"Chyba najtrudniej było uwierzyć w to, że pisanie ma sens". Marek Marcinowski o swojej powieści "Wiele do stracenia"

Giełda podobno nigdy nie śpi, a w świecie napędzanym żądzą pieniądza, nie ma miejsca dla słabszych. Z okazji wczorajszej premiery debiutu Marka Marcinowskiego  pt. "Wiele do stracenia" porozmawiałam z autorem o świecie finansów i wielkich pieniądzach. Zapraszam do przeczytania naszej rozmowy.

Recenzja książki "Wiele do stracenia" - KLIK 


                                                                              



Marek Marcinowski to niepoprawny marzyciel i pasjonat rynków finansowych, podróży i fotografii. Au tor trenuje hobbistycznie fechtunek, uwielbia łamigłówki, szachy i jazdę na rowerze. Jest wielkim fanem gier planszowych i obserwacji astronomicznych. Prowadzi szkolenia giełdowe. Wydał książkę pt. "Sukces na giełdzie. Tajniki i wskazówki największych polskich ekspertów giełdowych".





Wioleta Sadowska: Jaką rolę w pozyskiwaniu pieniędzy odgrywa nasz umysł?


Marek Marcinowski: Być może się mylę, ale wydaje mi się, że jeśli najpierw coś dogłębnie przemyślimy, a dopiero potem zrobimy, przyniesie to lepsze efekty niż czynienie czegoś bezmyślnie. Także umysł odgrywa bardzo ważną rolę.


Na rynku finansowym umysł przydaje się do patrzenia na wszystko w szerszej perspektywie. Na przykład jeśli prezes danej spółki kreśli przed kamerami piękne wizje ekspansji swojej firmy i zwielokrotnienia zysków, a kadra kierownicza wyprzedaje akcje, to zawsze trzeba sobie zadać pytanie: skoro jest tak dobrze, to dlaczego osoby, które znają sytuację firmy od zaplecza, pozbywają się teraz akcji?


Wioleta Sadowska: Bardzo trafna konkluzja. Nie pytam o to bez powodu, gdyż nieodzowną częścią życia Andrewa Fresheta są pieniądze, a Pan świat finansów zna od przysłowiowej podszewki. Czy do napisania książki „Wiele do stracenia” potrzebny był Panu jakikolwiek research?


Marek Marcinowski: Z kwestii giełdowych to prawie nic nie musiałem sprawdzać, ale za to poświęciłem sporo czasu na poszukiwania jeśli chodzi o meksykańskie kartele (ponad sześćdziesiąt godzin, wliczając w to oglądanie filmów inspirowanych prawdziwymi wydarzeniami). Czasami zdarzały się sporadycznie mniejsze analizy (do paru godzin), a dotyczyły np. topografii Nowego Meksyku, fauny i flory Amazonii czy gatunków wina. W Nowym Jorku ostatni raz byłem siedem lat temu, więc też musiałem sobie co nieco przypomnieć.


Wioleta Sadowska: Myślę, że wątek pojawienia się kartelu narkotykowego będzie dla czytelników sporym zaskoczeniem. Jakie było największe wyzwanie podczas pisania Pana debiutanckiej książki?


Marek Marcinowski: Chyba najtrudniej było uwierzyć w to, że pisanie ma sens. Wiele razy już chciałem porzucić tekst, zwłaszcza po krytycznych opiniach, ale nanosiłem poprawki, potem kolejne i kolejne, aż w końcu małymi krokami udało się zniwelować największe mankamenty.


Wioleta Sadowska: Konstruktywna krytyka jest jak najbardziej wskazana. Mówi się, że każdy pisarz oddaje najwięcej z siebie w swojej pierwszej książce. Ile jest zatem Pana w kreacji postaci głównego bohatera?


Marek Marcinowski: Po części główny bohater był inspirowany postacią mojego bliskiego przyjaciela, także w tym miejscu niewiele było do dodania, ale sam także na pewnym etapie życia, kiedy zaraz po studiach przeniosłem się do stolicy, wpadłem w pracoholizm, więc tu na pewno jest jakiś wspólny rys.



Wioleta Sadowska: Czy pokazana w fabule powieści praca w świecie finansjery to prawdziwy wyścig szczurów?


Marek Marcinowski: Pewnie to zależy od miejsca, bo znam firmy z wręcz rodzinną atmosferą, ale i wiele korporacji, gdzie taki wyścig to chleb powszedni, zwłaszcza gdy system motywacyjny premiuje tylko liderów.


Wioleta Sadowska: Pozostając zatem w temacie finansów. Czy wielkie pieniądze uzależniają?


Marek Marcinowski: Myślę, że małe też mogą, ale to wszystko zależy od danego człowieka. Jeden przegra z alkoholem, inny zniszczy sobie zdrowie, grając po 18 godzin dziennie w gry komputerowe, ale większość jest bezpieczna. Akurat historia Boba jest luźno wzorowana na rzeczywistych wydarzeniach, które spotkały mojego kolegę.


Wioleta Sadowska: „Wiele do stracenia” to powieść sensacyjna. Co musi według Pana posiadać dobra książka osadzona w tym właśnie gatunku?


Marek Marcinowski: Wydaje mi się, że po prostu powinna wciągać. Jeśli o mnie chodzi, to pisałem, kiedy pojawiała się wena i starałem się dać z siebie wszystko. Potem czytałem to na spokojnie i usuwałem najsłabsze fragmenty. Później dawałem tekst żonie, która była moim pierwszym recenzentem. Jeśli była ciekawa, co się wydarzy dalej, pisałem kolejne sceny. Jeśli było słabo, to zaznaczała mi na żółto całe akapity i najczęściej musiałem je wyrzucić i napisać od nowa.


Wioleta Sadowska: Taka żona to skarb. Czy pomysł na tytuł powieści pojawił się od razu?


Marek Marcinowski: Zawsze jak jej mówię, że jest skarbem, to odpowiada bym jej tylko nie zakopywał. Naprawdę dobrze trafiłem. Kiedy brakowało mi weny, zwykle specjalnie dla mnie siadała do pianina i zaczynała grać oraz śpiewać, po czym zwykle nabierałem „mocy” do pisania. Oczywiście dla takich koncertów człowiek zrobi wszystko, a że żonie od mopa sztywnieją palce i ciężko jej się gra, więc od kilku lat w zasadzie głównie ja zajmuję się mopem i odkurzaczem 😀


Co do tytułu, to nie miałem pojęcia prawie do samego końca. Zebrałem parę pomysłów, zrobiłem kilka sond na forach literackich i wybrałem to, co podobało się czytelnikom.


Wioleta Sadowska: Jakie zatem opinie czytelników po skończonej lekturze ”Wiele do stracenia” ucieszą Pana najbardziej?


Marek Marcinowski: Chyba najbardziej ucieszyłbym się, gdyby opinie potwierdzały to, że moje pisanie ma sens i czytelnicy chcą bym je kontynuował. Dla mnie to nowy rozdział w życiu i do końca nie jestem pewien czy literatura jest tym, czym powinienem się zajmować. Pozwolę więc ocenić to odbiorcom.



Wioleta Sadowska: Kiedy możemy spodziewać się kontynuacji losów Andrewa Fresheta?


Marek Marcinowski: Niestety nie mam tej „mocy”, jaką posiada legendarny pan Remigiusz, którego podziwiam za szybkość. Z pierwszym tomem męczyłem się kilka lat, więc obawiam się, że kontynuacja pojawi się nie wcześniej niż pod koniec 2021 roku.


Wioleta Sadowska: Remigiuszowi chyba nikt nie dorówna. Pana książkę rekomenduje na okładce między innymi Andrzej Pilipiuk. Jak udało się zdobyć tę polecajkę?


Marek Marcinowski: To był czysty przypadek. Pisałem do wielu osób, ale nikt nie miał czasu. Nagle osoba, którą bardzo szanuję i podziwiam, podała mi adres mailowy pana Pilipiuka i tak to się zaczęło.


Wioleta Sadowska: Niebawem do księgarń trafi Pana książka dla dzieci pt. „Kosmoliski”. Opowie Pan więcej o tym tytule?


Marek Marcinowski: Kosmoliski to bajka edukacyjna przeznaczona dla dzieci w wieku 5-9 lat. Tajemnicze stworzenia zabierają Sarę i Krzysia w podróż po Układzie Słonecznym. Książka w pewnej części bazuje na bajkach, które opowiadam do snu swoim pociechom, starając się przybliżać im tematykę astronomii na zasadzie edukacji przez zabawę.


Wioleta Sadowska: Co na koniec chciałby Pan przekazać czytelnikom Subiektywnie o książkach?


Marek Marcinowski: Nie bójcie się spełniania swoich marzeń i działania w obszarach, na których temat ktoś twierdzi, że się do nich nie nadajecie. Jeśli nie spróbujecie, to się nie przekonacie.



"Wiele do stracenia" to wciągająca powieść sensacyjna, łącząca w sobie wiele elementów zapewniających godziwą rozrywkę czytelniczą. Gorąco polecam wam przeczytanie tego debiutu!

Wpis powstał w ramach współpracy z autorem

18 komentarzy:

  1. Piękny wywiad powstał Wiolu. Gratulacje. I zapraszam na Imperium lektur 2 - piątki z Windsorami. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo wyczerpujący i ciekawy wywiad. Na pewno zachęci wielu czytelników do sięgnięcia po książkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo coś dla mnie :) Muszę zapamiętać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny wywiad:) Książkę z chęcią bym przeczytała ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dawno nie czytałam dobrej powieści sensacyjnej, może za jakiś czas dam jej szansę. Gratuluję ciekawego wywiadu

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znałam wcześniej tego autora, dlatego wywiad dla mnie był bardzo ciekawy i zachęcił mnie do zapoznania się z jego twórczością :D Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kilka lat temu utarło się, że pan Mróz wydaje najwięcej w Polsce i może kiedyś faktycznie tak było, ale obecnie inni autorzy mu dorównują, jeśli nie prześcigają :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawa osobowość. Chętnie przeczytałabym tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Niesamowicie intrygujący wywiad. Autor wydaje się być ciekawą osobą.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kolejny ciekawy wywiad :) Miło się czytało :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Widzę, że autor ma rozległe zainteresowania. Ciekawe czy znajdą one odzwierciedlenie w jego twórczości.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo fajny wywiad! Widać, że przebiega naturalnie - brawo :)
    O autorze i książce nie słyszałam, ale będę musiała się przyjrzeć im bliżej!

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo ciekawy wywiad. Świetne pytania.

    OdpowiedzUsuń
  14. Dobra żona. Książka mnie ciekawi, także ta dla dzieci.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger