"Moim zdaniem w literaturze poświęconej tematyce konfliktów zbrojnych o kobietach mówi się wciąż za mało" - wywiad z Zofią Mąkosą




Dwa tomy "Wendyjskiej winnicy" to moje czytelnicze odkrycie ostatnich tygodni. Cieszy mnie więc bardzo fakt, iż Subiektywnie o książkach patronuje medialnie drugiej części tej trylogii. Nie mogłam sobie przy tym odmówić przyjemności zadania kilku pytań autorce, więc zapraszam was do przeczytania mojej rozmowy z Zofią Mąkosą.

Recenzja obydwu tomów - KLIK





Zofia Mąkosa to emerytowana nauczycielka historii i wiedzy o społeczeństwie, która dzieciństwo spędziła w Chwalimiu – miejscu, w którym dzieje się głównie akcja jej powieści. Autorka publikowała artykuły w lokalnej prasie, a czytanie książek to jej największa pasja. Szczęśliwa żona, matka trójki dzieci i babcia. Zadebiutowała w 2017 r. książką pt. "Wendyjska winnica. Cierpkie grona".






Wioleta Sadowska: „Wendyjska winnica. Cierpkie grona” to Pani debiut prozatorski. Jaka jest geneza powstania tej książki?

Zofia Mąkosa: Akcja książki dzieje się w latach 1938 –1945 na przedwojennym polsko – niemieckim pograniczu, ale już po stronie niemieckiej. Na tym właśnie dawnym pograniczu urodziłam się około dwadzieścia lat później i spędzałam dzieciństwo, bawiąc się w zaroślach, gdzie można było natknąć się na fundamenty niemieckich domów, kępy fiołków, zdziczałe krzewy winorośli, czy wejścia do nieistniejących piwnic. Dziecku obdarzonemu skłonnością do fantazjowania nie trzeba było wiele, by zacząć sobie wyobrażać. Minęły jednak dziesiątki lat, zanim uruchomiona wówczas wyobraźnia zaowocowała „Cierpkimi gronami”. Największy wpływ na wybór tego właśnie czasu akcji miały rozmowy z moim mężem, Tadeuszem. Bo najpierw on pisał o historii swojej rodzinnej wsi, również leżącej na dawnym pograniczu. Najczęściej rozważaliśmy problem postaw Niemców z prowincji wobec nazizmu. Zastanawialiśmy się, jak to się stało, że zwykli, prości ludzie zaakceptowali tę wynaturzoną ideologię, co w niej było tak uwodzicielskiego, że niektórzy do ostatnich chwil byli wierni Hitlerowi, wypierając z umysłu zbrodnie popełnione przez III Rzeszę. Pisząc powieść, próbowałam odpowiedzieć sobie na te pytania. 

Wioleta Sadowska: Nie da się ukryć, że to bardzo trudne pytania. Czy szybko udało się Pani znaleźć wydawcę dla swojego debiutu?

Zofia Mąkosa: W lipcu 2016 roku wysłałam wersję elektroniczną powieści do około dziesięciu najbardziej znanych wydawnictw. Każde z nich na swojej stronie internetowej informowało, że na odpowiedź można czekać do sześciu miesięcy. Pierwszy sygnał od Wydawnictwa Książnica dostałam w połowie września. Nie było to jeszcze nic zobowiązującego, ale wydawnictwo wyraziło zainteresowanie i informowało, że przekazało tekst do recenzji. Umowę podpisałam chyba w grudniu 2016 roku. Nie wiem, czy było łatwo. Jeśli jedno wydawnictwo na dziesięć odpowiedziało, to chyba nie. Stąd jestem bardzo wdzięczna Wydawnictwu Książnica, że dostrzegło w mojej powieści to „coś”, co pozwoliło uwierzyć, że książka może zainteresować czytelników.

Wioleta Sadowska: Najważniejsze, że książkę udało się wydać. W swoim debiucie pokazała Pani wojnę głównie widzianą z perspektywy niemieckich kobiet. Dlaczego?

Zofia Mąkosa: W „Cierpkich gronach” pozornie nie ma wojny. Czytelnik nie znajdzie tu opisów bitew i zmagań z wrogiem. Jedynie wątek berliński ukazuje problemy, z jakimi zetknęli się mieszkańcy wielkich niemieckich miast bombardowanych przez aliantów. Dla ludzi w małych miasteczkach i na wsi wojna toczyła się gdzieś daleko, a oni jak przedtem żyli zgodnie z rytmem pór roku. Tak działo się do pewnego czasu. Im dłużej trwały zmagania na frontach, tym więcej mężczyzn mobilizowano. Kobiety zostawały same i musiały na nowo organizować życie swoich rodzin. Dlaczego piszę o niemieckich, a nie na przykład polskich kobietach? To konsekwencja wyboru tematu. Skoro chcę odpowiedzieć na dręczące mnie pytanie związane z akceptacją nazizmu, nie mogę pominąć roli niemieckich kobiet – ich zaangażowania w życie społeczne ówczesnych Niemiec i ceny, jaką za to zapłaciły. Nie tylko o to mi jednak chodziło. Moim zdaniem w literaturze poświęconej tematyce konfliktów zbrojnych o kobietach mówi się wciąż za mało. Tradycyjnie poświęca się więcej miejsca walce żołnierzy, okrucieństwu towarzyszącemu działaniom zbrojnym i generalnie przeżyciom mężczyzn. Bywa, że kobiety są tylko tłem, a przecież one cierpią, tęsknią i codziennie spodziewają się złych wiadomości. One zmagają się później ze śmiercią albo inwalidztwem bliskich. One i ich dzieci zawsze, podczas każdej wojny, stają się łupem zwycięzcy. Są gwałcone i mordowane. To dotyczy wszystkich kobiet. Nie tylko kiedyś, ale i teraz, gdziekolwiek toczy się wojna. 

Wioleta Sadowska: Myślę, że właśnie ta zupełnie inna perspektywa stanowi największą wartość Pani prozy. Jak wyglądał i ile trwał proces zbierania materiałów do pierwszej części „Wendyjskiej winnicy”?

Zofia Mąkosa: Z wykształcenia jestem nauczycielką historii. Myślę, że miało to wpływ na kwestię zbierania materiałów, a później wykorzystania ich podczas tworzenia fabuły powieści. Bardzo dużo czytałam o czasach, w których umieściłam akcję. Jeśli na przykład znalazłam coś interesującego w jednej książce, to szukałam potwierdzenia tego w innej. Miałam szczęście spotkać ludzi, którzy pamiętali dawny Chwalim i Kargową. Oni dostarczyli mi najcenniejszych wiadomości. Bardzo pomagał mi mąż. Przeszukiwał zasoby bibliotek cyfrowych, polskich i niemieckich, tłumaczył artykuły i znajdował potrzebne fotografie. Istotnym źródłem wiedzy okazały się niemieckie kroniki filmowe. Ciekawym wątkiem związanym z Chwalimiem była historia Wendów, czyli ludności słowiańskiej osiedlonej w tej wsi, prawdopodobnie w drugiej połowie XVII w. W tym przypadku pomogły mi materiały wyszukane przez pracowników Muzeum Regionalnego w Świebodzinie. Nie mogę też pominąć wątku winiarskiego, który stał się inspiracją do nadania całej trylogii tytułu „Wendyjska winnica”. Tu najcenniejsze były zasoby Internetu i publikacje związane z historią winnic i winiarstwa w tej części ówczesnych Niemiec. Całość, czyli zbieranie materiału i pisanie powieści oraz jej wstępna korekta, trwała dwa i pół roku. 

Wioleta Sadowska: To spory kawał czasu. Interesującym według mnie jest ukazany przez Panią w powieści motyw wsi i religijności. Czy trudno było Pani odwzorować ówczesne codzienne życie mieszkańców Chwalimia?

Zofia Mąkosa: Z jednej strony trudno, bo opowiadałam o społeczności, której już nie ma. Z drugiej, szczególnie jeśli chodzi o wieś i jej obyczaje, łatwo, dlatego że wieś przedwojenna i wieś mojego dzieciństwa pod pewnymi względami były podobne. Mieszkańcy dawnego Chwalimia byli protestantami. Jest to wyznanie chrześcijańskie i mnie katoliczce było łatwo wpaść w pułapkę podobieństw. Znowu dużo na temat obrzędowości, ale i sposobu myślenia protestantów czytałam. Potem, kiedy powieść była w zasadzie gotowa, poprosiłam o konsultację naszego przyjaciela pastora Ericha Busse z Drezna. Pastor Busse zna język polski, dlatego mógł przeczytać maszynopis. Otrzymałam później od niego bardzo szczegółowe uwagi, niektóre brzmiały: „Ewangelik tak by nie powiedział. Zmień to w ten sposób…”
Jeśli chodzi o życie wsi oraz zajęcia w gospodarstwie i na polu, to nieocenioną wręcz pomocą służył mi mąż. Choć jest moim rówieśnikiem i też wychował się na wsi, jego zdolność obserwacji, pamięć oraz praktyka sprawiły, że mogłam najwierniej jak to możliwe odtworzyć wieś sprzed 1945 roku, bo jak wcześniej wspomniałam, między tamtą, a współczesną naszemu dzieciństwu różnic właściwie nie było.

Wioleta Sadowska: Czy pisząc “Cierpkie grona” wiedziała Pani, że powstanie również druga część, czyli “Winne miasto”?

Zofia Mąkosa: Nie miałam takich planów, bo nie wiedziałam, czy moja powieść kogokolwiek zainteresuje. Kiedy Wydawnictwo Książnica poinformowało, że przyjęło tekst do dalszych konsultacji, zaczęła w mej głowie kiełkować nadzieja, że uda się wydać „Cierpkie grona”. Pewnego dnia dostałam z wydawnictwa mail z pytaniem, czy myślę o kontynuacji. Odpowiedziałam wówczas, że mogę się nad tym zastanowić. Pomysł nabrał konkretnych kształtów podczas mojej wizyty we Wrocławiu na zaproszenie wydawnictwa. Powstał wówczas projekt trylogii i jej tytuł „Wendyjska winnica”.

Wioleta Sadowska: Przyznam, że nie wyobrażam sobie pierwszego tomu bez kontynuacji. Pierwsza część “Wendyjskiej winnicy” kończy się w styczniu 1945 r. Druga zaczyna  w lutym 1945 r. Czy jest coś, co według Pani różni obydwa tomy?

Zofia Mąkosa: Moim zdaniem oba tomy bardzo się różnią. Pierwszy, choć zasadnicza część akcji toczy się podczas wojny, jest spokojny, pełen opisów przyrody i zajęć w gospodarstwie. W pierwszym tomie Chwalim to raj, który niedługo jego mieszkańcy utracą, choć jeszcze o tym nie wiedzą. Dopiero pod koniec okrucieństwo wojny daje o sobie znać. Drugi jest bezpośrednią kontynuacją okrutnych czasów. Opisów przyrody prawie nie ma, Są problemy życia codziennego, ślepa sprawiedliwość zwycięzców, szabrownictwo i próba budowania życia od nowa. W pierwszym tomie jednym z bohaterów była wieś, w drugim jest nim miasto, Zielona Góra. Motywem łączącym wszystkie tomy, prócz bohaterów, jest uprawa winorośli i winiarstwo. Podczas zbierania materiałów do drugiego tomu miałam szczęście spotkać Przemysława Karwowskiego, znawcę win i historii polskiego winiarstwa oraz popularyzatora tradycji winiarskich regionu. Praktycznie cała wiedza dotycząca uprawy winorośli i winiarstwa w powojennej Zielonej Górze pochodzi od niego albo ze źródeł, które mi udostępnił.

Wioleta Sadowska: Wątek winiarstwa z pewnością przemyca w tym temacie wiele interesujących informacji dla laików. Czy lubi Pani delektować się winem? A może sama tworzy wino domowej roboty?

Zofia Mąkosa: Z powodów zdrowotnych unikam alkoholu, wina również. Kiedyś chętnie delektowałam się winem, choć nie uważam się za znawczynię. Zawsze unikałam win słodkich. Preferowałam wina wytrawne lub półwytrawne. Etap wytwarzania wina domowej roboty już z mężem zamknęliśmy, bo efekty, jakie osiągaliśmy nie zawsze były zadowalające. Natomiast pierwszy raz w życiu zetknęłam się z ogromną ilością tego trunku, kiedy jako przyszła studentka latem 1976 roku zostałam skierowana na tzw. praktykę robotniczą do Lubuskiej Wytwórni Win. Praca przy taśmie albo w tłoczni była bardzo wyczerpująca fizycznie, a wszechobecny zapach fermentującego moszczu pamiętam do dzisiaj. Pewnymi doświadczeniami i przemyśleniami z tego okresu podzieliłam się z Matyldą, bohaterką “Winnego miasta”.

Wioleta Sadowska: Koniec wojny to najczęściej totalne bezprawie, co udało się Pani pokazać w drugim tomie sagi. O czym pisało się Pani trudniej – o życiu bohaterek przed wojną i w jej czasie, czy jednak już po?

Zofia Mąkosa: Nie jestem pewna, czy „Wedyjska winnica” zasługuje na określenie saga. Nie będę tej historii przeciągała na lata i pokolenia. Zamierzam całość zamknąć w przedziale czasowym obejmującym najwyżej kilkanaście lat. Wracając do pytania… Zdecydowanie łatwiej pisało mi się o życiu bohaterek przed wojną i w jej czasie. Może dlatego, że temat miałam jakoś przepracowany w głowie. Jak wcześniej wspomniałam, pierwszy tom powstawał dwa i pół roku, drugi jednak krócej. 

Wioleta Sadowska: Co było dla Pani najtrudniejsze w odwzorowaniu trudu i okrucieństwa tamtych czasów?

Zofia Mąkosa: Nawet ja, choć mam pojęcie o historii, nie zdawałam sobie sprawy, jak trudne i okrutne były lata powojenne. Myślę, że jako społeczeństwo mamy fałszywe wyobrażenie o tym okresie wyrobione przez film „Sami swoi”. To świetna komedia, ale z prawdą powojennych czasów niewiele ma wspólnego. Kiedy zaczęłam czytać literaturę naukową lub popularnonaukową dotyczącą lat 1945 – 1948 powstałą w ostatnim okresie, przyznam, że były chwile, że musiałam odkładać książkę i przez kilka tygodni nie mogłam do niej wrócić, tak potwornych i przejmujących rzeczy się dowiadywałam. Chcę tu podkreślić, że w „Winnym mieście” jest tylko niewielka cząstka tragedii, jakich doświadczyli ludzie po zakończeniu wojny. Niemniej nawet pisanie o czymś, co minęło, było dla mnie obciążeniem psychicznym. Wyszłam jednak z założenia, że prawda się obroni. Moje znajome, które pamiętają tamte czasy i miały okazję zapoznać się z maszynopisem „Winnego miasta”, uważają, że postąpiłam słusznie. „To naprawdę były takie czasy” – mówią.

Wioleta Sadowska: Prawda bywa niestety okrutna. Czy czytelnicy mogą spodziewać się w przyszłości trzeciego tomu “Wendyjskiej winnicy”?

Zofia Mąkosa: Oczywiście. „Wedyjska winnica” to trylogia. Rozpoczęłam już pracę nad trzecim tomem, ale nie mogę obiecać, że powstanie szybko. Nie umiem pisać kilku powieści rocznie. Do tworzenia fabuły i tła historycznego podchodzę bardzo rzetelnie. Nie potrafię inaczej. Poza tym staram się, żeby postacie, które tworzę były wiarygodne, dlatego wchodzę w ich psychikę bardzo głęboko. To wymaga koncentracji i myślenia tylko o problemie. Nie lubię błahych książek i nie chcę takich tworzyć.

Wioleta Sadowska: A czy już Pani wie, jakie lata będzie obejmował trzeci tom?

Zofia Mąkosa: Wiem jak skończę, ale nie jestem pewna, czy to będzie rok 1950, czy 1955 lub jeszcze inny, bo zakończenie nie będzie uzależnione od daty. W przypadku “Cierpkich gron” zmieściłam się idealnie tak, jak zaplanowałam, jednak z “Winnym miastem” było inaczej. Zamierzałam zakończyć je w 1950, ale później z tego zrezygnowałam. Dlatego w przypadku trzeciego tomu niczego w tej kwestii nie planuję.

Wioleta Sadowska: To będzie zatem niespodzianka dla czytelników. Czy spotkała się Pani z zarzutem czytelników dotyczącym swoistego wybielania winy Niemców?

Zofia Mąkosa: Właściwie nie. Jeśli nawet podobne pytania zdarzały się na spotkaniach autorskich, to pochodziły od osób, które powieści jeszcze nie czytały. Uważny czytelnik rozumie mój przekaz. Nie chodzi mi o wybielenie Niemców. Ja tylko tłumaczę mechanizmy, które z porządnych ludzi czynią zbrodniarzy.

Wioleta Sadowska: Co chciałaby Pani przekazać czytelnikom poprzez obydwie części “Wendyjskiej winnicy”?

Zofia Mąkosa: Chcę powiedzieć, że historia podobnie jak ludzie, nie jest czarno-biała. Ma wiele barw i to jak się w danym czasie potoczy zależy często od decyzji jednego człowieka. I jeszcze to, że nie powinniśmy nikogo osądzać zbyt łatwo, mówić, że ktoś był zdrajcą albo postąpił nie tak, jak należało. Żeby dojść do prawdy trzeba poznać wszystkie okoliczności i spojrzeć na wydarzenia z różnych punktów widzenia.

Wioleta Sadowska: Co na koniec chciałaby Pani przekazać czytelnikom Subiektywnie o książkach?

Zofia Mąkosa: Wyszedł nam bardzo poważny wywiad, a ja chciałabym przekonać czytelników, że kiedy sięgną po „Cierpkie grona”, a potem po „Winne miasto”, znajdą w tych książkach nie tylko problemy wielkiej historii, opisy przyrody i obyczajów. Myślę, że udało mi się stworzyć powieść, w której jest wszystko, czego szukamy w dobrej literaturze. Dodam jeszcze, że równie chętnie czytają ją kobiety i mężczyźni. Mam wśród zachwyconych czytelników gospodynie domowe, starsze panie i panów oraz dziewczęta, a także kilku profesorów wyższych uczelni. Dlatego zachęcam czytelników bloga Subiektywnie o książkach, by sięgnęli po pierwsze dwa tomy „Wedyjskiej winnicy”. Wierzę, że się nie zawiodą.

Ja również zachęcam was gorąco do poznania losów bohaterów kreślonych piórem autorki.  Premiera "Winnego miasta" już 30 stycznia!



Wpis powstał w ramach współpracy z Wydawnictwem Książnica.

17 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawa rozmowa w pełni zachęcam nie do poznania historii, którą skrywają karty książki. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny wywiad i niespodzianka, że ma być trzeci tom.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa tematyka. Gratuluję Pani Zofii, swoją wiedzę przekłada na papier, porusza ciekawe rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Interesujacy wywiad, a ja nie znam tych ksiazek, ale juz wrzucam je do koszyka:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wioletto! Bardzo Ci dziękuję za ten ciekawy wywiad. Mnie też ta powieść porwała i zachwyciła, tzn część 1. Drugiej jeszcze nie czytałam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawy wywiad Wioleto. Aż chce się poznać Autorkę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. przeczytałam wywiad z przyjemnością:)

    OdpowiedzUsuń
  8. ciekawy i interesująco poprowadzony wywiad:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję za interesujący wywiad. Mam nadzieję, że zachęci czytelników do sięgnięcia po "Wendyjską winnicę".

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny wywiad i interesująca Pisarka :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Autorka pisze cudowne książki i widać, że w wywiadzie jest równie sympatyczna :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jedno na dziesięć no ale sie udało:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Really amazing unknown book Wioleta
    Thank you

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo ciekawy wywiad! Mam w planach czytelniczych poznanie książek tej autorki, a po tej rozmowie widzę, że będzie warto, bo pani pisarka wydaje się naprawdę miłą osobą, a takie warto wspomagać poprzez czytanie ich twórczości ;). Ale książki też wydają się ciekawe, to zdecydowanie moje klimaty czytelnicze - kobiety i wojna...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger