"Tak mi to Amodeus przedstawił i tak to napisałem". Jędrzej Fijałkowski o swojej książce "Rozmowy z Aniołem w czasach zarazy"

 

Wznowienie "Rozmów z aniołem w czasach zarazy" już na dniach pojawi się w księgarniach, więc to dobry moment na przypomnienie tej nietuzinkowej książki. Zapraszam do przeczytania mojej rozmowy z Jędrzejem Fijałkowskim, tak niecodziennej, jak niecodzienny jest ten zbiór - szczególnie potrzebny w trudnym czasie, z jakim przychodzi nam się obecnie mierzyć.


Recenzja książki "Rozmowy z Aniołem w czasach zarazy" - KLIK


Jędrzej Fijałkowski to absolwent studiów dziennikarskich z wieloletnią praktyką w tej branży. Autor pisze i redaguje teksty, był copywriterem, współpracował z wieloma polskimi czasopismami. Aktualnie związany z miesięcznikiem "Nieznany Świat", gdzie, od powstania pisma w 1991 roku,  jest stałym felietonistą. 





Wioleta Sadowska: Potrzebny nam, ludziom w XXI wieku, pośrednik do rozmów z Bogiem?

Jędrzej Fijałkowski: Zdecydowanie nie. Jest co prawda wielu uzurpatorów roszczących sobie niczym nie umotywowane prawo do tego pośrednictwa, jednakże są to zwykli ludzie, którym nieobce są wszelkie wady i grzechy główne. Poza tym, skąd taki ktoś miałby znać moje oczekiwania, nadzieje, a także możliwości podróżowania po szlakach wytyczonych przez nich.

Marek Rymuszko, naczelny „Nieznanego Świata” twierdził zawsze, że każdy ma swoją ścieżkę. Jakże więc ktoś inny mógłby mnie po niej prowadzić? Indianie mają taką swoją mądrość, twierdzącą, że aby poznać człowieka trzeba całe życie przejść w jego mokasynach. Jak dotąd nikt tego nie dokonał, oprócz właściciela tychże. Więc komu mógłbym zawierzyć, żeby mnie prowadził?

Obecne czasy charakteryzuje zagubienie człowieka, skotłowanego, przywalonego ciężarem rzeczywistości za którą nie nadąża. Wagą wyborów, które musi podejmować nie będąc na to przygotowanym. Ludzie stali się niepewni, chwiejni, niezdecydowani i w tym swoim rozdarciu szukają rozmaitych złotych cielców, zamiast spojrzeć w swoje wnętrze i zadać te wszystkie pytania sobie, nie zaś fałszywym prorokom. Wiem, że to łatwo powiedzieć, samo zadanie jednak jest na tyle trudne, a szukanie odpowiedzi – jeszcze trudniejsze, że może zająć całe życie. Stąd tak częste dziś pójście na łatwiznę i akceptowanie prawd, podawanych na tacy do wierzenia i nagłaśnianych przez rozmaite media lub środowiska. Szukamy więc kogoś do pomocy. W naszej tradycji tym pomocnikiem był Anioł Stróż więc i ja go przywołałem w potrzebie, choć ortodoksi mieli mi to za złe, uznając, że taki pomocnik nie powinien być związany z żadną religią. No, ale przecież nie mogłem przywołać elfa, czy jakiegoś innego gnoma, skoro miałem pod ręką znacznie bardziej opiekuńczą postać.

Wioleta Sadowska: Wszyscy o Nich zapomnieli, nikt ich nie przywołuje, nie prosi o pomoc. Czy zatem Aniołowie są w dzisiejszych czasach bezrobotni?

Jędrzej Fijałkowski: Tak mi to Amodeus przedstawił i tak to napisałem. Ludzie o wielu sprawach zapomnieli. Zapomnieli o rodzinie, sąsiadach, dobrym słowie, serdeczności, otwarciu na innych. Także o Aniołach. Ci zaś czują się zaniedbani i gdy tylko ktoś z Dołu woła o pomoc – na Górze rozlega się dzwonek odbierany przez dyżurnego Anioła, który natychmiast przywołuje opiekuna osoby dzwoniącej. Radość w Niebie jest wielka, ale i zazdrość, że to właśnie kolegę poproszono o pomoc i nadzieja, że skoro się zaczęło to na innych też przyjdzie kolej. Piszę w książce: "Pomyślcie o swoich Aniołach Stróżach. Nie dajcie im bezrobotnieć. Przywołujcie ich, kiedy tylko jest taka potrzeba. Niech schodzą na Dół, bo chcą tego sami, ale nie mogą bez naszego wezwania. Przyzywajcie Ich w czas niedobry, gdy znikąd oparcia, pomocy, nadziei, zaś na świecie smog, wirusy i zakłamanie. A kiedy już pomogą - prześlijcie im sheldrake’owym e-mailem 😁 Ucieszą się na pewno niebiańsko (niebiesko?)".

Wioleta Sadowska: Dlaczego Twoje rozmowy z Amodeusem, wydają się odpowiednie na czasy zarazy, jakie obecnie mamy?

Jędrzej Fijałkowski: Bo niepewność jutra wzrosła po wielekroć: stłoczeni w kwarantannach, obłożeni zakazami wstępu, zdeprymowani zagrożeniem życia jesteśmy narażeni na permanentny stres, który jest czynnikiem totalnie rozwalającym naszą psychikę i doprowadzającym organizm do wyczerpania. Szukamy jakiejś podpórki, punktu zaczepienia, nadziei na pozytywną zmianę, która mogłaby przynieść wybawienie. Przygnieceni codziennym wybujałym materializmem szukamy pierwiastka duchowości, jako odtrutki na otaczające nas niemożności.

Książka nie powstała jako antidotum na zarazę, ale w czasie jej trwania, stąd taki, a nie inny tytuł. 

Nasze rozmowy powoli jednak stawały się pewną wiwisekcją ludzkich zachowań i konsekwencji, jakie one za sobą niosą. To wszystko brzmi bardzo poważnie, ale zaręczam, że książka, jest znacznie łatwiejsza w odbiorze i czyta się ją łatwo, lekko i przyjemnie. W wywiadzie natomiast autor musi się wymądrzać, żeby dobrze wypaść przed krytykami.


Wioleta Sadowska: Wspominasz o wiwisekcji ludzkich zachowań. Obraz człowieka wyłaniający się z często niezwykle trafnych obserwacji Amodeusa nie jest dla nas łaskawy. Dlaczego?

Jędrzej Fijałkowski: Bo taka jest prawda. 

Zawołałem swojego Anioła w chwili, kiedy jak wielu innym, nagromadziło się mnóstwo spraw, które tworzyły wokół mnie złe energie i wymagały interwencji. W zasadzie na pewno interwencji mojej, ale jeśli ktoś mógłby mnie wesprzeć, czemu nie? Potrzebowałem to ogarnąć i to wszystko z siebie „wypisać”. Brakowało mi adwersarza albo raczej interlokutora, który prowokował by mnie do zajęcia konkretnego stanowiska wobec tego, co się wokół dzieje. Kogoś do oceny mojego stanowiska w kwestiach podnoszonych w książce, który grałby rolę advocatus diaboli. Niestety w wielu fragmentach naszych rozmów mój Anioł grał rolę oskarżyciela. I wówczas ja stając się obrońcą – miałem naprawdę trudny orzech do zgryzienia. Nie potrafiłem wybronić gatunku ludzkiego, działającego współcześnie jak gość niespełna rozumu, piłujący gałąź na której siedzi. Demolka środowiska, przeludnienie, nierównomierny dostęp do podstawowych dóbr: żywności, wody, segregacje rozmaitego rodzaju, zanik człowieczeństwa. Mija właśnie czas, w którym można jeszcze uratować Ziemię. Ostatni dzwonek. Zdumiewające, ale nie wszyscy zdają sobie sprawę z tej konieczności, zachowując się niczym ludzie w słynnym już przeboju filmowym: „Nie patrz w górę”.

A przecież, jak ktoś wyliczył, wystarczyłoby 70 000 ludzi, aby za pomocą medytacji zmienić nastawienie całej ludzkości.

Więc nie byłem dobrym adwokatem. Anioł miał dowody, których nie zbiłby nawet mecenas Dubois.

Wioleta Sadowska: Niestety, ludzie sami podrzucają mu te dowody. Co sprawia, że jest tak, jak jest, chociaż miało być lepiej?

Jędrzej Fijałkowski: Nie umiemy, nie potrafimy, nie chcemy się zmienić. Jesteśmy skansenem, który chce mieć zamknięte oczy na wszystko co poza ten skansen wybiega. Ogrodziliśmy się od postępu, od nowości, tkwimy zaskorupiali w swoich tradycjach, zatęchłych, niemodnych, ale „ojcowych” przekonaniach. Zasklepieni na swoim podwórku, nie otwieramy się, nie próbujemy stworzyć czego wspólnego, większego, dla dobra wszystkich. Zawsze ktoś, albo jakaś grupa będzie przeciw. Poza tym, bliższy nam jest dzisiejszy,  doraźny, natychmiastowy zysk, pieniądz, sukces, niż wizja świetlanej przyszłości jutro. Póki nie padnie stary paradygmat wartości – póty nie pójdziemy krok naprzód. Nie jesteśmy w stanie dokonać zmian, zresztą na drobne zmiany jest już za późno. Musielibyśmy zacząć całkiem od początku. A to jest niemożliwe, jeśli nie przyjmiemy innej skali wartości, jeśli nie zaczniemy wszystkiego od zupełnie nowych podstaw.

Wioleta Sadowska: Myślisz o wartościach duchowych? Jak w obecnych, silnie skomercjalizowanych czasach, pogodzić ścieranie się rywalizujących ze sobą płaszczyzn – duchowej i materialnej?

Jędrzej Fijałkowski: Uff! Niedobrze. Boję się, że nie będzie krótko i prosto, choć się postaram. To mój konik i poświęciłem mu trochę życia. Skoro czasy są skomercjalizowane, wydawałoby się, że sprawa jest oczywista: zważono, policzono... i po sprawie. Matematyka, fizyka, chemia... i wszystko jasne. Otóż nie jest to takie proste. Agnieszka Osiecka napisała: „Życie to forma istnienia białka, ale w kominie czasem coś załka”. I miała rację. 

Jako dziennikarz miałem przyjemność i zaszczyt rozmawiać z ludźmi nauki, którzy prezentowali odmienne poglądy na ten temat, przeczytałem wiele tekstów obu stron, gdzie wszyscy jednak przyznają, że nauka i duchowość coraz więcej mają wspólnego i że poznać rzeczywistość można jedynie za pomocą ich obu. Nieżyjący już prof. dr hab. Jerzy Vetulani, neurobiolog, biochemik, wspaniały uczony i cudowny człowiek, zauważył, że: „Nowoczesna neurobiologia dowodzi, że prymitywny materializm jest nie do utrzymania, podział na duchowe i materialne jest podziałem sztucznym. Nasz mózg pokazuje dowodnie, że uznawany przez Kartezjusza dualizm: ciało-dusza się nie utrzyma. Widzę raczej powrót do Spinozy, który twierdził, że duch i materia są dwoma aspektami jednej substancji – jakby jednym przedmiotem, ale oglądanym z różnych perspektyw”… 

Potwierdzał to nieco innymi słowy ks. prof. dr hab. Michał Heller, światowej sławy uczony, filozof, fizyk, kosmolog, teolog, uznając, że „Poszukując dogłębnego zrozumienia rzeczywistości, nie można pominąć ani pytań naukowych, ani pytań religijnych. Nauka i religia wspierają się wzajemnie w tym poszukiwaniu. Religia bez nauki przeradza się w zaślepienie i fanatyzm. Nauka bez religii daje obraz ostry, ale niepełny i fragmentaryczny".

Wioleta Sadowska: Czy zatem fizyka kwantowa może pokazać nam zupełnie inne wymiary naszego jestestwa?

Jędrzej Fijałkowski: Tak. Tylko, jak wspomniałem, nie wiem, czy jako ludzkość jesteśmy na to przygotowani, pełni dotychczasowych dogmatów, tradycji, skostniałych wyobrażeń o świecie. 

Nauka przynosi wiele nowych wyjaśnień dotyczących zjawisk, które dotąd były poczytywane, za przejawy świata niematerialnego. Zwłaszcza fizyka kwantowa, która całkowicie zmieniła oblicze nauki, odchodząc od determinizmu, będącego podstawą fizyki klasycznej. Tylko jeden przykład: skoro cząsteczka może być w dwóch miejscach jednocześnie, co fizyka kwantowa udowadnia – może jest to dostępne i większym obiektom. To się nazywa w psychotronice bilokacja. Są ludzie, którzy doświadczali tego zjawiska, jednakże nikt nie traktował tego poważnie. A tu, masz! Samo zjawisko jest możliwe. Co dalej? W ciekawych czasach żyjemy. Szkoda, że nie umiemy tego uszanować i docenić!

Fizyka kwantowa daje coraz więcej wyjaśnień i co zdumiewające – zmieniających dotychczasowe pojęcie o otaczającym  nas świecie.  Dzięki niej możemy zrozumieć wiele zjawisk dotąd przedstawianych, jako nierzeczywiste, bo nie dające się zauważyć i odczytać naszymi oszukańczymi zmysłami.

Nam wciąż jednak trudno jeszcze w to uwierzyć. 

Wioleta Sadowska: Pozostając zatem w temacie wiary. Co sceptycy znajdą w „Rozmowach z Aniołem w czasach zarazy”?

Jędrzej Fijałkowski: Wszystko co będzie ich interesować. Wystarczy, że zrezygnują z czytania moich osobistych  przypadków i zdarzeń, anegdot i przypowieści oraz opuszczą postać Anioła, uznając jego wypowiedzi za słowa autora. I całość będzie dla nich do zaakceptowania. Chyba, że zechcą zaprzeczać faktom...

Wioleta Sadowska: Czy jest jakiś temat, na który nie chciałbyś rozmawiać ze swoim Aniołem Stróżem?

Jędrzej Fijałkowski: Nie. To on nie chciał ze mną rozmawiać na niektóre tematy.

Wioleta Sadowska: Rozumiem zatem, że nie dowiedziałeś się tyle, ile chciałeś?

Jędrzej Fijałkowski: Amodeus jest bardzo lojalnym pracownikiem Niebios, ma świadomość, że przekazywanie ludziom, nawet zaprzyjaźnionym, informacji przekraczających możliwość ich percepcji lub informacji antycypujących, mogłoby być niebezpieczne. I zamieszać niepotrzebnie w ich głowach. Czasami jednak w ferworze dyskusji jakieś wiadomości nieopatrznie mu się wymsknęły. Ocenzurował je bezlitośnie w ostatniej fazie powstawania książki. Byłem na niego trochę zły, ale z drugiej strony całkowicie go rozumiałem.

Mieliśmy lekko licząc naszych spotkań z pół setki. Zgodził się na publikację połowy z nich. W ostatniej chwili odrzucił jeszcze dwie rozmowy, dlatego ich liczba jest taka nieokrągła. Niestety. Nie macie pojęcia, jak trudna jest dyskusja z Aniołem w sprawach zasadniczych...

Wioleta Sadowska: Masz cały czas zapasy pigwówki?

Jędrzej Fijałkowski: To taka bułka odrostka. Mój pigwowiec owocuje na szczęście co roku, tak więc stan piwniczki jest stale uzupełniany. Myślę, że gdyby Amodeus przyleciał z kumplami – starczyłoby dla wszystkich. (Jak wiadomo z książki – Aniołowie piją po jednym kieliszku, wyczarowując go z dłoni.)


Wioleta Sadowska: Czy Amodeus w vansach i jeansach nadal Cię odwiedza?

Jędrzej Fijałkowski: Oczywiście, choć nieco rzadziej. Ostatnio, gdy był, pokazał mi swoje złote skrzydła – atrybut Anioła z pierwszego szeregu. Po czym przywdział swoje stare, mówiąc, że nie lubi blichtru, choć szanuje swój awans. Na FB i na mojej stronie staram się zawsze zamieścić relację z kolejnej wizyty. Z okazji premiery książki odbyło się spotkanie, które relacjonowała nawet NAP (Niebiańska Agencja Prasowa), zamieszczając nasze wspólne zdjęcie wykonane przez redaktor Agatę Bleję.

Wioleta Sadowska: Rozumiem zatem, że powstanie drugi tom waszych rozmów?

Jędrzej Fijałkowski: Chciałbym, jednakże na razie „wypisałem się”, a nie chciałbym, aby druga część była niczym rozmydlony sequel po dobrym filmie. Musi coś jeszcze trochę „narosnąć”, żebym się zdecydował. Oczywiście będę to jeszcze konsultował z Amodeusem.

Wioleta Sadowska: Co na koniec chciałbyś przekazać czytelnikom „Subiektywnie o książkach”?

Jędrzej Fijałkowski: Żeby szukali własnej ścieżki i własnego Anioła. Dość łatwo zmaterializować go w swojej podświadomości, która mając przed sobą taką skrzydlatą postać powoli będzie odpowiadać na nasze wewnętrzne pytania, jakby czynił to wysłannik Niebios. Nie zdajemy sobie sprawy, że czasami wystarczy bardzo chcieć, aby, jak opisałem to w książce, miejsce do parkowania, zarówno w rzeczywistości, jak i w przenośni „znalazło się samo”. Czego na pewno wielu czytelników niejednokrotnie doświadczyło osobiście.

A w post scriptum chciałbym zawrzeć sugestię, żeby jeśli jeszcze tego nie zrobili, pochylili się nad naszymi z Aniołem rozmowami, bo to lektura wyjątkowo odpowiednia na obecne czasy i w lekkiej formie odpowiadająca na wiele nurtujących nas dzisiaj pytań. I myślę, że jednak optymistyczna. A w każdym razie pozwalająca oderwać się na chwilę od codziennej rzeczywistości, której czasami mamy dosyć.


Zachęcam was do zajrzenia na stronę autora. Książka do nabycia w wydawnictwie Ars Scripti-2, w Księgarni Galerii „Nieznanego Świata” w Warszawie na Kredytowej 2 oraz w licznych księgarniach internetowych.


Materiał został opublikowany w ramach współpracy z autorem

8 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawa rozmowa. Książkę będę mieć na uwadze :-) . Chodzi za mną :-) . Pozdrawiam serdecznie Wiolu :-) . Temat w sumie na czasie ;-) .

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawa rozmowa, nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z książką autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze u ciebie mega ciekawie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niepewność jutra... jakie to na czasie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratuluję bardzo ciekawego wywiadu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Będę miała na uwadze ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger