"Tytuł nie ogranicza się wyłącznie do południowoafrykańskich mieszkanek, ale do wszystkich kobiet". Hanna Cygler o swojej książce pt. "Córki tęczy"

 

Na nową książkę Hanny Cygler czekaliśmy dość długo, dlatego z wielką radością powitajmy "Córki tęczy", która właśnie dzisiaj oficjalnie pojawia się w księgarniach. A ja w dniu premiery tej powieści chciałabym was zaprosić do przeczytania mojej rozmowy z autorką. Rozmowy o Afryce, o egzotyce tego kontynentu i oczywiście o kobietach.


Recenzja książki "Córki tęczy" - KLIK

Foto - Dawid Grzelak





Hanna Cygler to tłumaczka, będąca jednocześnie jedną z najpoczytniejszych polskich pisarek w segmencie literatury obyczajowej. Zadebiutowała w 2003 r. i do tej pory oddała w ręce czytelników 23 książki. Autorka kocha pisać o kobietach, a w swojej twórczości łączy wątki obyczajowe, romansowe i kryminalne. Gdańszczanka z urodzenia.










Wioleta Sadowska: Kim są tytułowe córki tęczy?

Hanna Cygler:  Mieszkańcy RPA mówią o sobie, że są ludem tęczy. W ten sposób opisują jedność różnych grup kulturowych, rasowych lub etnicznych po upadku w 1994 roku apartheidu, który oparty był na przekonaniu o wyższości rasy białej i dyskryminował pozostałą część ludności. To określenie zostało ukute przez arcybiskupa Desmonda Tutu, a później użyte przez Nelsona Mandelę, pierwszego czarnoskórego prezydenta RPA. Jej kobiety – czyli córki tęczy – są najważniejszą częścią tego narodu. Ale tytuł nie ogranicza się wyłącznie do południowoafrykańskich mieszkanek, ale do wszystkich kobiet.

Wioleta Sadowska: Afryka podobnież panią urzekła. Jak wyglądał proces zakochiwania się w tym kontynencie?

Hanna Cygler: Nie był taki gwałtowny, jakby można przypuszczać. Początkowo byłam zbyt oszołomiona, zbyt wystraszona, żeby móc się w pełni poddać magii Południowej Afryki. W moim przypadku było trochę podobnie jak z główną bohaterką, Zuzanną, która przed wyjazdem nasłuchała się od rodziny i znajomych mnóstwa dobrych rad i przestróg. 

A potem wyjechaliśmy poza miasto i doświadczyłam pierwszego afrykańskiego zachodu słońca, które kładło się do snu nad sawanną, pogrążając świat najpierw w czerwonych, a potem fiołkowych barwach. I już byłam zakochana.


Wioleta Sadowska: Pokazuje Pani w swojej książce, że w RPA nadal oddziela się ludzi ogrodzeniami, dzieląc społeczeństwo na „lepszych” i „gorszych” bliźnich. To spadek po  apartheidzie?

Hanna Cygler:  W okresie przed apartheidem i w czasie jego trwania dzielono ludność według rasy. Teraz ten podział związany jest głównie ze stanem majątkowym i wynika z obawy przed przestępstwami. W związku z tym mnoży się liczba firm zajmujących się ochroną. Według urzędników RPA armia prywatnych ochroniarzy jest liczniejsza od stanu osobowego policji i wojska razem wziętych. W coraz większym stopniu zamyka się dla zwykłych ludzi spore obszary dzielnic, przeznaczając je wyłącznie dla zamożnych mieszkańców. Dzisiaj Joy nie mogłaby już podejść pod rezydencję ojca w Waterkloof, tylko musiałaby się zameldować przy szlabanie kilkaset metrów dalej.

Wioleta Sadowska: Joy Makeba informuje nas, że nikt przytomny, zwłaszcza kobieta, nie błąka się po centrum Pretorii po dziesiątej wieczór. W Pretorii jest niebezpiecznie? 

Hanna Cygler: W centrum miasta jest niebezpiecznie, zwłaszcza dla samotnych kobiet. Może w niektórych dzielnicach zjawisko to występuje w nieco mniejszej skali. Po dziesiątej wieczór jest po prostu bardzo ciemno, gdyż występują systemowe wyłączenia prądu. Obecnie coraz bardziej dotkliwe. Wynikają z fatalnego zarządzania krajowego dostawcy energii ESKOM, kradzieży miedzianych kabli i korupcji. 

Wioleta Sadowska: Ta informacja o przerwach w dostawie prądu niewątpliwie zapada w pamięci. W Afryce nikt nie naśmiewa się z tradycji? 

Hanna Cygler: Nie ośmielę się powiedzieć, że nikt. Wiele wiejskich społeczności nadal obficie korzysta w codziennym życiu ze swego kulturowego dziedzictwa. Natomiast mieszkańcy miast rzadziej odwołują się do tradycji i o wiele częściej ulegają zagranicznym wpływom i modom.

Kultura Południowej Afryki należy do najbardziej zróżnicowanych na świecie. Mieszkańcy tego kraju posługują się jedenastoma językami, przy czym każda z tych grup ma własną dynamikę, kulturę i tradycję.  


Wioleta Sadowska: Czy mogłaby Pani powiedzieć, co człowieka kultury zachodniej może zachwycać w Afryce?

Hanna Cygler: Niewątpliwie są to sztuki piękne. Mieszkańcy krajów południowej Afryki mają niesłuchany dar tworzenia pięknych przedmiotów ze wszystkiego, co jest dostępne pod ręką. Może to być kawałek drewna, ale również drut czy zużyta puszka. Piękne są afrykańskie tkaniny. Jedno z najpiękniejszych muzeów, które widziałam, to galeria afrykańskiej sztuki współczesnej Zeitz MOCAA Museum, znajdująca się w odrestaurowanym starym silosie. 

Miałam również okazję zapoznać się z literaturą popularną RPA. Szczególnie przypadła mi do gustu tamtejsza pisarka Angela Makholva, pierwsza czarnoskóra autorka, która napisała kryminał w Południowej Afryce.

Wioleta Sadowska: W Afryce różne sprawy łączą się ze sobą w niezwykły sposób?

Hanna Cygler: Oczywiście, duchowość afrykańska jest prawdziwie holistyczna. Na przykład choroba to nie tylko wynik braku równowagi w organizmie, ale także brak równowagi w życiu społecznym, który może być związany z załamaniem się relacji rodzinnych, a nawet z przodkami. Poza tym stajemy się człowiekiem poprzez inne osoby. To jest właśnie filozofia ubuntu. To szacunek dla innych i wzajemna pomoc, gdyż wszyscy razem stanowimy całość. Prawda, jakie to piękne? 

Wioleta Sadowska: Piękne i jednocześnie niezwykle proste. Co łączy Helen, matkę Joy z Zuzanną?  

Hanna Cygler: Cóż, obie niezbyt dobrze wybrały swoich partnerów. Dały im miłość, energię, oddanie, a nawet pieniądze i… potem musiały radzić sobie same. Ale w zamian dostały nagrodę, wspaniałe dzieci. 

Wioleta Sadowska: Świat jest pełen takich właśnie kobiet, które zapracowały na sukces swoich mężczyzn?

Hanna Cygler: Otóż to. O których się nie wie, bo zawsze stały w cieniu wspieranych przez siebie mężczyzn. Trzeba więc szukać takich, którzy przynajmniej to docenią.

Wioleta Sadowska: Fascynuje Panią opisywanie procesu, w wyniku którego bohaterki stają się silnymi, niezależnymi kobietami? Czy odbiera to Pani jako pewnego rodzaju misję?

Hanna Cygler: Często kobiety, które znajdą się w trudnej sytuacji, nie widzą dla siebie wyjścia. Nieszczęście sprawia, że widoki na przyszłość są słabe. Ale one są. Czasem zależą od nas samych, a czasem trzeba pozwolić, aby pomogli nam inni. To jest takie swoiste pocieszenie, ale i obietnica, że naprawdę można wiele osiągnąć, jeśli damy sobie szansę. Zasadniczo uważam, że większość kobiet może być bardzo mocna, gdy tylko tego zapragnie. Wierzę, że kobieta w każdych warunkach jest w stanie znaleźć w sobie siłę do różnego typu działań, czy to ratujących jej psychikę, czy jej rodzinę. To kwestia uświadomienia sobie zagrożeń. To pewnie jest taka misyjna działalność. Chcę pokazywać kobiety, które mimo przeciwności losu są w stanie wyjść na prostą, mają w sobie dość odwagi i samozaparcia, by podjąć walkę i wygrywać.

Wioleta Sadowska: Czy przewiduje Pani napisanie kontynuacji „Córek tęczy”?

Hanna Cygler: Ta myśl mnie trochę kusi, bo bardzo polubiłam Joy i pisanie o Afryce. Muszę się jeszcze nad tym zastanowić, bo to jednak musiałaby być nieco inna książka. 

Wioleta Sadowska: Ufam, że taka kontynuacja powstanie. Cóż to za kwiat widoczny na okładce „Córek tęczy”?

Hanna Cygler: To narodowy kwiat RPA – srebrnik lub inaczej protea. Nazwa rodzaju nawiązuje do boga Proteusza, łatwo zmieniającego swoją postać. Dlatego też ten kwiat to również symbol zmiany i nadziei. Jak również znak narodowej drużyny krykieta, którą potocznie nazywa się Proteas.

Wioleta Sadowska: Obchodzi Pani w tym roku piękny jubileusz 25 lat pracy twórczej. Jak ocenia Pani obecny rynek wydawniczy?

Hanna Cygler: Tak, trudno uwierzyć, że to tyle lat. Pamiętam, jak prawie siedem lat czekałam na swój debiut, święcie przekonana, że kiedyś się uda. A dlaczego tak święcie? Bo w kulminacyjnym momencie moje maszynopisy czytało jednocześnie około stu osób. I to nie byli moi znajomi (śmiech). A teraz bardziej serio… Kiedyś debiutantowi trudno było zaistnieć, bo trudno było się przebić przez redaktorskie sito. Teraz z kolei ginie na rynku zasypanym przez tysiące nowo wydanych książek. Nie zmienia to w żaden sposób sytuacji, że powszechne czytelnictwo stale maleje.

Wioleta Sadowska: Co na koniec chciałaby Pani przekazać czytelnikom Subiektywnie o książkach?

Hanna Cygler: Wielu różnorodnych wspaniałych lektur. Bo z książkami jest jak z podróżami, czasem należy udać się na nieznaną wyprawę.



Polecam wam także obejrzeć moją rozmowę z autorką w ramach cyklu spotkań Legimi #PrologLive 😀


Premiera "Córek tęczy" już dzisiaj. Przezczytajcie koniecznie nową powieść Hanny Cygler!



Wywiad został opublikowany w ramach współpracy z Wydawnictwem Luna.

9 komentarzy:

  1. Ta rozmowa sprawiła, że jeszcze bardziej chcę sięgnąć po książkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa rozmowa. Może jednak po książkę sięgnę. W końcu ze dwie książki autorki bardzo mi się podobały.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ogromnie podoba mi się okładka tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję wywiadu. Świetnie przybliżył Autorkę, pozdrawiam znad biografii Marii Stuart Wiolu :-) .

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo lubię literaturę obyczajową, super wywiad :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnio jest bardzo głośno o tej książce.

    OdpowiedzUsuń
  7. Miałam przyjemność osobiście poznać p. Hanię. A Afryką też jestem zafascynowana. RPA jeszcze przede mną.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger