Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 2009. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 2009. Pokaż wszystkie posty
"Emil, czyli kiedy szczęśliwe są psy, szczęśliwy jest cały świat" – Jędrzej Fijałkowski

"Emil, czyli kiedy szczęśliwe są psy, szczęśliwy jest cały świat" – Jędrzej Fijałkowski











"Wciąż nie ma dobrej literatury dla dogów. Teraz nareszcie już jest… Przecież czytacie".





Przez całe moje dotychczasowe życie psy były i są nadal obecne, nadając kolorytu zwykłej, szarej codzienności, najpierw w domu rodzinnym, a teraz w moim własnym. Jesteśmy wraz z mężem szczęśliwymi, podkreślam, szczęśliwymi, właścicielami czterech psów. I to nie mikroskopijnych Yorków, lecz dużych, ważących więcej ode mnie, dwóch suczek i dwóch piesków rasy Cane Corso Italiano. Różnie bywa, ale z pewnością zgadzam się z tytułem tej książki -  kiedy szczęśliwe są psy, szczęśliwy jest cały świat.
Aleksander Sowa – "Umrzeć w deszczu"

Aleksander Sowa – "Umrzeć w deszczu"




"Życie dlatego jest okrutne, a jednocześnie wspaniałe, że współistnieje z pojęciem czasu nierozerwalnie. A on spokojnie zaciera nasze rany, nasze wspomnienia".



Zagłębiając się w osnute cierpieniem ludzkie historie, czasami mam wrażenie, że dla niektórych los jest szczególnie okrutny, gdyż dawka nieszczęścia, jaka staje się ich udziałem, wystarczyłaby do obdarowania kilku osób. "Umrzeć w deszczu" przedstawia taką właśnie historię. Historię człowieka, którego tragizm był nieodłączną częścią jego egzystencji. Zapraszam na spowiedź samobójcy.

Pochodzący z Opolszczyzny Aleksander Sowa swoją przygodę z pisaniem rozpoczął już w wieku czterech lat. W latach 2011-2012 prowadził własne wydawnictwo, jest autorem powieści, opowiadań, poradników oraz publikacji technicznych i motoryzacyjnych. Jako jeden z pierwszych polskich autorów, do sprzedaży swoich książek wykorzystał kanał Amazon Kindle Publishing. Na co dzień Aleksander Sowa stoi na straży prawa, jest bowiem policjantem. "Umrzeć w deszczu" to debiut autora, wydany po raz pierwszy w 2006 r.

Uzdolniony fotograf i korespondent wojenny, z pochodzenia Czech i Polak, 40 letni Artur Sadowski planuje odebrać sobie życie. Jednak przed dokonaniem tego ostatecznego kroku, zaprasza do siebie młodą dziennikarkę, by opowiedzieć jej historię swojego życia. Życia naznaczonego piętnem tragizmu: utracone miłości, wyniszczająca psychikę wojna domowa na Bałkanach i powrót przeszłości w najgorszy z możliwych sposobów. Artur wprowadza czytelnika w świat, w którym wybawieniem jest tylko jedno – śmierć.

Aleksander Sowa swoją debiutancką powieścią zaprasza czytelnika w świat tragedii w kilku aktach. Życia głównego bohatera nie da się bowiem inaczej opisać. Poprzez zabieg retrospekcji, autor zabiera czytelnika w podróż po życiu Artura, od jego najwcześniejszych, młodzieńczych lat. Podróż ta ukazuje pełen portret psychologiczny mężczyzny, który po kolei tracił ważne dla siebie osoby. Postać fotografa jest doskonałym przykładem bohatera tragicznego, który pomimo swojego szlachetnego charakteru i braku złych intencji, sprowadza na siebie zgubę. Dramatyzm jaki staje się jego udziałem, czyni z niego zarówno ofiarę jak i winowajcę i trudno tutaj czytelnikowi jednoznacznie ocenić jego postawę. Wydaje się, że cokolwiek by zrobił, siła wyższa i tak ma przygotowany scenariusz dla jego roli w teatrze życia. Tym samym główny bohater wzbudza wiele przeróżnych emocji, nie można wobec niego przejść obojętnie, to pewne. Ja bynajmniej nie mogłam. 

Aleksander Sowa wprowadził do fabuły swojej powieści wątek wojny domowej w Sarajewie w latach 90. XX wieku. Czytelnik otrzymuje dość okrojony obraz tragedii mieszkańców Srebrenicy, w którym główną rolę pełni osobista tragedia bohatera. Wątek wojenny nie jest zbytnio rozbudowany, biorąc jednak pod uwagę fakt, że "Umrzeć w deszczu" jest w dużej mierze powieścią psychologiczną, staje się to uzasadnione. Sam kontekst historyczny jest więc dość okrojony, jednak wpływ przeżyć wojennych na dalsze życie fotografa, już nie. Autor dzięki temu motywowi przedstawia niszczycielski i nieodwracalny wpływ wszelakich konfliktów światowych, w których giną niewinni.

"Umrzeć w deszczu" to również obok wymiaru psychologicznego, pełna bólu i nieszczęścia historia człowieka, którego spotkały najgorsze rzeczy: choroba, śmierć i wielki grzech, od którego nie można uciec. Wielość nieszczęść, jakie stają się jego udziałem tworzą nieco naciąganą fabułę, jednak udane bazowanie przez autora na emocjach czytelnika, w pełni rekompensuje ten lekki rozdźwięk konstrukcyjny. Zakończenie historii Artura jest dość przewidywalne, nie zakłóca to jednak w żaden sposób odbioru powieści jako całości. Powieści o ludzkim nieszczęściu i krzyżu, jaki niektórzy noszą na swoich barkach.

Aleksander Sowa używa emocjonalnego języka i jednocześnie potrafi obrazowo przedstawić rzeczywistość fikcyjnego bohatera. Uwagę czytelnika mogą przykuć również dość zmysłowe opisy scen erotycznych, charakteryzujące się delikatnością. W powieści znajdziecie również jeden epizod, który mocno działa na wyobraźnię, a wrażliwszych czytelników może doprowadzić do torsji. To fragment opisujący żywego psa-suczkę, która po urodzeniu szczeniaków została na wpół zjedzona przez białe larwy robaków. To obraz, który na długo pozostanie w mojej pamięci.

Autor odnośnie swojego debiutu napisał: "historia Artura jest oparta w pewnym stopniu na moich przeżyciach". Muszę przyznać, że ciekawi mnie to wyznanie. Jeśli i Wy jesteście ciekawi historii człowieka, którego los nie oszczędzał, zachęcam do lektury. Refleksyjna, ucząca pokory książka.



Aleksander Sowa
Źródło zdjęcia: KLIK


Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorowi


Recenzja bierze udział w WYZWANIU
http://soy-como-el-viento.blogspot.com/p/polacy-nie-gesi-ii.html

Małgorzata Lutowska - "Skarby drzewa"

Małgorzata Lutowska - "Skarby drzewa"






"W dawnych czasach wiele ważnych w dziejach zdarzeń dokonywało się pod drzewami. Drzewo było zawsze symbolem siły, mądrości, trwania. Czym jest żywot człowieka wobec życia drzewa?"

Każdy człowiek, w niezapomnianych latach swojego dzieciństwa przeżywał okres związany z poszukiwaniem zaginionych skarbów, motywem często wykorzystywanym przez autorów powieści dla dzieci i młodzieży. W erze szybkiego rozwoju technologicznego, terenowe poszukiwania skarbów zostały zastąpione przez komputerowe gry, dające jednak wyłącznie namiastkę prawdziwej przygody. Jak udowadnia autorka "Skarbów drzewa" można jednak połączyć nowoczesną technikę z tradycją, by rozwijać młody, chłonny umysł.

Małgorzata Lutowska to urodzona w Cieplicach przewodniczka sudecka. Absolwentka Akademii Rolniczej we Wrocławiu i Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, pracowała również jako nauczycielka niemieckiego. Autorka obecnie mieszka w Gerlic. "Skarby drzewa" to powieść stanowiąca element projektu "Moja Mała Ojczyzna", organizowanego przez uczniów szkół ponadgimnazjalnych w Jeleniej Górze oraz Książnicy Karkonoskiej.

Rodzeństwo Daria i Marcel, oraz ich kuzyn Kuba, który przyjechał z Opola, czekając na obiecane przez rodziców górskie wędrówki, umilają sobie wolny czas graniem w gry komputerowe. Pewnego dnia, Daria po zakończeniu przez chłopaków gry wciska przypadkową sekwencję klawiszy, która powoduje włączenie się jej nieznanego etapu. Gry, która co dwadzieścia cztery godziny wymusza na gimnazjalistach poszukiwanie odpowiednich haseł na terenie Jeleniej Góry. Bohaterowie pragną bowiem zdobyć upragnioną nagrodę, czyli zaginioną na przełomie wieków Książęcą Szkatułę.

"Skarby drzewa" to bezsprzecznie powieść skierowana w głównej mierze do dzieci i młodzieży, jednakże dorosły czytelnik zostanie również wciągnięty w zabawę, jaką zafundowała odbiorcom swojej książki Małgorzata Lutowska. Trójka bohaterów w celu przejścia kolejnego etapu gry, musi opuścić wirtualną rzeczywistość i wyruszyć w nieznane im do tej pory zakątki Jeleniej Góry. Historia poszukiwania skarbu stała się dla autorki świetnym pretekstem do przybliżenia czytelnikom historii tego miasta. Na uwagę zasługują tutaj liczne opisy ciekawych miejsc Jeleniej Góry i swoista precyzja w odtworzeniu szczegółów życia z zamierzchłej przeszłości. Z uwagi na fakt, że grupą docelową powieści są młodsi czytelnicy, opisy zabytków czy fakty historyczne nie przytłaczają, proporcje te w moim mniemaniu zostały odpowiednio wyważone. Na pewno książki "Skarby drzewa" nie można byłoby nazwać podręcznikiem ani przewodnikiem.

Trzeba przyznać, że konstrukcja fabularna w postaci połączenia tak zgubnego w ostatnich czasach oddziaływania komputerów na tryb życia dzieci, oraz gry terenowej to trafiony pomysł. Myślę, że większość z nas z chęcią zagrałaby w taką oryginalną grę, łączącą przyjemne z pożytecznym. Druga płaszczyzną jaką z pewnością wyczuje starszy i młodszy czytelnik, to swoista zachęta do poznawania historii miejsca, w którym każdy z nas mieszka. Małgorzata Lutowska poprzez kreację głównych bohaterów swojej książki, przedstawia niewiedzę ludzi w temacie historii własnego miasta czy regionu. A jak ukazuje historia Darii, Marcela i Kuby naprawdę jest co odkrywać, tylko nie zdajemy sobie z tego zwyczajnie sprawy.

Niezwykle trafionym pomysłem było dołączenie do książki płyty CD, na której uczniowie jeleniogórskich szkół biorących udział w projekcie, czytają wyróżnione w tekście książki inną czcionką i obramowaniem fragmenty powieści. Książka zawiera również czarno-białe zdjęcia przedstawionych w powieści miejsc. Wiadomym jest, że zdjęcia i dźwięk jeszcze bardziej działają na wyobraźnię niż tylko zwykły, pisany tekst.

Autorka posługuje się prostym językiem, skupiając się bardziej na motywach historycznych niż rozbudowanej kreacji głównych bohaterów, co wydaje się być dość zrozumiałe, biorąc pod uwagę walor edukacyjny utworu. Myślę, że fabuła powieści nie straciłaby na wartości, gdyby Małgorzata Lutowska pominęła wątek dwóch przeciwników bohaterów nazywanych przez nich gangsterem i hipisem, który w moim przekonaniu nie wniósł niczego konstruktywnego do całej historii. Patrząc jednak z drugiej strony, w szczególności z perspektywy młodszego czytelnika, element rywalizacji może być bardzo atrakcyjny.  

"Skarby drzewa" przeczytałam w jeden wieczór. Wieczór, który odmłodził mnie o kilkanaście lat i przeniósł do Jeleniej Góry, w której wraz z nastoletnimi bohaterami poszukiwałam tajemniczej Książęcej Szkatuły. Mogę tylko pogratulować autorce pomysłu na tak wspaniały kolaż i życzyć wszystkim czytelnikom, by więcej właśnie takich utworów powstawało na naszym rynku wydawniczym. Może wtedy właśnie dzieci i młodzież zwiększą wskaźnik czytelnictwa w naszym kraju.

"Widać można, coś oglądać tysiąc razy, a dopiero za tysiąc pierwszym ujrzeć to naprawdę (...)"


Małgorzata Lutowska


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Poligrafia AD REM
http://adrem.jgora.pl/


Recenzja bierze udział w WYZWANIU
http://soy-como-el-viento.blogspot.com/p/polacy-nie-gesi-ii.html


Piotr Kołodziejczak – "Bo wiesz…"

Piotr Kołodziejczak – "Bo wiesz…"







"Możesz obok swojej połówki przejść obojętnie i później żyć w smutku przez resztę swojego życia, a możesz też wyjść szczęściu na przeciw."  



Małżeństwo to pełen kompromisów układ dwojga kochających się osób, którym pojęcie egoizmu powinno być całkowicie obce. Jeśli jednak jedna ze stron z premedytacją złamie reguły współżycia małżeńskiego, to czy warto walczyć o taki związek?

Piotr Kołodziejczak to pisarz, dziennikarz i kompozytor, autor poczytnych powieści obyczajowych. Absolwent specjalizacji logika na kierunku filozofia, pracował jako dziennikarz w agencji prasowej, zajmując się wiadomościami sportowymi, tłumaczył również teksty. Obecnie oprócz pisania, autor zarządza firmą produkującą naturalne kosmetyki oraz komponuje muzykę rozrywkową. Zapraszam was na stronę pisarza, oraz wywiad z autorem jaki miałam przyjemność przeprowadzić.

Bohaterem powieści „Bo wiesz…” jest Janek. Czytelnikom, którzy poznali inną książkę Piotra Kołodziejczaka pt. "Puść już mnie", postać dobrze znana. Janek pracuje w ośrodku sportowo-rekreacyjnym "Rajski ptak" jako masażysta. Jego żona – Grażyna nie pracuje zawodowo, zajmując się jedynie domem. Małżeństwo z rocznym stażem, wydaje się szczęśliwe i w pełni satysfakcjonujące. Pewnego dnia jednak Grażyna oznajmia Jankowi, iż od niego odchodzi, gdyż zakochała się w innym mężczyźnie. Janek za wszelką cenę próbuje uratować swoje małżeństwo. Czy jednak jest co ratować?

Nie jest dla mnie niespodzianką, że autor po raz kolejny obraca się w temacie relacji damsko-męskich. Po przeczytaniu piątej już książki Piotra Kołodziejczaka można stwierdzić, iż nie ucieka on od znanych nam schematów. W każdej jego książce bowiem motyw stosunków pomiędzy kobietą i mężczyzną jest tematem przewodnim i z tego też względu radziłabym robić sobie przerwy pomiędzy lekturą kolejnych jego utworów. Przeczytanie raz na jakiś czas (w przerwie pomiędzy innymi lekturami), krótkiej powieści obyczajowej w wykonaniu Piotra Kołodziejczaka nie spowoduje uczucia znudzenia i przesytu. Nie można bowiem przecież cały czas obracać się w jednym obszarze, gdyż grozi to kryzysem czytelniczym.

Elementem, który może zaskoczyć czytelnika znającego poprzednie książki autora jest zakończenie. Zakończenie, które o dziwo tym razem nie zaskakuje. Piotr Kołodziejczak przyzwyczaił mnie do nieszablonowych zakończeń w wykreowanych przez siebie historiach. Tutaj tego nie znalazłam i jestem nieco w tym temacie rozczarowana. Muszę przyznać, że to właśnie pozbawione schematu zakończenia najbardziej wpływały na moje pozytywne postrzeganie powieści autora.

Kreacja dwójki głównych bohaterów, odwróciła stereotyp zdradzającego męża i zdradzanej żony. W utworze "Bo wiesz…" to Grażyna zdradza swojego męża, jest próżna, kłamliwa i  małostkowa, dba jedynie o własne przyjemności nie licząc się z nikim i niczym. Janek za to jest wzorowym mężem, wręcz wyśnionym ideałem partnera życiowego dla każdej kobiety. Takie odwrócenie ról to dobry zabieg, wywołujący emocje. W szczególności kreacja Grażyny może wzbudzać wiele różnorakich refleksji, to bowiem bohaterka, której nie da się lubić i której zachowania nie da się zrozumieć pod żadnym względem.

Język użyty w powieści, podobnie jak w przypadku poprzednich książek Piotra Kołodziejczaka jest prosty. Z pewnością nie zmęczycie się czytając proste dialogi i krótkie opisy. W tej materii, warsztat autora nie zmienił się, to kolejny utwór który czyta się szybko. Myślę, że Piotr Kołodziejczak w swojej twórczości skupia się w dużej mierze na problemie, który chce wyłożyć, niż na oprawie językowej, co jestem w stanie poniekąd zrozumieć.

Po książki Piotra Kołodziejczaka sięgam w chwilach, gdy czuję przesyt literaturą wykańczającą mnie intelektualnie. Autor bowiem w prosty sposób pisze o problemach, które otaczają każdego z nas. Jeśli potraktujecie tę lekturę jako odskocznię od codziennej prozy, to z pewnością taką właśnie rolą spełni wasze oczekiwania.



Piotr Kołodziejczak


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Borgis


Recenzja bierze udział w WYZWANIU

Piotr Kołodziejczak – "Puść już mnie"

Piotr Kołodziejczak – "Puść już mnie"





"Ach… baby są jednak okropnymi masochistkami. Męczą się same ze sobą, podczas gdy po mężczyznach wszystko spływa jak po kaczce."



Relacje damsko-męskie to trudny i niezgłębiony do końca temat. Nieudane wspólne życie i małżeństwo może czasami wytworzyć traumę na całe życie. W kolejnej książce Piotra Kołodziejczaka, autor wkracza w psychikę kobiety po przejściach. A nie jest to łatwe wyzwanie.

Piotr Kołodziejczak to pisarz, dziennikarz i kompozytor, autor poczytnych powieści obyczajowych. Absolwent specjalizacji logika na kierunku filozofia, pracował jako dziennikarz w agencji prasowej, zajmując się wiadomościami sportowymi, tłumaczył również teksty. Obecnie oprócz pisania, autor zarządza firmą produkującą naturalne kosmetyki oraz komponuje muzykę rozrywkową. Zapraszam was na stronę pisarza oraz wywiad mojego autorstwa.

Bohaterką powieści "Puść już mnie" jest Ewelina, czytelnikom znana z innej książki Piotra Kołodziejczaka pt. "Kobieta niespodzianka". Trzydziesto dwu letnia bohaterka zarządza rodzinną firmą, w której pracują wyłącznie same kobiety. Zasada ta została wprowadzona przez Ewelinę pod wpływem własnych, nieprzyjemnych doświadczeń z byłym mężem. Bohaterka wspomina swoje trzyletnie małżeństwo z obiecującym architektem Rafałem, dla którego starała się być przykładną żoną. Jednak kolejne rysy na związku wraz ze zdradą męża, zaowocowały metamorfozą Eweliny w pewną siebie kobietę. Gdy więc na horyzoncie pojawia się przystojny, zdradzony przez żonę rozwodnik Janek, bohaterka staje przed życiowym dylematem. Czy po takich przejściach można jeszcze uwierzyć w miłość?

Piotr Kołodziejczak po raz kolejny dotyka tematu trudnych relacji damsko-męskich. Tym razem głównym wątkiem jest toksyczny związek, którego nieprzyjemne skutki mogą zaważyć na całym życiu. Powieść jest dość przewidywalna, jednakże nie zakłóca to w żaden sposób jej odbioru. Dobrym zabiegiem było użycie retrospekcji, która pozwala cofać się w przeszłość, poznając całą historię Eweliny i jej nieudanego małżeństwa.

Autor dość zgrabnie wprowadza czytelnika w meandry kobiecej psychiki. Czytelnik dzięki temu poznaje pobudki jakie kierowały główną bohaterką w celu odmiany własnego życia. A metamorfoza Eweliny jest spektakularna – od uległej żony do wyzwolonej kobiety, znającej własną wartość. Dwa różne etapy życia i taka widoczna zmiana. Myślę, że jest to możliwe w prawdziwym życiu.

Po przeczytaniu czterech powieści autora, można wysnuć wniosek, iż cechą charakterystyczną wszystkich jego książek jest budowa fabuły w oparciu o jakiś konkretny problem, dotykający stricte relacji miedzy kobietą i mężczyzną. Po określeniu problemu, autor buduje całą kanwę fabularną wraz z delikatnymi wątkami pobocznymi, które ją urozmaicają. Tym razem w odróżnieniu od poprzednich książek, nie otrzymałam zaskakującego zakończenia, co jest swoistą nowością.

"Puść już mnie" to lektura na jeden wieczór. Prosty język i wartka akcja, pozwalają szybko przerzucać kolejne strony książki. Ciekawostką może być ilustracja muzyczna do tej powieści w postaci utworu Uliashy na stronie www.puscjuzmnie.pl. Jeśli poznaliście już styl autora i przypadł wam do gustu, to jak najbardziej polecam. Powieść ta doskonale się sprawdzi jako przerywnik między bardziej absorbującymi lekturami.


Piotr Kołodziejczak


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Borgis 


Recenzja bierze udział w WYZWANIU
Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger