"Chętnie sięgam po losy zapomnianych bohaterek". Rozmowa z Weroniką Wierzchowską



Pytam na spotkaniach autorskich, pytam także w cyklu moich wywiadów na blogu. Dzisiaj chciałabym zaprosić was do przeczytania mojej rozmowy z Weroniką Wierzchowską, która popełniła książkę o prawdziwej zemście. Moją recenzję "Służącej" mogliście przeczytać kilka dni temu, a teraz chodźcie zobaczyć, co autorka ma do powiedzenia na temat tej właśnie książki.

Weronika Wierzchowska to z wykształcenia chemiczka, która przez dłuższy czas była zatrudniona w korporacji farmaceutycznej, a następnie w firmie kosmetycznej. Autorka od dziecka kocha książki, a jej fascynacja skupia się wokół historii zapomnianych, ciekawych kobiet. Gdy nie pisze, swój czas poświęca córce, mieszaniu w kuchennych garnkach oraz w chemicznych reaktorach.



Wioleta Sadowska: „Służąca” to powieść oparta na losach autentycznej służącej oraz autentycznego powstańca, którzy spotkali się na zesłaniu na Syberii. Jak znalazłaś tę niesamowitą historię?


Weronika Wierzchowska: Czytając książki! Każdy autor dużo czyta, to dlatego, że w pierwszej kolejności jesteśmy czytelnikami. I tak jakoś czytając wpadłam na służącą. Marianna żyła naprawdę, a jej przypadek znalazłam w artykule poświęconym procesom toczącym się w sądach XIX-wiecznej Warszawy. Z kolei powstaniec naprawdę nazywał się Adolf Januszkiewicz i był kolegą Mickiewicza. Jego losy znamy z zachowanych listów, które wysyłał z Syberii. Rzeczywiście podróżował po stepach, ubrany jak kirgiski arystokrata, i zawodowo zajmował się ludami zamieszkującymi Zachodnią Syberię. Niestety nigdy się z Marianną nie spotkał, to wszystko wymyśliłam.


W podobny sposób, czyli czytając różne starocia, wpadłam na postać przybranej córki Ćwierczakiewiczowej i napisałam o niej „Córkę kucharki”. Tak też znalazłam Helenkę Cholewicką, zapomnianą wielką primabalerinę i napisałam o niej powieść „Tancerka”. Identycznie było z pierwszą polską lekarką, Anną Dobrską, o której powstały dwa słuchowiska pt. „Pani doktor”. I tak też wpadłam na postać Soni Sawickiej, mrocznej handlarki żywym towarem, właścicielki najsłynniejszego warszawskiego burdelu, o której napisałam „Aksamitkę”. Oho! Sporo moich tekstów, to ubarwione, beletryzowane biografie o Polkach zupełnie zapomnianych, ale bardzo ciekawych.


Wioleta Sadowska: Dzięki Tobie te kobiety zyskują drugie życie. Marianna Zaczkiewicz to bohaterka, która jest w stanie przetrwać wiele cierpienia, aby w przyszłości zemścić się na swoich oprawcach. Czy pragnienie zemsty może zahartować człowieka i nawet zmienić jego charakter?


Weronika Wierzchowska: Z pewnością. Sama co prawda nigdy czegoś takiego nie przeżyłam, ale nie bez powodu motyw zemsty jest bardzo częsty w literaturze i filmie. Zemsta, czyli samodzielne wymierzenie sprawiedliwości, odpłacenie za krzywdy, pozwala zbudować dramaturgię utworu i ustawić odbiorcę, czytelnika, czy widza, po stronie skrzywdzonej ofiary, spowodować, że będziemy jej kibicować. W końcu spełnienie zemsty ma być satysfakcjonujące i upewnić nas w przekonaniu, że zło zawsze zostanie ukarane. Czy zemsta zmienia charakter bohatera? Jak najbardziej, na tym polega opowieść o zemście. Bohater zostaje skrzywdzony i dążąc do odpłacenia swoim katom sam ulega przemianie. Moja ulubiona powieść o zemście wymierzonej przez skrzywdzoną kobietę to „Zemsta najlepiej smakuje na zimno” Joe Abercrombiego.


Wioleta Sadowska: Kontynuując ten wątek, czy zemsta może doprowadzić do zguby?


Weronika Wierzchowska: Jak najbardziej, jak każda namiętność, która zbyt porwie bohatera. Tak samo do zguby może go dowieść miłość lub nienawiść. Wszystkie silne emocje, nad którymi bohater przestaje panować mogą go dowieść do zguby. Ale przede wszystkim ich zadaniem jest to, by go czegoś nauczyły, by go odmieniły.


Wioleta Sadowska: Jestem ciekawa, jak wyglądał Twój research dotyczący przedstawienia w książce warstwy ukazującej codzienne pełnienie służby w pałacu?


Weronika Wierzchowska: Wiesz, tak się jakoś złożyło, że jakieś dziesięć lat temu zafascynował mnie XIX wiek. Zaczęłam studiować wszystko co jest związane z tą epoką. Począwszy od poważnych esejów i mniej poważnych felietonów zebranych jako „Życie polskie w XIX wieku”, przez powieści i opracowania historyczne, aż po pamiętniki. Szczególnie te ostatnie są ważne przy badaniu realiów życia i mentalności ludzi, którzy wtedy żyli. Niestety służące pamiętników nie pisały, nie miały na to czasu, harowały od świtu do zmierzchu, a poza tym nie były wykształcone i często nie umiały czytać i pisać. O ich pracy i ciężkim losie powstaje coraz więcej opracowań. Dziś wiemy, że były to właściwie niewolnice i traktowano je fatalnie. To, co spotkało Mariannę nie było niczym wyjątkowym, okazuje się, że panicze z dworów i pałaców przechodzili inicjację seksualną najczęściej właśnie ze służącymi, uwodząc je lub po prostu gwałcąc. Najwięcej morderstw też dochodziło w relacjach pan-służba. Niektórzy tak się znęcali nad służącymi, że doprowadzali do ich śmierci lub odwrotnie, z zemsty za traktowanie służący potrafili zamordować swego pracodawcę.


Natomiast o życiu codziennym w pałacu dowiadujemy się najwięcej z pamiętników jaśniepaństwa, choć mało kto wspomina w nich o służbie.


Wioleta Sadowska: Takie fakty z pewnością wywołują wielkie emocje, ale nie tylko one. Wątek wywózek na Syberię również jest dość traumatyczny. Z pewnością nie był to łatwy temat do opisania?


Weronika Wierzchowska: Marianna i tak miała szczęście, bo trafiła tam pod koniec dziewiętnastego stulecia, pojechała na Syberię w wagonie. Co prawda pozbawionym wygód, ale zawsze miała okazję skorzystać z kolei transsyberyjskiej, która zresztą wówczas była jeszcze w budowie. Jej poprzednicy jechali na zesłanie kibitkami, czyli wozami aresztanckimi, ale tylko kawałek, bo większą część drogi pokonywali piechotą, często skuci łańcuchami. Na szczęście nie jest to kluczowe dla powieści i nie musiałam szczegółowo opisywać tej katorgi, to tylko epizod w losach Marianny.


Wioleta Sadowska: Czy „Służącą” można zakwalifikować do szeroko rozumianej literatury obyczajowej?


Weronika Wierzchowska: Jak najbardziej, to właściwie powieść obyczajowo-historyczna, tak mi się przynajmniej wydaje.


Wioleta Sadowska: Mam wrażenie, że fascynują Cię postacie silnych kobiet, gdyż takową jest Mania. Czy mam rację?


Weronika Wierzchowska: Tak, jak wspomniałam wcześniej, chętnie sięgam po losy zapomnianych bohaterek. Polskie kobiety od zawsze musiały być silne, to wiąże się z naszą historią, zaborami, wojnami, ciężkimi czasami, które czyniły Polki nadzwyczaj twardymi i zaradnymi. I tyczy się to wszystkich warstw społecznych, silne dziewczyny były zarówno służącymi, jak i lekarkami, baletnicami, kucharkami, a nawet prostytutkami. O tych już napisałam książki, ale czekają następne babki do upamiętnienia.

Wioleta Sadowska: Czy dostajesz od swoich czytelniczek zapytania dotyczące prawdziwych losów opisanych przez Ciebie postaci? Kobiety są ciekawe, prawdziwych biografii na których się wzorujesz?


Weronika Wierzchowska: Czasem tak, ale zdaje się, że dla większości czytelniczek to nie ma większego znaczenia. Mogę powtórzyć, że zawsze staram się trzymać sztywno biogramów postaci, dat i ważnych wydarzeń. Wymyślam tylko otoczkę, dodaję elementy sensacyjne, coś co ma budować dramaturgię i zaciekawić czytelniczki. Nie grzebię zbyt głęboko w życiorysach.


Wioleta Sadowska: Czy podczas pisania „Służącej” coś mocno Cię zaskoczyło?


Weronika Wierzchowska: Sposób na przeżycie pożaru na stepie, którego używają bohaterki powieści. I jeszcze może, że wśród kultur żyjących na rozległych terenach Zachodniej i Południowej Syberii kobieta była warta tyle co koza lub pies, a o wiele mniej ją ceniono niż konia.


Wioleta Sadowska: Jesteś z wykształcenia chemiczką, która przez dłuższy czas była zatrudniona w korporacji farmaceutycznej, a następnie w firmie kosmetycznej. Skąd więc pomysł na pisanie książek?


Weronika Wierzchowska: Z wewnętrznej potrzeby. Każdy w końcu przechodzi wypalenie zawodowe lub zmęczenie robotą. Ja leczyłam się książkami, najpierw tylko ich czytaniem, a potem także pisaniem.


Wioleta Sadowska: Biblioterpia posiada cudowną moc. Jesteś autorką kilkunastu powieści. Od jakiej książki najlepiej zacząć przygodę z Twoją prozą?


Weronika Wierzchowska: Nie ma to chyba większego znaczenia, choć wychodziło mi raz lepiej, a raz gorzej. Nie mam swojej ulubionej powieści, ale bardzo jestem zadowolona ze „Służącej”. Pozostałe też są spoko.


Wioleta Sadowska: A gdybyś miała wybrać jedną, ulubioną bohaterkę swoich książek to byłaby nią…


Weronika Wierzchowska: Chyba największy szacunek i respekt mam dla doktor Anny Tomaszewicz-Dobrskiej. O niej napisałam dłuuuugą powieść „Pani doktor. Opowieść o pierwszej polskiej lekarce”. Niestety tekst jest dostępny tylko jako słuchowisko czytane przez Adę Fijał i ebook. Darmowy, godzinny odcinek znajdziecie na you tube.



Anna była babką ze stali. Nie dość, żeby zostać lekarką musiała właściwie wywołać rewolucję, pokonać carski system, to jeszcze całe życie walczyła z mizoginami, kolegami po fachu, którzy nią pogardzali z powodu jej płci. Anna nie tylko dała sobie z nimi radę, ale odmieniła oblicze polskiego położnictwa, wprowadziła do niego antyseptykę i dbałość o rodzące matki. W szpitalu, który prowadziła ograniczyła śmiertelność rodzących i niemowląt prawie do zera. Przyjęła na świat tysiące polskich dzieci, a zajmowała się głównie kobietami ubogimi. Powinna mieć pomniki na każdym skwerku, ale dziś nikt o niej nie pamięta.


Wioleta Sadowska: To strasznie smutne, że takie osoby pozostają w cieniu. Jakie są Twoje dalsze plany literackie?


Weronika Wierzchowska: Powieść o pionierkach zdobywających dziki zachód… Ale nie ten amerykański, a polski. Mam na myśli Dolny Śląsk zaraz po wojnie, gdzie panowało wtedy prawo pięści. Silne dziewczyny były tam bardzo potrzebne. Poza tym chciałabym napisać babski thriller medyczny, coś takiego, co pisze Tess Garritsen, ale w polskich realiach.


Wioleta Sadowska: Bardzo intrygujące pomysły. Życzę zatem powodzenia. Co na koniec chciałabyś przekazać czytelnikom Subiektywnie o książkach?


Weronika Wierzchowska: Jeśli chcesz bym napisała mądrość w stylu Paulo Cohelo, to nie ten adres 😉 Nie umiem sypać z rękawa złotymi radami, aforyzmami, bon motami. Prosta baba ze wsi jestem. Dlatego będzie zwykła rada. Dziewczyny, pamiętajcie, rosół trzeba gotować bardzo wolno i na małym gazie. Bo inaczej wyjdzie wam gówno, a nie rosół!



Bardzo gorąco polecam wam poznać postać Marianny Zaczkiewicz, jaką znajdziecie w "Służącej". To książka o silnym pragnieniu zemsty i o silnej kobiecie, która zapada w pamięć.


Wpis powstał w ramach współpracy z Wydawnictwem Szara Godzina.

17 komentarzy:

  1. Fajna porada dotycząca rosołu :) Świetny wywiad!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe spotkanie. Rozmowa z autorką zachęciła mnie do przeczytania "Służącej", jak tylko nadarzy się okazja :) Fajny pomysł z nagraniem "Pani Doktor"

    OdpowiedzUsuń
  3. Interview with author is always so interesting for reading. Thank you for sharing.

    New Post - http://www.exclusivebeautydiary.com/2019/11/declare-caviar-perfection-luxury-anti_14.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawie przepeowadzony wywiad 🙂
    Pozdrawiam. wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie przeprowadzony wywiad. Gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawy wywiad, który przeczytałam z ogromną przyjemnością. 😊

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny wywiad, gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawy wywiad jak i sama książka :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czyli autorka miała już solidną bazę wiedzy dotyczącej tej epoki. Co na pewno zaowocowało wiarygodnym zarysem historii i tłem. Nie wątpię w to, że to wartościowa historia. Wywiad jest na pewno bardzo ciekawy.

    OdpowiedzUsuń
  10. Lubię historie z tej epoki, książki jak i filmy

    OdpowiedzUsuń
  11. Podziwiam, że jesteś w stanie przeczytać tyle książek. Ja niestety mam czas jedynie na literaturę typowo rozwojową. Pozdrawiam!^^

    OdpowiedzUsuń
  12. Chętnie przeczytam i bardzo fajny wywiad ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo ciekawy wywiad. Chciałabym przeczytać książkę.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger