Tomasz Szulżycki - "Insygnia nocy"







"Miłość, chyba polega na tym, ile prawdy potrafimy znieść (…) Jak bardzo tolerujemy odległość oryginału od doskonałości".


Według starożytnych legend Aryman to bóg zniszczenia, ciemności i wszelakiego zła. Jego przeciwieństwem jest Ormuzd, czyli uosobienie dobra, prawości i mądrości. Odwieczna walka dobra ze złem toczy się od stuleci. Motyw Arymana (znany mi z powieści Philipa K. Dicka pt. "Kosmiczne marionetki") został tym razem zaadoptowany przez naszego rodzimego pisarza. Ciekawi efektu?

Tomasz Szulżycki to niepoprawny purysta, nieprzeciętny wielbiciel literatury oraz rockowej muzyki. Na okładce książki określono go jako "oksymoroniczne połączenie humanisty z informatykiem". "Insygnia nocy" to jego debiut.

Rok 1999, trzy dni przed Bożym Narodzeniem, fikcyjne miasto Caladon. Quincy to młody, bezdomny chłopak, który od dłuższego czasu obserwuje każdego dnia swoją ukochaną podczas jej pracy w oknie wystawowym sklepu. Pewnego dnia los uśmiecha się do bohatera. Quincy niespodziewanie otrzymuje od swojego wieloletniego przyjaciela pokaźną sumę pieniędzy, a do tego udaje mu się zaprzyjaźnić ze swoją wybranką serca, delikatną Jane. Bohater nie spodziewa się, że zakup na miejscowym bazarze srebrnego wisiorka dla ukochanej, zapoczątkuje szereg niebezpiecznych zdarzeń, które łączą się z tajemniczymi morderstwami dokonanymi w ostatnim czasie i osobą człowieka, który oficjalnie nie żyje.

W przypadku tej książki w żadnym wypadku nie radziłabym wam sugerować się okładką, która kompletnie nietrafiona, z pewnością może skojarzyć się czytelnikom z motywem wampirów. W "Insygniach nocy" żadnych wampirów nie ma, nie wiadomo więc skąd akurat taki pomysł na właśnie taką grafikę. Z pewnością na linii treść-okładka nie widać żadnej wspólnej płaszczyzny (może z wyjątkiem naszyjnika, ale to też dyskusyjne). Powieść Tomasza Szulżyckiego to niewątpliwie thriller połączony z kryminałem, w którym występuję dość szeroko zaakcentowany wątek romansowy głównych bohaterów. Autor dość nierówno potraktował oba te motywy. O ile wątek kryminalny opiera się na dobrze zbudowanej percepcji rzeczywistości, o tyle historia miłości Quincy'ego i Jane jest aż nazbyt nieprawdopodobna, by czytelnik był w stanie w nią uwierzyć. Aby zrozumieć tę widoczną nieścisłość, należy przywołać część fabuły. Otóż Quincy zbierając się na odwagę wchodzi do sklepu z zabawkami, a tam zostaje zaproszony na kawę przez Jane. Już samo to jest dość dziwaczne, gdyż która młoda dziewczyna zaprosiłaby bezdomnego na zaplecze miejsca w którym pracuje. Idąc dalej, Jane ledwo poznanego chłopaka, jak gdyby nigdy nic zaprasza do siebie do domu na noc. Rozumiem ludzkie miłosierdzie, jednakże stworzony przez autora scenariusz znajomości głównych bohaterów jest aż nazbyt rażący swoim brakiem realizmu. Cały wątek uczucia pomiędzy bezdomnym i sprzedawczynią jest zbyt obficie polany lukrem, a może to niestety prowadzić do niekontrolowanych mdłości. Na szczęście pomijając to niedopracowanie, dalej jest już tylko lepiej.

Tomasz Szulżycki oparł wątek sensacyjny na wplątaniu w fabułę ciekawych starożytnych, a dokładniej staroperskich legend o Arymanie i Ormuzdzie. I to właśnie z nimi związana jest tajemnica tytułu powieści. Trzeba tutaj zaznaczyć, iż autorowi udało się utrzymać w tym temacie napięcie do końca książki. Finał i w konsekwencji rozwiązanie zagadki jest dość nieprzewidywalne, a poprzedzone dość wartką akcją z pewnością zaciekawi miłośników wszelakich tajemnic. Uważam, że w tej kwestii autor wykazał się niemałym wyczuciem, a starożytne legendy związane z biżuterią to udany strzał w dziesiątkę. To wszystko osadzone w amerykańskich realiach daje niezły efekt.

Warsztat pisarski Tomasza Szulżyckiego niewątpliwie wymaga pewnego doszlifowania w kwestii nadmiernych słownych powtórzeń oraz zostawiania niedokończonych wątków. Biorąc jednak pod uwagę, że to debiut można przymknąć oko na te niedopracowania, mając nadzieję, że autor będzie się nadal rozwijał.

"Insygnia nocy" (pomimo wskazanych wyżej mankamentów) to wciągająca historia o niezbadanych obszarach naszego umysłu, którymi łatwo manipulować. To również opowieść o sile miłości, która jest w stanie pokonać wszelkie przeciwności. A wszystko to okraszone przerażającymi legendami, które do dzisiaj znajdują swoich zwolenników i wyznawców. Powieść dająca kilka godzin naprawdę niezłej rozrywki.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Psychoskok

http://wydawnictwo.psychoskok.pl/

Recenzja bierze udział w WYZWANIU
http://soy-como-el-viento.blogspot.com/p/polacy-nie-gesi-ii.html

24 komentarze:

  1. Rzeczywiście po za tym mało realnym wprowadzeniem, książka może okazać się całkiem dobrą rozrywką. Chyba się za nią rozejrzę, tym bardziej, że to debiut naszego rodzimego pisarza :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi całkiem interesująco, trzeba przyznać, że okładka przyciąga uwagę. Gdy trafi się okazja na pewno sięgnę po tą książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Książkę czytałam i wspominam ją bardzo mile. To naprawdę świetna powieść.

    OdpowiedzUsuń
  4. To coś niesamowitego musi być. Uwielbiam tytuły gzie są wątki mitologiczne, starożytne, trochę fantastyki. Autora nie znam (choć ma podobne nazwisko do mojego panieńskiego :P) i chętnie rozejrzę się za tym tytułem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Okładka jest wybitnie zniechęcająca, ale fabuła (pomijając jej mankamenty, o których wspomniałaś) jest całkiem ciekawa. Chętnie przeczytałabym tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam autora ani nie słyszałam o tej książce, ale przyznaję że gdybym zobaczyła okładkę od razu skojarzyłaby mi się z motywem wampirów przez co nigdy w życiu bym po nią nie sięgnęła. A treść tak ciekawie się zapowiada. Skąd więc pomysł na krew płynącą z ust? Radziłabym autorowi zmienić wydawcę, bo taka okładka zdecydowanie będzie odstraszać czytelników.

    Zmieniając temat.. Awiolka, jeśli podobają Ci się książki Picoult to gorąco polecam Ci Diane Chamberlain. Pisze bardzo podobnie, gdybym miała wybrać którą z autorek wolę, miałabym ogromny problem. Uwielbiam obie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Treść rzeczywiście ciekawa, ale okładka mnie strasznie odpycha.

    OdpowiedzUsuń
  8. Okładka jest straszna! Brzydota kompletna! Chociaż wiadomo, że okropna okładka mieści czasami świetną treść. Zatem zapamiętam tytuł. Może kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnie od sięgnięcia po książkę odrzuca okładka, ale skoro uważasz, że książka jest godna polecenia, to chętnie po nią sięgnę w przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
  10. Myślę, że przymknę oko na niedopatrzenia dot. wątku romansowego, bo reszta prezentuje się przyzwoicie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Okładka kompletnie do mnie nie przemawia, a jako wzrokowiec niestety zwracam na szatę graficzna dużą uwagę.. Co do fabuły, to sama nie wiem, nie czuję się w tym klimacie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Choć lektura nie dla mnie, to muszę przyznać, że okładka genialna

    OdpowiedzUsuń
  13. Idealna dla mnie :D W sumie uwielbiam starożytność i zawiłe wątki. Cóż, szkoda, że okładka jest niedobrana. Już zaczęłam sobie wyobrażać jedną z postaci... cóż. Pozdrawiam cieplutko! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Okładka robi wrażenie. :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Myślę, że powieść ta może być niezwykle ciekawą lekturą, chociaż okładka by mnie do niej nie przekonała. Co innego, Twoja recenzja! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiedy zobaczyłam okładkę powiedziałam sobie: o nie, znowu wampiry. A jak przeczytałam, że w książce nie ma wampirów to się nieźle zdziwiłam. Nie wiem, dlaczego ktoś wymyślił taki pomysł... Okładką we mnie ta książka zupełnie nie trafia, a fabułą już troszkę bardziej. Może dam jej szansę.

    OdpowiedzUsuń
  17. Mnie raczej okładka zachęciła niż zniechęciła :) Szkoda, że niezwiązana z treścią książki. Nie lubię kiedy okładka ma li i tylko zadanie przykuć uwagę. Treść jednak ciekawa, więc nie mówię "nie".

    OdpowiedzUsuń
  18. Wydaje mi się, że kiedyś się za nią zabrałam, ale jakoś nie doczytałam do końca.
    Wesołych Świąt;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Okładka w takim razie zupełnie nietrafiona, jak ją zobaczyłam, to miałam całkowicie inne skojarzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Kto wymyśla takie okładki? Chyba nijak się ona ma nie tylko do treści, ale również odpycha potencjalnych nabywców na półce w księgarni...

    OdpowiedzUsuń
  21. Chętnie przeczytałabym tę książkę. Choć okładka rzeczywiście nietrafiona, kojarzy się z wampirami ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Mocna okładka, może i ma wady ta książka, ale strasznie mnie intryguje, to chyba jednak ta okładka :P

    OdpowiedzUsuń
  23. Czuję się zachęcona do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger