"Ostateczną ocenę jak zwykle zostawiam czytelnikom". Z.D. Wittner o swojej książce pt. "Drugie życie Johna Behringera"

 

Gdy w 2019 r. przeczytałam pierwszą książkę Z.D. Wittner pt. "Droga do Little Star" wiedziałam, że jej kontynuacja będzie prawdziwą ucztą czytelniczą. I oczywiście opłacało się czekać kilka kolejnych lat, gdyż "Drugie życie Johna Behringera" to powieść, która nie zawodzi, a co więcej, mocno zaskakuje. Zapraszam do przeczytania mojej rozmowy z autorką 😀





Zuzanna Drzewińska-Wittner to wielbicielka amerykańskiego kina Południa. Autorka gra na gitarze basowej najchętniej bluesa, alternatywnego rocka i metal. Kocha oglądać seriale: "True Detective" i "Miasteczko Twin Peaks". Obecnie pracuje w branży IT. W 2019 r. zadebiutowała powieścią pt. "Droga do Little Star". Jej kontynuacją i zarazem drugą częścią planowanej Trylogii Południowej jest właśnie "Drugie życie Johna Behringera".





Wioleta Sadowska: Podczas naszej pierwszej rozmowy w 2019 r. przy okazji premiery książki „Droga do Little Star” powiedziała Pani, że Szeryf stanowił tajemnicę i bardzo chciała się Pani dowiedzieć o nim czegoś więcej. Czy udało się tego dokonać?

Z.D. Wittner: O tak, mam wrażenie, że dowiedziałam się o nim bardzo wiele, znacznie więcej, niż mogłabym się tego spodziewać. I pomyśleć, że gdy zaczynałam pisać "Drogę do Little Star", nawet nie miałam pojęcia o jego istnieniu! Pojawił się w połowie opowieści i tak już został. Nie pozwolił o sobie zapomnieć ani mnie, ani czytelnikom, ani pozostałym bohaterom. 

Wioleta Sadowska: Jak pisze się o takim bohaterze, jak John Behringer? Czy taka postać z biegiem akcji zaskakuje także pisarkę?

Z.D. Wittner: John okazał się niesłychanie skomplikowaną postacią, trudną we współpracy. Mam na myśli to, że zarówno swoją psychikę jak i swoją historię odsłaniał przede mną powoli i stopniowo, zupełnie inaczej niż Victor, którego głos słyszałam w głowie przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Tym razem siadając do książki najczęściej nie miałam pojęcia, o czym będę pisać danego dnia i jak będzie wyglądała kolejna scena. Czasem miałam jakiś jej ogólny zarys, ogólne pojęcie, ale szczegóły pojawiały się dopiero później, w trakcie procesu. Trochę tak, jak gdybym trzymała nad płomieniem świecy kartkę papieru zapisanego niewidzialnym atramentem… Zaskoczył mnie podczas tej podróży nie raz. 


Wioleta Sadowska: Jak widzę, same zaskoczenia. Co jednak okazało się największym wyzwaniem w przedstawianiu losów Szeryfa?

Z.D. Wittner: Zachowanie psychologicznej wiarygodności postaci. John Behringer, którego historię opisałam w "Drugim życiu", jest zupełnie innym człowiekiem niż Szeryf, którego pamiętamy z Little Star, a jednocześnie przecież nieuchronnie się nim staje. Musiałam ukazać tę przemianę w sposób, który byłby prawdopodobny, tak aby osoba, która przeczyta tę książkę, miała wrażenie, że rzeczywiście mogło to tak wyglądać. Jednocześnie nie chciałam w żaden sposób oceniać tej postaci, ani jej potępiać, ani usprawiedliwiać. Ostateczną ocenę jak zwykle zostawiam czytelnikom.

Wioleta Sadowska: I tej oceny nie da się uniknąć. Czy piekło może być czymś znajomym i bezpiecznym?

Z.D. Wittner: Niestety, może. Wie o tym każdy, kto doznał w życiu traumy albo był ofiarą przemocy, zarówno dziecko, jak i dorosły. Piekło rozumiane jako stan umysłu i psychiki jest dla takiej osoby codziennością i ostatecznie staje się częścią jej tożsamości, tak jak to się stało w przypadku Johna. Bardzo trudno jest zmienić ten stan rzeczy, ponieważ dla kogoś takiego on jest normą. Osoba silnie straumatyzowana nie zna innej rzeczywistości, nie jest w stanie wyobrazić sobie, że można żyć inaczej. Dlatego ludzie popadają w nałogi, popełniają samobójstwa albo sami zostają sprawcami przemocy. Twardo stoję na stanowisku, że nie powinno się oceniać nikogo zbyt pochopnie, jeśli sami nie postawimy się na jego miejscu i nie spojrzymy na świat jego oczami chociaż przez chwilę. Nikt nie budzi się rano i nie decyduje, że od dzisiaj zacznie czynić zło. To proces długi i powolny, który można odwrócić, ale wymaga to olbrzymiego wysiłku i wiary. W przypadku Johna tego zadania podejmuje się Eddie Castillo, który widzi w nim człowieka i wierzy, że jest w stanie mu pomóc wydostać się z ciemności. W pewnym sensie staje się to jego obsesją, a ja uwielbiam ludzi ogarniętych obsesją.

Wioleta Sadowska: Eddie Castillo to kolejny bohater z potencjałem do wykorzystania. Moje końcowe refleksje po przeczytaniu Pani najnowszej książki oscylowały wokół tematyki złożoności ludzkiej natury oraz tego, czy pochodzenie determinuje nasz przyszły los. Jestem ciekawa, jakie pytania Pani sobie zadawała, pisząc tę powieść?

Z.D. Wittner: Motywem przewodnim tej książki jest zbawienie, odkupienie win. Postawiłam sobie pytanie, czy to w ogóle jest możliwe w przypadku kogoś takiego jak John. Czy możliwe jest wydostanie się z ciemności i odwrócenie biegu własnych losów w momencie, gdy już wszyscy się od nas odwrócili i postawili na nas krzyżyk? I muszę powiedzieć, że po skończeniu tej historii doszłam do wniosku, że tak, to jest możliwe. Człowiek nigdy nie znajduje się w ciemności tak absolutnej, żeby nie zdołał się wydostać do światła. Musi tylko znaleźć się jedna iskra, ten jeden płomyk, który tę ciemność rozproszy. Czasem wystarczy jedno zdarzenie, jedna osoba, którą los postawi na naszej drodze, żeby nasze życie się zmieniło. John Behringer to przykład dość ekstremalny, ale dotyczy to także na przykład osób z depresją, lub ofiar długoletniej przemocy. Można się wydostać z tego piekielnego kręgu mimo wieloletniego cierpienia. Można się uwolnić.

Moja bliska przyjaciółka zauważyła po przeczytaniu tej książki, że John jest osobą, która nie ma w życiu nic. Na niczym mu nie zależy, niczego nie pragnie, nawet nie wie, czego powinien pragnąć. Jest kompletnie zagubiony, jedyne, co w życiu zna, to cierpienie. Nic nie przynosi mu ulgi, ani związki z ludźmi, ani praca, ani rodzina, ani wojsko… Całe jego życie to rozpaczliwe próby odnalezienia czegoś, co przyniosłoby jego życiu jakiś sens. Znam wiele takich osób. 

Wioleta Sadowska: „Drugie życie Johna Behringera” to książka będąca również barwną podróżą po Ameryce. Co Panią najbardziej intryguje, zadziwia, lub szokuje w Stanach Zjednoczonych?

Z.D. Wittner: Ludzie. Amerykanie wbrew pozorom są niezwykle otwarci i życzliwi. Uśmiechają się, zagadują, opowiadają anegdotki, nawet jeśli widzisz ich po raz pierwszy w życiu. Jeśli zapytasz ich o drogę, wszystko ci pokażą, wyjaśnią i pomogą najlepiej, jak potrafią. Spotykałam ludzi wyglądających na kryminalistów, którzy pracowali w ośrodkach pomocy społecznej albo sklepikach prowadzonych przez swoich rodziców. Wszyscy byli bardzo zaangażowani w życie swojej wspólnoty i pomoc innym. Mam wrażenie, że obraz Amerykanów kreowany przez media niewiele ma wspólnego z rzeczywistością.

Z drugiej strony jest to kraj olbrzymich kontrastów, szczególnie w materialnym sensie. Jest to o wiele bardziej uderzające niż w Europie. Na ulicach jest mnóstwo bezdomnych, a w Stanach można stać się bezdomnym z przerażającą łatwością. Wystarczy ciężko zachorować, i bum – koszty leczenia potrafią pochłonąć dorobek całego życia i jeszcze pogrążyć kogoś w długach, a nie każdego stać na ubezpieczenie zdrowotne. Jest mnóstwo bardzo ciężko pracujących ludzi, których nie stać nawet na pokrycie swoich podstawowych potrzeb. Tego też nie zobaczy się w mediach na co dzień.

Wioleta Sadowska: Wiem, że całkiem niedawno przyjechała Pani do Ameryki i tym samym zrealizowała jedno ze swoich wielkich marzeń. Jestem niezmiernie ciekawa, jak wygląda w Pani przypadku zderzenie marzeń z rzeczywistością?

Z.D. Wittner: Ameryka okazała się dokładnie taka, jak się spodziewałam. Spędziłam wiele lat na poznawaniu amerykańskiej historii i kultury, bo to właśnie oznacza dla mnie fascynacja Ameryką, chociaż niektórym się wydaje, że cieszy mnie hegemonia wielkich korporacji i to, że każdy ma konto na Twitterze. Dzięki temu mniej więcej wiedziałam, czego oczekiwać i nie zawiodłam się. Znalazłam tutaj dokładnie to, czego szukałam. Może zabrzmi to dziwnie, ale mam poczucie, jak gdybym wróciła do domu.

Wioleta Sadowska: Skoro jesteśmy jeszcze w Stanach Zjednoczonych to zapytam, czym jest amerykańskie „rite of passage”? 

Z.D. Wittner: Użyłam tego wyrażenia w kontekście nieco żartobliwym – dla Johna jest to przyjęcie pomocy i wypicie piwa wspólnie z nieznajomym kierowcą w drodze do domu, którego tak naprawdę nie posiada. Jednak rytuał przejścia dla każdego jest inny i może być czymkolwiek, co pozwala nam poczuć, że naprawdę jesteśmy częścią tego fascynującego zjawiska, jakim jest Ameryka. Ja jeszcze swojego nie miałam, jednak wszystko przede mną. Póki co spełniło się coś, o czym marzyłam przez wiele lat – zobaczyłam pustynię. Zachód słońca nad Mojave to jedna z najpiękniejszych rzeczy, jakie widziałam w życiu. Proszę mi wierzyć, że zdjęcia nie oddają nawet ułamka rzeczywistości. 

Wioleta Sadowska: W książce pada mało optymistyczna konkluzja: „Cały świat był cmentarzem. Cały świat umierał, gnił od środka i nikogo to nie obchodziło”. To dość smutne podsumowanie naszej rzeczywistości...

Z.D. Wittner: To prawda, jednak musimy pamiętać, że to perspektywa Johna. Sposób, w jaki postrzegamy świat, zawsze jest odbiciem tego, co dzieje się w naszym wnętrzu. To nie tyle prawda o świecie, ile prawda o tym, jak wygląda jego życie i w jaki sposób postrzega rzeczywistość. I faktycznie jest to smutne i przerażające.


Wioleta Sadowska: „Drugie życie Johna Behringera” to druga część zaplanowanej Trylogii Południowej. Kiedy więc możemy spodziewać się wydania trzeciego, finałowego tomu?

Z.D. Wittner: Szczerze mówiąc, jeszcze w tej chwili nie jestem w stanie tego powiedzieć. Jestem na etapie planowania, wiem już mniej więcej, o czym będzie nowa książka, jednak czuję, że na razie przede wszystkim muszę odpocząć. "Drugie życie" kosztowało mnie bardzo dużo pracy i było wyczerpujące zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Poza tym wydałam jeszcze anglojęzyczną wersję "Drogi do Little Star", która jest dostępna na Amazonie, i napisałam kilkanaście opowiadań, które mam zamiar wydać w niedalekiej przyszłości w postaci zbioru. Do tego piszę właśnie scenariusz i redaguję drugi, już gotowy. Jak Pani widzi, nie spoczywam na laurach 😉 

Wioleta Sadowska: I bardzo mnie to cieszy. Czy trzeba być odważnym, by udać się w tę amerykańską podróż wraz z Szeryfem?

Z.D. Wittner: Moim zdaniem przyjęcie perspektywy kogoś takiego, jak John Behringer, choćby i na krótki czas, wymaga dużo odwagi. Przy okazji możemy też dowiedzieć się jakiejś prawdy o sobie – prawdy, której niekoniecznie chcielibyśmy stawić czoła.

Wioleta Sadowska: Jakiej zatem prawdy dowiedziała się Pani o sobie podczas pisania tej książki?

Z.D. Wittner: Że jestem niezwykle uparta i kończę to, co zaczęłam, nawet jeśli jest to przedsięwzięcie tak spore, jak książka, o której rozmawiamy.

Wioleta Sadowska: Co na koniec naszej rozmowy chciałaby Pani przekazać czytelnikom Subiektywnie o książkach?

Z.D. Wittner: Bardzo dziękuję wszystkim, którzy sięgnęli po moje książki. Bardzo wiele to dla mnie znaczy. Mam nadzieję, że ich lektura przyniesie czytelnikom dużo emocji, zarówno tych pozytywnych, jak i tych trudnych, i zostanie z nimi na dłuższy czas. 


"Drugie życie Johna Behringera" to wciągająca historia człowieka, który pomimo wielkiego zła, jakie nosi w sobie, może wywołać także nić sympatii i pewnego zrozumienia. To książka zaskoczenie, obowiązkowa dla czytelników zafascynowanych zdewastowanymi osobowościami.


Wywiad został opublikowany w ramach współpracy z autorką.

19 komentarzy:

  1. Uwielbiam czytać Twoje wywiady.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fakt - rozmowa ciekawa i zachęcająca do lektury, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie miałam okazji poznać twórczości tej autorki, ale rozmowa do tego zachęca.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawy proces tworzenia książki. Wydawałoby się, że autor siada i wie co chce napisać, a tu się okazje, że tak historia płynie w trakcie pisania. Fascynujące.

    OdpowiedzUsuń
  6. autorki twórczość nie jest mi znana niestety

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie znam żadnych książek napisanych przez autorkę, ale wywiad czyta się z przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawa rozmowa. :)

    To jest spory problem, właściwie na całym świecie marnuje się wiele żywności.

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ta analiza człowieka przegranego z przekonaniem że już nic go nie przywróci normalnemu życiu napewno bardzo trudna i ciekawa tym bardziej , że pojawia się chyba światło w tunelu.
    Nie czytałam ,ale z wywiadu to wysłuchałam
    Interesujące

    OdpowiedzUsuń
  10. Zarówno bardzo ciekawy, dobrze przeprowadzony wywiad jak i sposób oraz podejście autorki do pisania zachęcają do lektury.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zaciekawiłaś mnie tą rozmową.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger