"Sprawy mistyczne i tajemnicze wymagają właściwej oprawy". Margota Kott o swojej książce "Ścigając wiatr"

 

Klimatyczna kawiarnia i opowieści o duchach, a w tle powstająca książka dokumentująca istnienie życia po śmierci — właśnie te elementy znajdziecie w nowej czytelniczej propozycji Margoty Kott pod tytułem "Ścigając wiatr". Propozycji nietuzinkowej, wyzwalającej kolejne pytania o sens naszego istnienia. Zapraszam do przeczytania mojej rozmowy z autorką.


Recenzja książki "Ścigając wiatr" - KLIK

Autorka zdjęcia - Ezo Oneir



Margota Kott to absolwentka biologii, a także studiów podyplomowych z kryminologii i kryminalistyki, pomocy psychologicznej oraz socjoterapii. Wielbicielka kotów, kryminałów, w tym Sherlocka Holmesa i czeskiej literatury. Jest autorką powieści kryminalnych, powieści psychologicznej i poradnika. Laureatka wielu konkursów literackich, obecnie prowadzi firmę w branży nieruchomości.





Wioleta Sadowska: O co zapytałaby Pani ducha osoby zmarłej, gdyby taka istota pojawiła się  na Pani drodze?

Margota Kott: Zależy kogo bym spotkała. Jeśli byłby to ktoś z rodziny zapytałabym o rzeczy, o których wcześniej nie udało mi się porozmawiać. Wyjaśnienia rodzinnych tajemnic, zapewnienie o miłości i przywiązaniu, wiedza na temat pewnych faktów. Oczywiście chciałabym wiedzieć także, czy żyją, co robią i czy faktycznie istnieje równoległa rzeczywistość, Druga Strona. 

Wioleta Sadowska: Dlaczego pisarka kryminałów zdecydowała się na napisanie historii związanej z widzeniem duchów osób zmarłych?

Margota Kott: Piszę nie tylko kryminały, chociaż najczęściej jestem kojarzona z tym gatunkiem. Jednak mam na koncie także powieść psychologiczną „Opiekunka” oraz książki dla dzieci. 

Wracając jednak do kryminałów. Zacznę od osoby Sherlocka Holmesa, miłości mojego życia. A właściwie od jego twórcy, Sir Arthura Conan Doyla. Z wykształcenia był lekarzem, agnostykiem religijnym. Duchowości poszukiwał gdzie indziej. W ten sposób odkrył spirytyzm, który wówczas był bardzo modny. Conan Doyle poświęcił się badaniu zjawisk paranormalnych, brał również udział w seansach wywoływania duchów. Spirytyzm traktował bardzo poważnie, poświęcił mu ponad 30 lat życia. Napisał o tym nawet kilka książek. Jak widać naukowe podejście do świata nie wyklucza równoległego zainteresowania duchowością. 

Podobnie jest w moim przypadku. Temat związany z widzeniem duchów zmarłych sam „wszedł mi w ręce”. Skontaktowała się ze mną bowiem pewna starsza kobieta. Wypowiedziała słowa, które stały się fundamentem powieści:

- Czytałam wszystkie pani książki. Spodobały mi się. I doszłam do wniosku, że jest pani jedyną osobą, która może opisać i wydać moje historie. Bo wie pani, ja posiadam Dar…

Odłożyłam więc na bok kryminał, który właśnie pisałam i zabrałam się za pracę nad książką „Ścigając wiatr”. Dla smaczku dodam jedynie, że powieść „Zaginiona żona”, którą wcześniej pisałam, jest pierwszą z cyklu o toruńskiej jasnowidzce — medium. I jak tu nie wierzyć w przypadki?


Wioleta Sadowska: Tak, zdecydowanie nie ma przypadków. Co okazało się najtrudniejsze w spisywaniu opowieści Pani Anny, czyli powieściowej Zofii?

Margota Kott: Pani Anna jest osobą starszą, schorowaną, prawie niewidomą. W dodatku nie posiada komputera, a tym bardziej Internetu. Kontakt był mocno utrudniony. Pozostawały telefony i listy. Na żywo widziałyśmy się dwa razy. Odwiedziłam ją w jej domu, na drugim końcu Polski. Pani Anna spisywała swoje wizje odręcznie, na kartkach w kratkę wydartych z zeszytu. Czasami ciężko było się doczytać, złapać kontekst. Problemy techniczne to jedna sprawa. Pozostawała jeszcze forma przekazu. Po dłuższych przemyśleniach i próbach doszłam do wniosku, że wypowiedzi książkowej Medium pozostawię w jak najmniej zmienionej formie. Niechaj Medium mówi własnym głosem i stylem, a Pisarka swoim. Przez to książka zyskała na autentyczności, tak mi się wydaje.

Wioleta Sadowska: Czy Pani Anna przeczytała „Ścigając wiatr”?

Margota Kott: Oczywiście! Każdy fragment, który pisałam na bieżąco był przez nią korygowany. Niekiedy opowiadała mi historie bardzo prywatne i intymne, dotyczące na przykład jej dzieciństwa. Gdy je odczytywałam przez telefon lub wysyłałam wydruk pocztą nagle decydowała, że ten czy inny fragment nie może ujrzeć światła dziennego, pomimo, iż osoby, których dotyczył już nie żyją. Czasem zacierała się granica pomiędzy biografią, a powieścią, lecz to moim zadaniem było pilnować, by ostatecznie nie przekroczyć linii demarkacyjnej. Kiedy pani Anna otrzymała wreszcie wydrukowaną, ostateczną wersję powieści „Ścigając wiatr” niezwykle się wzruszyła. Ja także, chociaż z nieco innego powodu. Spoczywała bowiem na mnie wielka odpowiedzialność. Chodziło przecież o zapis części czyjegoś życia. Powiem szczerze, odetchnęłam z ulgą, kiedy wyznała, że jest w pełni zadowolona. To była dla mnie największa nagroda. 

Wioleta Sadowska: Czy symboliczny tytuł książki był Pani pomysłem, czy może efektem kompromisu z Medium?

Margota Kott: Tytuł jest moim autorskim pomysłem. Nawiązuje bezpośrednio do cytatu z Biblii:

„Wiatr wieje tam, gdzie chce i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża".

Tytułowy wiatr, niczym duch, jest nieuchwytny. Nie da się zdefiniować, uchwycić, okiełznać. Jest wolny.

Autorka zdjęcia - Ezo Oneir

Wioleta Sadowska: Która z przywołanych opowieści Medium wywołała Pani największe zdumienie?

Margota Kott: Nie byłabym „kryminalistką”, czyli ogromną fanką kryminałów, gdyby umknęła mi historia ze szpitala i pomoc policji w rozwiązaniu sprawy zabójstwa. Nie chcę spolerować, ale pani Anna wykonała naprawdę dobrą robotę. Rozumiem jednak dlaczego nie chciała podjąć się współpracy długofalowej. Zachęcam do zgłębienia tego tematu, opisanego szczegółowo na kartach książki.

Wioleta Sadowska: To rzeczywiście mocno zaskakująca historia. Bycie Medium to dar czy jednak przekleństwo?

Margota Kott: Trudno jest mi to ocenić, ponieważ nie posiadam tych właściwości. Zastanawiam się jednak czasami czy mój zawód, zawód Pisarki, jest darem czy raczej osobistym przekleństwem. Szczególnie w chwilach zwątpienia, zmęczenia albo całkowitego odcięcia od rodziny w ostrej fazie pisania. Nie wiem, czy pisanie to nałóg, czy imperatyw wewnętrzny, w każdym razie przeszkadza normalnie żyć. Podobnie jak Dar Anny – Zofii. Dar komunikowania się ze zmarłymi. Obie jednak nie wyobrażamy sobie innego życia.

Wioleta Sadowska: Ciekawe porównanie. Intryguje mnie to, dlaczego Pisarka jest bezimienna?

Margota Kott: Najważniejszą osobą w powieści „Ścigając wiatr” jest pani Zofia, czyli Medium. Zadaniem Pisarki jest jedynie opisanie wizji i wspomnień głównej bohaterki. Jednak, w miarę rozwoju wydarzeń, Pisarka także staje się dramatis personae

Poza tym, nie zdradzając imienia i nazwiska pisarki, pragnęłam zabarwić powieść pewną dozą tajemniczości. Mam nadzieję, że mi się to udało.

Wioleta Sadowska: Czytelnicy z pewnością będą tę postać utożsamiać z Panią. Czy klimatyczna kawiarnia Literacka istnieje w rzeczywistości?

Margota Kott: Bardzo bym chciała. Literacka jest jednak tylko kompilacją znanych mi miejsc, ale także tych wymyślonych, klimatycznych przestrzeni, idealnych do takich właśnie spotkań jak te, opisane w powieści. Kameralna, cicha i przytulna kawiarenka sprzyja intymnym wyznaniom. W takim miejscu może zdarzyć się wszystko. Także to, w co trudno uwierzyć w codziennej bieganinie, w świetle dnia czy w otoczeniu hałaśliwego tłumu. Sprawy mistyczne i tajemnicze wymagają właściwej oprawy.

Wioleta Sadowska: Do kogo według Pani skierowana jest książka „Ścigając wiatr”?

Margota Kott: Do osób o otwartych umysłach. Takich, które chcą badać świat wszelkimi sposobami. Nie boją się pytać o rzeczy ostateczne, o życie i o śmierć. W naszych czasach, postrzeganych niekiedy jako bardzo materialistyczne, oparte na czystej nauce, jest miejsce na duchowe dociekania, na mistycyzm, wiarę. Myślę, że najbardziej chodzi o otwartość, brak mentalnych barier. Dogmaty nie są dobre. Każdy człowiek ma prawo do własnych przekonań, do ich zmian, korygowania, ciągłych poszukiwań. Od czasu, kiedy pojawił się Homo Sapiens, powstało bardzo wiele religii oraz wierzeń. Nie istnieje jednak jedna, tak zwana „właściwa ścieżka” poznania. Jest bowiem wiele dróg, które prowadzą do celu. 

W posłowiu napisałam wprost:

„Pasjonuje mnie pozostawianie uchylonych furtek do zaczarowanych ogrodów. Nie chcę niczego do końca definiować i zamykać w ciasnej klatce własnych przekonań. 

Najważniejszy jest bowiem otwarty umysł.”

Myślę, że właśnie to ostatnie zdanie bardzo spodobałoby się mojemu idolowi, Sherlockowi Holmesowi (śmiech!).

Autorka zdjęcia - Ezo Oneir

Wioleta Sadowska: Czytelnik znajdzie w Pani książce piękne batiki autorstwa Jolanty T. Wrzesińskiej. Jak wyglądała wasza współpraca?

Margota Kott: Joanna jest moją koleżanką. Pisze nastrojowe wiersze. Poza tym prężnie działa na rzecz kultury. Dwadzieścia lat temu założyła sekcję poetycką na Toruńskim Uniwersytecie Trzeciego Wieku. Fragmenty wierszy idealnie zgrały mi się z tematami kolejnych rozdziałów. Dla mnie oznacza to, że sztuka jest niezwykle uniwersalna.

Co do batików to dosłownie się w nich zakochałam. Są takie piękne, pełne różnych odcieni niebieskości. Wielki Błękit po prostu. Poprosiłam autorkę o zgodę na wykorzystanie zarówno poezji jak i reprodukcji batików. Uzyskałam ja i teraz książka lśni niezwykłym, akwamarynowym blaskiem. Wystarczy spojrzeć na tę niezwykłą okładkę. Powieść nabrała dzięki tym obrazom, malowanym specjalnymi farbami na czystym jedwabiu, dodatkowych znaczeń i głębi.

Wioleta Sadowska: W szczególności ten błękit jest mocno symboliczny. Jakie są Pani dalsze plany wydawnicze?

Margota Kott: Obecnie wróciłam do pisania pierwszego tomu serii o toruńskiej jasnowidzce – medium Magdalenie Hausmann. Mariaż kryminału i ezoteryki jest dla mnie bardzo fascynującym połączeniem, dającym ogromne możliwości literackie. Poza ciekawymi miejscami w moim rodzinnym Toruniu, na przykład kamienicą na Żeglarskiej, gdzie sto lat temu mieściła się Piwnica Przestępców, a obecnie buro nieruchomości mojej bohaterki, wybiorę się w podróż do Berlina. Tamtejsza księgarnia o wieloletniej tradycji oraz squoty i murale ożywiają moją wyobraźnię.

Wioleta Sadowska: Zapowiada się bardzo interesująco. Co na koniec naszej rozmowy chciałaby Pani przekazać czytelnikom Subiektywnie o książkach?

Margota Kott: Chciałabym ich wszystkich pozdrowić i życzyć samych udanych lektur. Takich, które zapadają w pamięć i serce.

Bardzo dziękuję za rozmowę.


Przeczytajcie koniecznie "Ścigając wiatr". To bardzo wartościowa książka, która skłoni was do szerokiej refleksji w temacie tego, co widzimy i czego nie dostrzegamy w codziennym biegu.

Wywiad został opublikowany w ramach współpracy z autorką.

10 komentarzy:

  1. Przeczytałem cały wywiad, nad książką się jeszcze zastanowię - coś wiem o nawiedzonych mieszkaniach, domach :-) . Pozdrawiam Wiolu :-) .

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani Margota - 'Kompendium wiedzy dla autorów kryminałów” to wystarczy aby określić jaka jest książka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Thank you for sharing this interview. Author seems very mysterious.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdjęcia są niesamowite. Wstęp "tajemnicza kawiarnia i rozmowy o duchach" to moje klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Książki nie czytałam, ale rozmowa zachęca do tego, aby po nią sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Interesujący wywiad i książka :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak zwykle to bardzo ciekawa rozmowa.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawa rozmowa i tematyka. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Myślę, że mogłaby mnie zaciekawić ta książka 😊

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger