Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Albatros. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Albatros. Pokaż wszystkie posty
Później – Stephen King

Później – Stephen King

 


"Zawsze jest jakieś później (…) Przynajmniej do śmierci. Bo wtedy wszystko inne jest już wcześniej".


Po kolejną książkę Króla Horroru sięgnęłam później, niż planowałam, ale w zasadzie nie ma to większego znaczenia, bo i tak z przyjemnością zagłębiłam się w popaprany świat, jaki autor wykreował w swojej głowie. Kilka godzin w towarzystwie umarlaków, śmierci i mrożących krew w żyłach sekretów, zapewniło mi rozrywkę jakiej potrzebowałam. 

Instytut – Stephen King

Instytut – Stephen King





"Wielkie wydarzenia poruszają się na małych zawiasach".


Wielce krzywdzące jest zakwalifikowanie najnowszej książki Mistrza Kinga do gatunku horroru, gdyż przez to, wielu czytelników może poczuć zawód. Wiem dlaczego powieść ta wygrała w Plebiscycie Książka Roku na portalu Lubimy Czytać, ale dlaczego jako horror? Przecież to pełnokrwisty thriller o zabarwieniu science-fiction. Dobry thriller, którego czytało mi się z zapartym tchem.


Stephen King, nazywany królem horroru to amerykański pisarz, znany głównie z literatury grozy. Swoją prozę wydawał także jako Richard Bachman, czy John Swithen. Wielomilionowe nakłady jego książek oraz liczne adaptacje filmowe to dorobek pisarza. Autor mieszka z żoną Tabithą King w stanie Maine.


Tim to były policjant, który wyniku nieoczekiwanego splotu wydarzeń, trafia do małej mieściny DuPray, gdzie otrzymuje posadę nocnego strażnika. W tym samym czasie, chłopiec o genialnym umyśle, dwunastoletni Luke Ellis zostaje porwany, a jego rodzice zamordowani. Bohater trafia do Instytutu - obiektu, w którym znajduje się więcej uwięzionych dzieci. W pewnym momencie losy nocnego strażnika i genialnego chłopca krzyżują się ze sobą.


Czytanie "Instytutu" przypomniało mi za co lubię prozę starego, dobrego Stephena Kinga. Po pierwsze, za swoiste gawędziarstwo mistrza, dzięki któremu cała książka jest dość obszerna bo liczy sobie grubo ponad sześćset stron. Gawędziarstwo w wyniku którego angażuję się w całą ukazaną historię wszystkimi swoimi zmysłami. Po drugie, za oddanie małomiasteczkowego klimatu, której to umiejętności Kinga, chyba nikt nie jest w stanie dorównać. Miasteczko DuPray i jego mieszkańcy na czele z sierotką Annie to bowiem kwintesencja tego, co kocham w twórczości autora. Po trzecie, za sam pomysł na cel, któremu służy tytułowy Instytut. Umysł Stephena Kinga to niekończąca się studnia pomysłów, które potrafią zaciekawić i zaintrygować.


Mroczne oblicze Instytutu mrozi krew w żyłach. Autor poprzez niezwykle sugestywne opisy poszczególnych bloków tego ośrodka, włącznie z tym, gdzie przebywają "warzywka", bardzo mocno wpływa na wyobraźnię czytelnika. Klimat tego miejsca, który budują takie szczegóły, jak odwzorowane pokoje porwanych dzieci, czy też przede wszystkim, ukazane na zasadzie kontrastu pyszne jedzenie i zachowanie opiekunów, jest po prostu przerażający. To tak, jakby pod pachnącą szarlotką ukrywało się zepsute jabłko z larwami. To miejsce przeraża, ale jednocześnie intryguje swoim nadrzędnym celem istnienia.


Autorowi udało się niezwykle realistycznie wejść w głowę dzieci. Luke, Avery, Kalisha, Nick i reszta młodych ludzi od początku wzbudzają naszą sympatię i ciężko oderwać się od kibicowania ich losom. Niezapomniana jest także kreacja szefowej Instytutu - Pani Sigsby, nieco groteskowa, ale z drugiej strony, niezwykle sugestywna, biorąc pod uwagę fakt, że swoje istnienie łączy z funkcjonowaniem tej jednostki.


W Instytucie możecie napotkać plakaty z napisem "kolejny dzień w raju", co w toku zagłębiania się w akcję powieści, staje się nieodzownym porównaniem do napisu na bramie niemieckiego obozu zagłady Auschwitz i jednocześnie bardzo mocno wiąże się z całą intrygą wymyśloną przez Stephena Kinga. Z "Instytutem" spędziłam kilka obfitych we wrażenia godzin i tego właśnie oczekiwałam od powieści Mistrza. A na koniec autor zostawił mnie z otwartym pytanie dotyczącym tego, czy można poświęcać życie jednostki dla dobra ogółu? 





Egzemplarz recenzencki otrzymany od Wydawnictwa Albatros
"Uniesienie"- Stephen King

"Uniesienie"- Stephen King






"Tajemnica na górze, tajemnica na dole. Ciężar, masa, rzeczywistość: tajemnica wszędzie dookoła".


Co jakiś czas powracam do dobrze znanego mi miasteczka Castle Rock, by zaznać tam kolejnych, niesamowitych przygód. Ostatnio, za sprawą "Pudełka z Guzikami Gwendy" była to niezwykle frapująca podróż, dlatego też tego samego oczekiwałam po "Uniesieniu". Niestety, ta nowela mistrza grozy nie porwała mnie i dziwię się dlaczego nie została wydana w zbiorze opowiadań, tylko jako samodzielny tytuł.

"Sekret listu" – Lucinda Riley

"Sekret listu" – Lucinda Riley





"Czy to sztuka imituje życie, czy życie imituje sztukę?".



Myślę, że ta książka to doskonała baza pod scenariusz filmowy zapewniający rozrywkowy, kinowy seans z sensacją i miłością na czele. Jest bowiem medialny temat pod postacią tajemnic angielskiej monarchii, a także tajne służby, morderstwa oraz prawdziwa miłość.
"Na skraju załamania" – B.A. Paris

"Na skraju załamania" – B.A. Paris









"Tej nocy o moim życiu zdecyduje to, czy potrafię zachować spokój".


Autorka bestsellerowego thrillera psychologicznego pt. "Za zamkniętymi drzwiami", który wywołał sensację na międzynarodowym rynku wydawniczym, powróciła z kolejną książką. Debiut pisarki zrobił na mnie spore wrażenie, więc mój apetyt dotyczący następnej książki, był jeszcze większy. "Na skraju załamania" okazało się bardziej przewidywalnym thrillerem, ale za to trzymającym mocno w napięciu.     
"Pudełko z guzikami Gwendy" – Stephen King, Richard Chizmar

"Pudełko z guzikami Gwendy" – Stephen King, Richard Chizmar





"Czy to jest teraz moje życie? (…) Czy to pudełko jest moim życiem?".






Nikt, tak jak Stephen King, nie potrafi z pozornie banalnego wątku, stworzyć historii, która pozostaje w pamięci czytelnika na długo. Z nowel autora powstawały już kultowe filmy, jestem więc przekonana, że na podstawie tego utworu, również doczekamy się w przyszłości produkcji kinowej.
"Opowieści makabryczne" - Stephen King

"Opowieści makabryczne" - Stephen King





To prawdziwa gratka dla wszystkich miłośników twórczości Stephena Kinga, klimatów retro, fanów komiksów i dla tych, którzy tak jak ja, z wielkim sentymentem wspominają oglądane na kasetach video przerażające niegdyś "Opowieści z Krypty".

"Nocny film" – Marisha Pessl

"Nocny film" – Marisha Pessl











"Ale na tym polega gra. Dzięki temu życie jest świetne. Właśnie dlatego, że kończy się, kiedy tego nie chcemy. Zakończenie nadaje mu sens".







Jeśli Marisha Pessl chciała swoją książką wyzwolić we mnie poczucie nakładania się na siebie fantazji z rzeczywistością to muszę przyznać, że jej się to niewątpliwie udało. Jeśli autorka chciała, by przerażała mnie postać zagadkowego reżysera, oraz bym zaczęła zastanawiać się nad inspiracją do stworzenia tej postaci, to również się jej udało. Ta książka okazała się dla mnie istną jazdą bez trzymanki.
"Dziewczyna na klifie" – Lucinda Riley

"Dziewczyna na klifie" – Lucinda Riley














"Cała sztuka w tym, żeby nie tylko znać swoje błędy, ale też umieć je naprawić".








Czytanie niektórych książek kreuje w mojej wyobraźni migawki, niczym kadry z filmu. Wiem wówczas, że dana powieść to niemal idealny scenariusz na ekranizację kinową. Dokładnie takim przypadkiem jest "Dziewczyna na klifie" - książka od której nie potrafiłam się oderwać.
"Najmroczniejszy sekret" – Alex Marwood

"Najmroczniejszy sekret" – Alex Marwood











"Życie to dziwny kolaż szarości".






Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy pewnego dnia dotarła do mnie tajemnicza przesyłka z książką, której okładka została spersonalizowana pod moją osobę. Okładka na której widniał tytuł w postaci: "Wiolu, jaki jest Twój najmroczniejszy sekret?". Spojrzałam na nazwisko autorki i już wiedziałam – czeka mnie kilka godzin dobrej, psychologicznej rozgrywki. Przeczucie mnie nie myliło.
"Krąg niewinnych" - Valentin Musso

"Krąg niewinnych" - Valentin Musso












"Krąg niewinnych trwać będzie przez wieki, a z niego wyłonią się istoty niezwykłe, które wzbudzą przerażenie u tych, którzy zamknęli się w swych przesądach i ignorancji".





Słyszeliście kiedykolwiek o dzieciach Indygo? Dzieciach, które według niektórych osób od dzieciństwa charakteryzują się ponadprzeciętnymi zdolnościami - można by rzec, że paranormalnymi? Mnie, jako osobie zainteresowanej szeroko pojętą ezoteryką, wiedza na temat takich osób nie była obca. Podobnie jak zjawiska psychokinezy, prekognicji i tajne eksperymenty badawcze. Jak więc widzicie, dzieje się w tej książce, dzieje się naprawdę wiele.
"Za zamkniętymi drzwiami" – B. A. Paris

"Za zamkniętymi drzwiami" – B. A. Paris












"Moje życie stało się idealne półtora roku temu (...)".






Ta książka to gotowy scenariusz na kinowy mega hit dzięki nasilającemu się, psychodelicznemu nastrojowi, makabrycznej tajemnicy, wąskiemu gronu bohaterów i zakończeniu wprawiającemu w osłupienie. Nie dziwię się temu, że to bestseller, który wywołał sensację na międzynarodowym rynku wydawniczym. Od tej książki bowiem po prostu nie można się oderwać.
"Wysokie góry Portugalii" – Yann Martel

"Wysokie góry Portugalii" – Yann Martel













"Nawet największych szczęśliwców czeka  w życiu przynajmniej jedno morderstwo: nas samych".




Nasze życie zawsze nieodłącznie wiąże się z życiem innych, także tych, których już dawno nie ma. Czas to bowiem pojęcie bardzo względne, które czasami potrafi doprowadzić do tego, że ludzkie losy zataczają swoiste koło. Czasami też wydaje mi się, że wszyscy jesteśmy jedynie aktorami w teatrze życia, którzy odegrawszy swoje role, schodzą ze sceny ustępując innym. A cały spektakl trwa i trwa...
"Zdążyć przed zmrokiem" – Tana French

"Zdążyć przed zmrokiem" – Tana French













"Las to jedno wielkie migotanie i szept, i iluzja".





Umiejętność manipulowania innymi to wbrew pozorom, bardzo przydatna cecha, która we współczesnym świecie może ułatwić załatwienie wielu spraw. Ludzki umysł jest bowiem tak skomplikowanym tworem, że często nawet nie zdajemy sobie sprawę ze skali tego procederu dotykającego naszego życia. Doskonale obrazuje to powieść Tany French, która pod płaszczem kryminalnej zagadki, przemyca "oczywistą oczywistość" dotyczącą ludzkiej natury – lubimy się oszukiwać i wierzyć w to, co chcemy.
"Zabójca z sąsiedztwa" – Alex Marwood

"Zabójca z sąsiedztwa" – Alex Marwood













"(…) anonimowość, którą tak sobie cenimy, to pewna droga do zapomnienia".







Takie książki aż proszą się o to, by je zekranizować. Czytając strona po stronie dzieło Alex Marwood, czułam się niemal jak podczas seansu filmowego, w czasie którego serwuje się dobre i wciągające kino. Nie dziwię się więc, że prawa do ekranizacji tej książki zakupiła firma producencka Rabbit Bandini Productions, należąca do Jamesa Franco. To inwestycja, która niewątpliwie szybko się zwróci, z nawiązką.
"Niania w Londynie" - Melissa Nathan

"Niania w Londynie" - Melissa Nathan














"Małżeństwo oznaczało dzieci, które się uwielbia, i dobieranie pary skarpetek męża w zamian za wspomnienie słodkich bzdur, które kiedyś wygadywał i które, tak się wydaje, usłyszysz jeszcze pewnego dnia przed śmiercią".








Obiecałam sobie ostatnio, że zacznę czytać książki ze swojej listy planowanych lektur, która każdego dnia wydłuża się coraz bardziej. Miałam ochotę na ciekawą powieść, nie wymagającą zbytniego wysiłku intelektualnego, a taką właśnie wydawała mi się historia o tytułowej niani. Poza tym, nie będę ukrywać, że zachęciło mnie porównanie tej książki do znanego  bestsellera pt. "Diabeł ubiera się u Prady".
Brunonia Barry – "Wróżby z koronek"

Brunonia Barry – "Wróżby z koronek"




„Stare domy wplatają w siebie ludzi, którzy w nich mieszkali, jak nici wplecione w koronkę. Zazwyczaj te nici spoczywają spokojnie, dopóki ktoś ich nie poruszy.”



Brunonia Barry, absolwentka literaturoznawstwa. Obecnie mieszka w Salem, gdzie jest współwłaścicielką firmy zajmującej się produkcją puzzli i gier logicznych. Za swój debiut „Wróżby z koronek” autorka zarobiła dwa miliony dolarów, gdyż książka była jednym z największych bestsellerów w 2008 roku.

Trzydziestoletnia niegdyś mieszkanka rodzinnej Wyspy Żółtego Psa - Towner, po piętnastu latach powraca do rodzinnego Salem po otrzymaniu wiadomości o śmierci ukochanej babki Evy. Sophya, bo tak bohaterka ma naprawdę na imię w wieku piętnastu lat wyjechała z miasta po samobójczej śmierci siostry bliźniaczki Lyndley. Wtedy właśnie przeszła załamanie nerwowe, trafiła do zakładu psychiatrycznego, a jej leczenie trwało kilka lat. Zamieszkała na stale w Kalifornii aby wspomnienia z przeszłości ponownie nie zrujnowały jej życia.

Towner pochodzi ze starego rodu Whitneyów, rodu czarownic z Salem. Kobiety z tej rodziny posiadają nadprzyrodzone zdolności i potrafią czytać przyszłość z koronek. Bohaterka powracając w rodzinne miejsce napotyka się na osoby, które odegrały kluczową rolę w jej przeszłości. Przeszłości, która nie do końca jest jasna. Nawiedzona matka, dawny kochanek, znienawidzony wujek Carl - założyciel sekty kalwinów. Powrót do Salem doprowadzi do tego, że Towner będzie musiała zmierzyć się ze swoim dziedzictwem i prawdą o swoim życiu.

„Wróżby z koronek” to książka pisana dość specyficznym stylem. Mieszają się w niej wspomnienia ze snem i rzeczywistością. Czasami czytelnik może mieć problem z odróżnieniem co jest czym. Pomieszanie narracji pierwszoosobowej i trzecioosobowej wbrew pozorom dodaje książce atrakcyjności. Na każdej karcie powieści czuć specyficzny klimat miasteczka Salem. Autorka umie plastycznie opisać każdy szczegół domu babki Evy, jej herbaciarni czy klimat panujący na ulicach miejscowości turystycznej. Akcja na początku rozleniwia czytelnika ale od połowy książki wszelkie niedopowiedzenia i sekrety krok za krokiem doprowadzają do rozwikłania tajemnicy. Tajemnicy, która jest szokująca. Tajemnicy, która spychana była w głębokie obszary podświadomości przez główną bohaterkę.

Towner na początku powieści raczy czytelnika słowami: „Nigdy mi nie wierzcie. Kłamię przez cały czas.” Są to słowa, które po przeczytaniu ostatniej kartki, nabierają sensu.

To okładka przyciągnęła mnie do tej książki. Nie udało mi się przewidzieć zakończenia i rozwikłać sekretu rodu kobiet z Salem zanim nie zrobiła tego autorka, co najlepiej świadczy o wartości powieści. Zakończenie totalnie mnie zaskoczyło. Poza tym powieść ma niesamowity klimat. Polecam, naprawdę warto.

Brunonia Barry
Marek Żak – "Szczęśliwy w Ameryce"

Marek Żak – "Szczęśliwy w Ameryce"



„Mężczyzna zawsze kupuje kobietę. Uczuciem, urokiem osobistym, inteligencją, obietnicami, ale jeśli potem oferuje tylko biedę jest łobuzem i oszustem.”




Marek Żak, warszawski pisarz, rocznik 1953, którego książkę już po raz trzeci goszczę na swoim blogu. Autor jest absolwentem Politechniki Warszawskiej oraz międzynarodowych studiów podyplomowych. W przeszłości pisał felietony do „Przeglądu Technicznego”. Obecnie jego praca zawodowa związana jest z przemysłem farmaceutycznym.

„Szczęśliwy w III Ameryce” to kontynuacja powieści pt. „Szczęśliwy w III Rzeszy”, o której niedawno wam pisałam. Główny bohater Marek Gar, po zakończeniu II wojny światowej, wyjeżdża do Ameryki. Nie jest to zwykły wyjazd Polaka do Ameryki w celach zarobkowych. Bohater dostaje od amerykańskiego wywiadu tzw. propozycję nie do odrzucenia. W ramach przejmowania przez amerykanów niemieckich naukowców, Marek zostaje zatrudniony w USA w firmie farmaceutycznej. Odtąd będzie pracował dla amerykańskiego rządu na rzecz wojny z ZSRR. Wraz z żoną Claudią i małą córeczką, próbują ułożyć swoje życie za oceanem.

Niestety odnalezienie się w powojennej rzeczywistości nie jest takie proste. Sytuacja polityczna w postaci rozpoczętej zimnej wojny ze Związkiem Radzieckim przypomina w niektórych momentach jego życie w III Rzeszy. Marek jest stale pod nadzorem amerykańskiego wywiadu. Jest zbyt cennym naukowcem by Amerykanie pozwolili sobie na jego stratę. Jego żona Claudia nadal nie może wybaczyć mu zdrady jakiej się dopuścił z byłą żoną Karen. A ponieważ życie czasami zatacza koło, po odejściu Claudii do amerykańskiego milionera, któremu de facto Marek uratował życie wnuczki, bohater próbuje na nowo ułożyć sobie życie uczuciowe. Jest więc kolejny ślub, kolejne romanse, odniesienie do sytuacji Kuby w ówczesnych czasach i sporo pikantnych, łóżkowych scen. Do tego kuszące opisy Florydy, Kuby czy Nowego Jorku.

Na tle tego wszystkiego, czyli upadków i wzlotów Marka, czytelnik widzi powojenną sytuację podzielonej Europy na komunistyczny wschód i demokratyczny zachód. W książce poruszone są takie fakty historyczne jak zrzucenie bomby na Hiroszimę, rewolucja na Kubie czy odrzucenie planu Marshalla przez Polskę pod dyktaturą Stalina. Autor pokazał mi swój punkt widzenia dlaczego taki podział polityczny po wojnie w ogóle zaistniał. I dlaczego naród amerykański nam nie pomógł abyśmy nie stali się satelitą Związku Radzieckiego. Zrozumienie pewnych mechanizmów i wyzbycie się martyrologii w każdym z nas, pomagają zrozumieć pewne niuanse historyczne naszego kraju.

Marek Żak dosyć ciekawie przedstawił nam przemyślenia i co za tym idzie postawę Marka Gara w kraju, w którym istnieje wolność. A to przecież tego brakowało do szczęścia bohaterowi. Niestety Polak nie zawsze radzi sobie w wolnym kraju. Myślę, że pewne przyzwyczajenia z okresu wojny nie pozwalają mu być wiernym i do końca szczerym. Ilość kobiet, jaka pojawia się w jego życiu, ich powroty i odejścia to cena jaką płaci za chwile szczęścia.

Na pewno bardziej szokująca dla czytelnika będzie pierwsza część. Autor napisał mi, że „Szczęśliwy w Ameryce” jest książką zupełnie inną. I zgadzam się z tym. Ówczesne tło polityczne jest na drugim miejscu. Pierwsze skrzypce grają natomiast wewnętrzne rozterki Marka Gara i odnalezienie się w wolnym kraju, w którym nie trzeba ukrywać swoich myśli i poglądów. Dla bohatera, który był mistrzem kamuflażu w czasach hitlerowskich, wolne życie wcale nie będzie takie proste.

„Jeśli mógłbym porównać obie części to przychodzi mi do głowy ,,Ojciec chrzestny". Pierwsza trochę uproszczona historia o gangsterach, druga to bardziej psychologiczny opis bohatera, granego przez A. Pacino.”

Nie będę porównywać, która część jest lepsza, a która gorsza. Uważam, że obydwie stanowią pewną całość. I dopiero po przeczytaniu obydwóch można dyskutować na temat przekonań i postawy samego bohatera, który na pewno jest przeciwieństwem bohatera romantycznego, a nawet całkowitym jego zaprzeczeniem. Jestem pełna podziwu dla Marka Żaka, że odważył się poruszyć tak drażliwy temat dla naszego narodu. Patrząc obiektywnie w wielu kwestiach ma po prostu racje. A ja polecam obie książki ludziom, którzy nie boją się zaprzeczyć wszechobecnej martyrologii i chcą poznać inny punkt widzenia dotyczący naszej historii.

Pewien redaktor napisał, że książka jest pornolem, czego kompletnie nie rozumiem. Opisy erotyczne nie zajmują zbyt wiele miejsca.

W listopadzie czeka nas premiera nowej książki autora pt. „Globalne ocieplenie”. Jestem ciekawa czym teraz zaskoczy nas Marek Żak.

Niebawem na blogu pojawi się mini wywiad z Markiem Żakiem mojego autorstwa. Zapraszam.

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję autorowi




Marek Żak

Marek Żak – "Szczęśliwy w III Rzeszy"

Marek Żak – "Szczęśliwy w III Rzeszy"



„Prawda jest dobra, ale nie każdą prawdę należy ujawniać.”



Po lekturze „Biegu” Marka Żaka, korespondowałam z autorem w wyniku czego otrzymałam do przeczytania egzemplarz jego debiutanckiej powieści pt.: „Szczęśliwy w III Rzeszy”, która odbiła się szerokim echem w środowisku literackim. Przypomnę tylko, że autor z wykształcenia jest chemikiem. A jego praca zawodowa związana jest z przemysłem farmaceutycznym.

Bohaterem powieści jest farmaceuta Marek Gar. Pochodzi z Zachodniej Polski, dokładnie z Wielkopolski, która przez dłuższy okres czasu znajdowała się pod rządami Niemców. Akcja książki dzieje się podczas II wojny światowej. Bohater dostaje propozycję pracy w niemieckim koncernie Bayera, znajdującym się w Zagłębiu Ruhry. Myślę, że wielu osobom ta firma znana jest z powodu jej powiązań z obozami koncentracyjnymi. Jest to dla niego jedyna szansa na wyzwolenie się z okupowanej Polski. Marek jest ambitnym i zdolnym naukowcem i właśnie dzięki tym cechom pnie się szybko do góry w swojej karierze zawodowej, mimo tego, że jest Polakiem, czyli rasą podludzi w ówczesnych realiach. Żeni się z agentką gestapo – Karen. Nie będzie to jednak jedyna Niemka, którą bohater poślubi i pokocha.

Marek jest postacią bardzo kontrowersyjną. Od razu zaznaczam, że to postać fikcyjna.

„Tło, miejsce i postacie historyczne w tle są autentyczne, reszta jest fikcją, która nie ma niczego wspólnego z autorem, jego rodziną, ani żadnymi, znanymi mu osobami.”

Bohater sam siebie uważa za tchórza, konformistę i oportunistę. Niemieckie kobiety, z którymi ma romans uważa za swoiste trofeum w czasach wojny. Nie jest wierny jednej kobiecie.

„Nie jestem bohaterem. Jestem zwyczajnym konformistą albo oportunistą.”

Pracuje w III Rzeszy dla Niemców. Przyjmuje niemieckie obywatelstwo. Wykonuje wszystkie polecenia ówczesnych władz NSDAP. Co więcej, nie zgadza się z ideą walk powstańczych. Uważa, że Powstanie Warszawskie to niepotrzebny przelew krwi naszych rodaków, który nic nowego nie wniesie do naszej sytuacji okupacyjnej. Bohater jest postacią, której nie powinno się lubić. Brak mu moralności i cech bohatera romantycznego oraz idealnego patrioty. Jest szczęśliwy mieszkając w III Rzeszy. Ciągle powtarza zdanie z Fausta „Trwaj chwilo! Jesteś piękna!” Jest cynikiem, owszem. Ale cynikiem szczęśliwym.

Co więcej, co może zszokować przeciętnego Polaka. W książce nie ma podziału na złego niemieckiego okupanta i dobrego, zniewolonego Polaka. Bohaterowie nie są czarni i biali. Posiadają różne odcienie.

Napisałam autorowi, że jego książka jest trudna do zrecenzowania pod wieloma względami. Zaprzecza całkowicie idei martyrologii, tak zakorzenionej w naszym kraju. Nie czytałam jeszcze żadnej książki w polskiej literaturze, która pokazywałaby taki obraz II wojny światowej. Porównując dla przykładu „Kolumbów” i „Szczęśliwego w III Rzeszy”, książki te znajdują się na dwóch przeciwstawnych biegunach.

„Czasy wojny miały swoje prawa nie zawsze zgodne z prawami czystej nauki.”

Sam tytuł książki wskazuje na kontrowersyjny temat. Jak można było być szczęśliwym w III Rzeszy za panowania największego zbrodniarza ludzkości – Hitlera. Uwierzcie mi, że powieść skłania do myślenia. Skłania do przeanalizowania pewnych faktów, bez obecnej w naszej tradycji kultu bohaterstwa i obrony ojczyzny. To próba nowego spojrzenia na skomplikowaną historię Polski.

I można się nie zgodzić z tezami, jakie wygłasza główny bohater. Potępiać jego zachowanie i nazywać go zdrajcą. Ale czy można go obarczać za to, że chciał być po prostu szczęśliwy? Za to, że chciał odnieść sukces i mieć piękne kobiety? Myślę, że każdy czytelnik, po przeczytaniu książki Marka Żaka powinien sam odpowiedzieć sobie na te pytania.

Wiem od autora, że odezwali się pierwsi chętni do sfinansowania filmu, który powstanie na podstawie książki. To dopiero będzie wydarzenie, gdy film wejdzie do kin. Rozpoczną się wielkie dyskusje i z pewnością miażdżąca recenzja krytyków.

Myślę, że „Szczęśliwy w III Rzeszy” może być gratką dla koneserów historii. Na pewno wywoła szerokie dyskusje na temat losów okupowanej Polski. I o to chyba chodziło autorowi.

Marek Żak napisał również drugą część losów polskiego naukowca pt.: „Szczęśliwy w Ameryce”. Dzięki uprzejmości autora wkrótce recenzja na moim blogu.


Za egzemplarz książki dziękuję autorowi :)


Marek Żak

James Patterson, Howard Roughan  – "Rejs"

James Patterson, Howard Roughan – "Rejs"




“Jak to jest, że im więcej kłód rzuca nam los pod nogi, tym silniejsi się stajemy?”





Odkąd przeczytałam powieść Jamesa Pattersona pt. „Kolekcjoner”, autor stał się moim ulubionym amerykańskim twórcą thrillerów opatrzonych nutką powieści kryminalnej. Dotychczas jednak nie zdawałam sobie sprawy, że Patterson jest najlepiej opłacanym pisarzem świata. Sprzedał więcej książek niż Grisham, King, Dan Brown i Stieg Larsson razem wzięci. Autor jest świetnym promotorem swojej marki, mimo miażdżących opinii krytyków dotyczących jego książek. Nie przejmuje się jednak tym zbytnio i twierdzi : „Moje książki mogą się nie podobać setkom ludzi, ale miliony je kochają”.

„Rejs” został napisany przy współudziale z pisarzem thrillerów Howardem Roughanem, z którym do tej pory nie miałam do czynienia. Tak na nawiasie Patterson na stałe zatrudnia kilku współautorów swoich książek, którzy zobowiązani są przestrzegać klauzuli poufności. To ewenement na skalę światową.

Wracając do książki. Katherine wraz z trójką dzieci, postanawia wyruszyć długi rejs po Atlantyku, żeby odbudować więzi rodzinne. Bohaterka nie ma dobrych relacji z dziećmi odkąd w wypadku na łodzi zginął jej mąż, a ona wyszła powtórnie za mąż za znanego prawnika - Petera Carlylea. Szesnastoletni Mark nadużywa narkotyków, osiemnastoletnia Carrie leczy się na bulimię. Jedynie jej młodszy syn Ernie, mimo nadwagi, zdaje się być najbardziej związany z matką. Wraz z Katherine i jej dziećmi na rejs wyrusza również brat tragicznie zmarłego męża bohaterki Jake – doświadczony żeglarz. Wydaje się, że rejs będzie świetnym pretekstem do zespolenia rozpadającej się rodziny. Bohaterowie nie przypuszczają jednak, że obecny mąż Katherine, ma nadzieję, że rodzina nie wróci z wycieczki. Zrobi więc wszystko by zrealizować swój diabelski plan.

Książkę czyta się jednym tchem. Krótkie rozdziały, tak charakterystyczne dla twórczości Pattersona, są świetnym rozwiązaniem. Postacie są bardzo wyraziste, nie pozbawione wad i ludzkich ułomności. Dlatego też są takie realistyczne. W książce znajdziemy tajemnicę, zdradę, intrygę, śmierć i zaskakujące zakończenie.

Ja czytając kolejne strony, nie mogłam doczekać się następnej. Poza tym, rozmarzyłam się na temat takiego rejsu po oceanie. To musi być niesamowita przygoda. Myślę, że książka stanowi idealne podłoże do scenariusza filmowego. Świetny thriller, polecam fanom tego gatunku.


James Patterson


Howard Roughan
Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger