystwie tego gatunku wkraczasz w literacki świat?

Krzysztof Michalski: Science-fiction towarzyszyło mi w różnych postaciach od najmłodszych lat. Szczerze mówiąc, przewijało się nawet w moich zabawkach z dzieciństwa. Jestem też wychowankiem „Metra 2033” Dymitra Głuchowskiego, w szkole średniej czytałem natomiast jego „Futu.re”, więc refleksyjna strona miękkiego science-fiction nie jest mi obca. Seriale i filmy także mocno mnie ukształtowały, tu chociażby trzeba wymienić serial „Westworld”, jedną z kilku inspiracji dla motywu sztucznych ludzi (nawet jeśli obejrzałem tak naprawdę tylko jeden sezon). Zresztą, jeden fragment książki jest napisany jako zasłużony wyraz szacunku dla tego serialu. Można by było do tego dołożyć też gry komputerowe, kontynuując tę wyliczankę w nieskończoność. 

Oczywiście ważną rolę odegrała moja rodzina. Mama pasją do horrorów zaraziła najpierw mojego brata, a potem oboje przelali to na mnie, tata dołożył do tego science-fiction. Serdecznie ich pozdrawiam, bo na pewno przeczytają ten wywiad!

Bezdyskusyjnie jednak największy wpływ na ostateczne ukierunkowanie mnie w stronę tego gatunku, a także horroru i tzw. weird fiction miała ogromna internetowa społeczność pisarska – SCP Wiki, która ma też swoją polską filię, mniejszą niż główna strona. I choć zdecydowanie nie jest to uniwersum przeznaczone dla dzieci, ja od dziecka się nim zainteresowałem, a kiedy tylko osiągnąłem regulaminowy wiek – stałem się członkiem witryny.

Dołączyłem tam, muszę nieskromnie przyznać, „z hukiem” jako szesnastolatek, niedługo potem publikując swoją pierwszą pracę, i to konkursową. Jak widać, zawsze porywałem się z motyką na słońce. Jakiś czas później powstała pierwsza część serii o znajomej nazwie „Człowieczeństwo jest pojęciem względnym”. Od tamtego momentu minęło już prawie 5 lat!

Wioleta Sadowska: Co zatem skłoniło cię do podjęcia decyzji o wydaniu swojej prozy w postaci pełnokrwistej mini-powieści?

Krzysztof Michalski: Wydanie książki od dłuższego czasu było moim marzeniem. Najpierw cichym, z pozoru nieosiągalnym, brutalnie duszonym przeze mnie zbywającym „może kiedyś” za każdym razem, kiedy taka myśl znowu wpadała do głowy. W tym roku jednak chęci, by sięgnąć po spełnienie tego marzenia, nie dało się już wyciszyć. Zorientowałem się, że akurat mam tekst i wystarczająco dużo pieniędzy, by poddać go odpowiedniemu przygotowaniu. Od razu przyszło mi na myśl, że drugi raz taka okazja może się nie powtórzyć, więc skonsultowałem sprawę z przyjaciółmi i rodziną, przemyślałem to wielokrotnie i podjąłem tę przełomową decyzję.

Nie żałuję. To była i jest wspaniała przygoda. No i otworzył się przede mną ogrom nowych możliwości, do których mógłbym się nigdy nie zbliżyć, gdybym jednak nie zdecydował się na postawienie tego pierwszego kroku.

Wioleta Sadowska: To przejdźmy już zatem do samej książki. Jaki jest agent polowy Fundacji, Krystian Zawadzki, jej główny bohater?

Krzysztof Michalski: Krystian jest przede wszystkim człowiekiem z bardzo ugruntowanymi zasadami, jakimi w życiu się kieruje. Jego system wartości był bardzo stabilny, w jego mniemaniu wręcz nienaruszalny, dlatego tak wielki psychiczny dyskomfort sprawiała mu sytuacja, w której się znalazł. Bo jak taki człowiek ma tak o, bezproblemowo porzucić wyznawane wartości? To miejsce powoli łamało go, sprawiając przy tym, że jego wewnętrzny konflikt sięgał coraz głębiej i głębiej, przenikając nawet do jego snów.

Jednocześnie agent Zawadzki jest osobą na wskroś praktyczną. Potrafi zdusić wątpliwości i skoncentrować się na celu, który ma osiągnąć lub który sobie narzucił. Ustala priorytety i twardo się ich trzyma, dlatego do pewnego czasu nawet dobrze idzie maskowanie mu ogromu szkód, jakie ta obca rzeczywistość mu wyrządziła. Co nie znaczy, oczywiście, że czasem w jego postępowaniu nie widać tych emocji, których zdusić i zakryć chłodnym profesjonalizmem mu się nie udało.

Jego determinacja nie bierze się z samej instynktownej woli przetrwania, choć z czasem udział tej cechy rośnie. Cały czas jednak główne skrzypce grają miłość i tęsknota – nie poddaje się, bo ma dla kogo walczyć. Ma kogoś, kto na niego czeka i do kogo on sam chce koniecznie wrócić.

Krystian zdecydowanie nie jest człowiekiem idealnym i moralnie nieskazitelnym, lecz to nie na tzw. szarej moralności skupia się jego historia. Jest bardziej reprezentacją tego, co z człowiekiem nawet najbardziej twardo stąpającym po ziemi potrafią zrobić tak skrajnie nieprzyjazne warunki, prześladowanie, zagrożenie życia, a wręcz polowanie na niego. Jak wrogi świat potrafi wyciągnąć z człowieka, co najgorsze i ukryte gdzieś głęboko.

Wioleta Sadowska: Historia agenta próbującego przetrwać w świecie sztucznych ludzi to widoczny pretekst do zastanowienia się nad istotą tytułowego "człowieczeństwa". Posiadasz swoją definicję tego słowa?

Krzysztof Michalski: Tak, choć nie wiem, czy do końca można nazwać tę definicję moją własną. Już dłuższy czas temu urzekła mnie filozofia egzystencjalna, zaserwowana mi głównie za sprawą twórczości Alberta Camusa. Człowieczeństwo jest dla mnie nie jakimś zestawem ściśle określonych atrybutów, lecz procesem formowania siebie (łącząc pracę nad sobą i to, jak kształtują nas życiowe wydarzenia) oraz potencjałem, by to czynić. Trochę odróżniam więc bycie człowiekiem od bycia ludzkim.

Dlatego w powieści trochę zatrząsłem dogmatem, że ludzkie cechy mogą rozwinąć tylko ludzie. To dla mnie samego był bardzo ciekawy eksperyment myślowy, jeszcze ciekawszym jednak okazało się teoretyzowanie za pomocą tej historii, jak ludzie zareagowaliby na ten niewątpliwy dysonans – coś jednocześnie jest i nie jest ludzkie. W dodatku z różnych perspektyw – zarządców i producentów tych androidów, oryginalnej twórczyni oraz osoby, która z syntetykami zetknęła się przypadkiem.

Jest to też powód, czemu dehumanizacja przybiera w niej wymiar coraz większej dominacji instynktów i porzucania wypracowanych systemów wartości. To pozbycie się tego potencjału, oddanie autonomii kształtowania siebie światu jest głównym objawem utraty człowieczeństwa.

Wioleta Sadowska: „Człowieczeństwo jest pojęciem względnym" nie jest obszerną powieścią, bo cały utwór liczy sobie zaledwie 156 stron. Z tego też względu przedstawione przez ciebie uniwersum wydaje się niedopracowane pod względem ukazania świata przedstawionego i obecności zbyt wielu niedopowiedzeń. Z czego to wynika?

Krzysztof Michalski: Głównie ze specyfiki witryny pisarskiej, na której utwór był oryginalnie publikowany. SCP Wiki to projekt kolaboracyjny, który funkcjonuje we wspólnym uniwersum świata pełnego zjawisk paranormalnych ukrywanych przed ludzkością i badanych przez Fundację. Członkowie witryny oraz jej czytelnicy w domyśle wiedzą więc czym Fundacja jest, dlatego tłumaczenie tego w zamieszczanych tam pracach zdaje się zbędne. Niestety jednak po przeniesieniu na papier rodzi to pewne niedopowiedzenia. 

Oprócz tego powszechną praktyką jest, by w przemyślany sposób nie mówić wszystkiego – członkowie witryny w swoich pracach zostawiają punkty zaczepienia dla innych pisarzy, by mogli w przyszłości rozwinąć daną koncepcję o swoje pomysły. Często chcą ukazać, że mamy wgląd tylko we fragment świata przedstawionego, ponieważ ten jest o wiele, wiele szerszy. Rodzi to kolejną grupę elementów, które po przeniesieniu do książkowych realiów mogą stać się niedociągnięciami – wynikającą z kolaboracyjnego charakteru witryny.

Nie znaczy to jednak, że projekty pisane na SCP Wiki mają być wewnętrznie niespójne, bo liczysz, że ktoś luki zapełni za Ciebie. Co to to nie, takie coś jest nieakceptowalne. Raczej opiera się to na zostawieniu przestrzeni do własnej interpretacji poszczególnych elementów, dopracowując je jednocześnie do takiego poziomu, że mają sens i mogą funkcjonować samodzielnie, nawet jeśli nikt jeszcze nie zdążył dołożyć do nich swoich trzech groszy. 

Najpopularniejsze postaci przewijające się przez wiki, placówki badawcze i nierzadko obracające się wokół nich kanony, czyli takie uniwersa wewnątrz uniwersum – to wszystko owoce pracy wielu ludzi, członków witryny, z których kolejni tworzący tam pisarze po prostu korzystają i rozwijają w swoich autorskich pracach albo dokładają swoje własne nowinki do tej wspólnej puli. Sam najbardziej lubię robić to drugie.

Wioleta Sadowska: Czy zatem pierwotna wersja znana z publikowanych odcinków została w jakiś sposób przemodelowana na potrzeby tradycyjnej książki? 

Krzysztof Michalski: I tak, i nie. Przede wszystkim pierwotna wersja była od początku publikowana z zamysłem bycia jedną, spójną historią, każda część miała konstrukcję książkowego rozdziału, więc w tej materii nie trzeba było wiele zmieniać. Do tego bardzo nie chciałem, by utwór, który pochodzi z SCP Wiki, przez wyjście do szerszej publiczności utracił charakterystyczny klimat tego wyjątkowego uniwersum. W końcu książkowe wydanie dedykowałem między innymi społeczności Fundacji SCP Polska.

Jednocześnie jednak oddałem zebraną już do kupy powieść do profesjonalnej redakcji, korekty i składu, by dostosować ją do przyjętych standardów. Nie ma co się oszukiwać, potrzebowała tego typu doszlifowania, internetowa amatorska literatura rządzi się przecież swoimi prawami. Tu z kolei, trochę wracając do poprzedniego pytania, nie chciałem mocno inwazyjnie ingerować w warstwę fabularną czy koncepcyjną. 

Pisałem w Posłowiu o swoistej meta-narracji, jaka mi tu wyszła, obrazującej mój rozwój jako pisarza z każdym rozdziałem, zwłaszcza w tych dalszych. Chciałem to koniecznie zachować, by przypominać samemu sobie i uwidocznić też trochę innym, że tworzenie tej historii było tak naprawdę dosyć wyboistą drogą pełną wzlotów i upadków, a nie że doszlifowany produkt końcowy został mi objawiony i sam przelał się na papier. Ten aspekt utworu, trochę ukryty, ma dla mnie osobiście ogromną wartość. Poszerza perspektywę, ukazując, oprócz rezultatu, wszystko to, co do niego doprowadziło w ciągu naprawdę długiego czasu od publikacji pierwszej części. Choć, oczywiście, stosowanie tego konkretnego zabiegu ograniczę tylko do debiutu.

Wioleta Sadowska: Czy wymowna i symboliczna okładka w postaci połączenia żywej i sztucznej ręki to twój autorski pomysł?

Krzysztof Michalski: Tak, na tym polegała współpraca z artystką Anną Witos, twórczynią tej pięknej ilustracji. Ja miałem wymyślić kilka potencjalnych projektów okładki, a ona – wcielić to w życie. Do zilustrowania sztucznych mięśni wysyłałem jej zdjęcia rycin z mojego atlasu anatomicznego i podobno podczas rysowania dostawała szewskiej pasji, ale rezultat chyba całe to cierpienie wynagrodził. Musisz przyznać, że ta ilustracja robi wrażenie?

Wioleta Sadowska: Zdecydowanie tak! Co bardziej motywuje debiutanta, pochlebna opinia czy konstruktywna krytyka?

Krzysztof Michalski: Zdecydowanie konstruktywna krytyka. Cenię sobie możliwość wyciągnięcia wniosków i rozwoju swojego warsztatu, a to właśnie konstruktywna krytyka jest w tym aspekcie po prostu lepsza. Choć pochlebnych opinii też od czasu do czasu dobrze posłuchać, one ładują pozytywną energią i przynoszą uśmiech na usta. Z tym że u mnie to konstruktywna krytyka działa bardziej długodystansowo, daje motywację do systematycznej pracy zamiast do chwilowego powiedzenia sobie „dobra robota, Krzysiek!”.

Wioleta Sadowska: Debiut za tobą więc ciekawi mnie, co masz obecnie na literackim warsztacie?

Krzysztof Michalski: Aktualnie skupiam się na zbiorze ściśle połączonych ze sobą opowiadań pod tytułem „Rzuceni jak kropla w morze”. I tym razem jest to projekt w całości niezależny od SCP Wiki, więc na pewno będzie to coś o wiele pełniejszego w odbiorze i bez ograniczeń żadnego zewnętrznego uniwersum. Piszę zestaw historii skupionych wokół tajemniczej wyspy na Bałtyku, o której krążą tylko legendy i ogniskowe opowieści. Tu odchodzę lekko od technologii i klasycznego science-fiction, wiosłując w stronę lovecraftowskiego horroru, choć oczywiście z masą innych inspiracji nie tylko z zakresu fantastyki. Tych samych, które miały duży wpływ na filozoficzny wydźwięk „Człowieczeństwa…”. One już zostaną ze mną chyba do końca życia.

Mam nadzieję, że Wyspa, która świadomie ściąga do siebie pewnych ludzi, splatając ich los z własnym, funkcjonująca na obcych nam zasadach i skrywająca wiele tajemnic, od których jedni chcą uciec, a inni je odkryć, wciągnie Was, w tym może i ciebie, zachęcając do zanurzenia się w ten dziwny, niepokojący świat. Choć tu muszę przyznać szczerze, że jeszcze długa droga przed tym projektem. Kiedy jednak prace będą bardziej zaawansowane, z pewnością dam informację na swoich mediach społecznościowych. A w międzyczasie napiszę też jakieś pojedyncze, niezależne opowiadania, by dać się czytelnikom bardziej poznać.

I wiem, że po tym, co nakreśliłem w Posłowiu, jest to pewne zaskoczenie. No ale takie właśnie przewrotne jest życie, ten fragment książki powstawał jeszcze przed tym, jak „Rzuconych jak kropla w morze” miałem w głowie. Wspomniana tam kolejna powieść nie jest bynajmniej porzuconym projektem.

Wioleta Sadowska: Ja na taką wyspę chętnie się wybiorę. Co na koniec naszej rozmowy chciałbyś przekazać czytelnikom Subiektywnie o książkach?

Krzysztof Michalski: Chyba same podziękowania. Za poświęcony na przeczytanie moich wywodów czas. Za daną mi, jako świeżemu pisarzowi, szansę, jeśli ktoś sięgnął lub zamierza sięgnąć po moją książkę (do czego serdecznie zachęcam). No i ogólnie za to, że jesteście, to chyba najważniejsze. Mam nadzieję, że jeszcze będę mógł tu kiedyś gościć.


Krzysztof Michalski swoim debiutem osadzonym w konwencji science fiction serwuje interesującą wizję alternatywnej rzeczywistości, którą polecam wam poznać. Ta książka skłoni was do głębszej refleksji w temacie tego, czym jest i czym może być tytułowe człowieczeństwo.


Współpraca reklamowa z autorem.

2 komentarze:

  1. Znakomity wywiad, a tym samym Autor i jego dzieło godni zainteresowania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy wywiad przeczytany z ogromnym zainteresowaniem.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger