"Nie potrafię nazwać miłością uczucia, które niesie za sobą tak fatalne skutki". Konrad Makarewicz o swojej książce pt. "Głęboko pod powierzchnią"

 

"Głęboko pod powierzchnią" nie jest łatwą książką z nurtu literatury psychologicznej, bo pod tytułową powierzchnią autor ukrył destrukcję osobowości, bezsilność, niszczycielską siłę miłości, a także wojnę. I właśnie o tym podyskutowałam z Konradem Makarewiczem, a was zapraszam do przeczytania naszej rozmowy 😀




Konrad Makarewicz to absolwent turystyki i rekreacji, copywriter, przedsiębiorca, a także licencjonowany pilot wycieczek i instruktor sportów zimowych. Interesuje się wieloma rzeczami, od historii i geopolityki po nowe technologie i jazdę motocyklową. Miłośnik dzikiego ptactwa, którego pasją jest pisarstwo. Zadebiutował w 2022 r. powieścią pt. "Najmroczniejsza jesień".





Wioleta Sadowska: Kiedy „głęboko pod powierzchnią” możemy dotknąć dna?

Konrad Makarewicz: Możliwości jest bez liku, lecz w kontekście książki nasuwa się jedna: uporczywe — bez oglądania się na konsekwencje — obstawanie przy czymś, co nas zniewala i niszczy.

Wioleta Sadowska: Tymon i Nadia to dwójka protagonistów twojej najnowszej książki. Która kreacja okazała się dla ciebie większym wyzwaniem?

Konrad Makarewicz: Nie zaskoczę odpowiedzią. Wyzwaniem było dla mnie zbudowanie przekonującego wizerunku Nadii. Większość kobiet przyzna, iż mężczyźni ich nie rozumieją. Nie jestem wyjątkiem, a ponadto Nadia bywa nieprzewidywalna. Jej sposób rozumowania, a zatem i działania, niejednokrotnie wydają się absurdalne. Logika w tym przypadku często ustępuje pola imaginacjom i emocjom. Usiłowałem to odpowiednio wyważyć.

Wioleta Sadowska: Czy relację obojga można nazwać toksyczną?



Konrad Makarewicz: Można i należy. Nazwałbym ją nawet patologiczną.

Wioleta Sadowska: To trafne określenie. Miłość może wpływać na dezintegrację osobowości?

Konrad Makarewicz: Nie! Według mnie — przeciwnie. Nie potrafię nazwać miłością uczucia, które niesie za sobą tak fatalne skutki. A z drugiej strony, nawet najpiękniejszy związek kiedyś się kończy. Utrata kogoś najbliższego musi boleć najbardziej...

Wioleta Sadowska: Czy zatem „Głęboko pod powierzchnią” to antyromans?

Konrad Makarewicz: Poniekąd tak, ale moim zdaniem — nie do końca. Bohaterowie powieści nie działają z premedytacją, najczęściej wierzą, iż postępują słusznie. Owszem, nachodzą ich wątpliwości, ale zbyt wątłe, aby ich powstrzymały przed wyrządzaniem kolejnych krzywd. Zachowują się, jakby nie istniała obiektywna prawda. W ich mniemaniu winowajcą jest nie ten, kto dopuścił się niemoralnego czynu, ale ten, kto dał się na nim przyłapać.

Wioleta Sadowska: Pozostaje zadać mi pytanie, kochanie to błogosławieństwo czy przekleństwo?

Konrad Makarewicz: Chyba wszyscy marzymy, aby kochać i być kochanymi? Nie każdy ma jednak tyle szczęścia, aby jego uczucie było odwzajemniane. A jeśli nawet, to nie ma gwarancji, że tak będzie zawsze. Przekleństwem nazwałbym miłość bez wzajemności – szczególnie tę utraconą.

Wioleta Sadowska: Mamy wojnę uczuć, ale także prawdziwą wojnę toczącą się za naszą wschodnią granicą. Jestem ciekawa, czy oparłeś tę warstwę o jakieś własne doświadczenia?

Konrad Makarewicz: Po opisaniu pobytu powieściowego Tymona na Ukrainie naszła mnie potrzeba, aby w jakimś stopniu zweryfikować to, co powstało. Na początku maja 2022 roku ruszyłem do Odessy. Mówiło się wtedy, że Rosja w swym Dniu Zwycięstwa wypowie Ukrainie wojnę, a ja sobie ubzdurałem, że muszę być wtedy TAM, na miejscu. Cała podróż wywoływała we mnie dużo emocji. W pociągu do Lwowa ukraińska celniczka pytała o cel podróży oraz o to, czy zdaję sobie sprawę, że trwa wojna i mogę zginąć. Wymyśliłem na poczekaniu, że jadę po żonę i dzieci przyjaciela. Dopytywała o imię, nazwisko i jak długo się znamy. Mówiłem o Wiktorze. Skąd mogła wiedzieć, że książkowym? Pokiwała głową i oddała paszport, a mnie ogarnął strach. Poczułem się, jakbym był na czyimś celowniku. Później już się tak nie bałem, nawet podczas bombardowań w Kijowie, gdy dom trząsł się od pobliskich wybuchów. Na Ukrainie w czasie inwazji spędziłem trzy intensywne miesiące.

Wioleta Sadowska: Śmierci nie da się oswoić?

Konrad Makarewicz: Mimo że na stronach mojej ostatniej powieści pojawiają się tego rodzaju rozważania, to nie czuję się w tej sferze kompetentny. Żeby było wiarygodnie, opowiem o własnym doświadczeniu. Kilka lat temu przechodziłem nieskomplikowaną operację, a obudziłem się sparaliżowany i obolały, nie mogąc złapać oddechu. Może to dziwnie zabrzmi, ale czułem, że leżę tak tysiące lat. Nie wyolbrzymiam... Ogarnęły mnie przerażenie, rozpacz i kompletna bezsilność. Dusiłem się i nie mogłem poruszyć choćby powieką, byłem pewny, że już po mnie. Zrobiło mi się lżej dopiero w chwili, gdy pomyślałem: „W porządku, umieram”. Minęło jeszcze kilka minut, czy też może tysięcy lat i wreszcie zdołałem rozewrzeć powieki.  Paradoksalnie — umiałem się pogodzić z własną śmiercią, natomiast dotąd nie potrafię się pogodzić ze śmiercią ukochanego psa.

Wioleta Sadowska: W swojej książce dotykasz tematu pewnej choroby, która nie pojawia się zbyt często na łamach literatury. Jak wyglądał twój research w przypadku tego wątku?

Konrad Makarewicz: Czytałem sporo publikacji i śledziłem tematyczne fora. Wśród znajomych mam kilkoro psychologów, psychoterapeutów, ale też osoby dotknięte tą chorobą. Jeśli miałem jakieś wątpliwości, mogłem liczyć na ich pomoc.


Wioleta Sadowska: Jest choroba, ale są też kamienne dzieci. Czym one są?

Konrad Makarewicz: Występują niebywale rzadko, a powstają na skutek zwapnienia obumarłego ludzkiego płodu. Bywa, że nieświadome tego kobiety noszą je w sobie po kilkadziesiąt lat.

Wioleta Sadowska: To niezwykle ciekawy wątek twojej powieści. Jakie są twoje dalsze plany pisarskie?

Konrad Makarewicz: Zamierzam dokończyć rozpoczętą powieść. Określam ją jako obyczajową, ale będzie to gatunkowy miks. Chwilowo zbieram siły, ale czuję, że za kilka tygodni wrócę do pracy.

Wioleta Sadowska: Co na koniec chciałbyś przekazać czytelnikom Subiektywnie o książkach?

Konrad Makarewicz: Życzę wielu mądrych książek, które pozostawią Was na długo w nastroju do zadumy i refleksji.


"Głęboko pod powierzchnią" to książka o wojnie. O wojnie wewnątrz nas i tej dziejącej się na naszych oczach za wschodnią granicą. To także książka o zgubnym wpływie miłości. O uczuciu, które może destrukcyjnie wpływać na naszą psychikę. Przeczytajcie koniecznie tę niebanalną powieść!

Wywiad został opublikowany w ramach współpracy z Wydawnictwem Novae Res.

7 komentarzy:

  1. Kompletnie nie znam twórczości tego autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozmowa zachęciła mnie do przeczytania książki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawa rozmowa. Będę miała tę książkę na oku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozmowa mnie zaciekawiła i skierowała uwagę na książkę autora, więc będę chciała ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  5. autor nie jest mi znany ale bardzo ciekawie się wypowiada:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozmowa bardzo mnie zachęciła do przeczytania książki. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  7. To naprawdę bardzo ciekawa rozmowa.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger