"Podejmując się pracy nad losami rodziny Bille, starałam się stworzyć powieść, która dotyka realnych, życiowych dylematów". Rozmowa z Agnieszką Janiszewską

 

Czytając nową dylogię Agnieszki Janiszewskiej, miałam ciągle przeświadczenie, że rodzina Bille istnieje w rzeczywistości. Dlatego też nie sposób oderwać się od lektury "Sekretów domu Bille", nie poznając wszystkich tajemnic poszczególnych bohaterów. O takowe sekrety zapytałam także autorkę, która opowiedziała mi o pracy nad swoim najnowszym dziełem, więc zapraszam was do przeczytania naszej rozmowy 😀




Agnieszka Janiszewska ukończyła historię na Uniwersytecie Warszawskim. Obecnie autorka pracuje jako nauczycielka tego przedmiotu w liceum ogólnokształcącym. Zgodnie z nabytym wykształceniem, pasjonuje ją historia, lubi także podróże, w trakcie których zwiedza różnorodne zabytki. Mieszka w jednej z podwarszawskich miejscowości.



Wioleta Sadowska: Wierzy Pani w przeznaczenie?

Agnieszka Janiszewska: Trudno mi jednoznacznie na to pytanie odpowiedzieć. Czasem wydaje się, że nasz los faktycznie jest już w jakimś sensie odgórnie przewidziany i przesądzony. Zwłaszcza wtedy, gdy dopada nas zmęczenie i zniechęcenie, gdy mamy wrażenie, że taka lub inna sytuacja nas przerasta, a my jesteśmy zupełnie bezsilni wobec kaprysów losu i życiowych niepowodzeń. Przechodzi wtedy taka refleksja, że widocznie tak jest już nam przeznaczone, a wobec tego nic się z tym nie da zrobić. Grozi to popadnięciem w marazm, w zniechęcenie, i właśnie to może okazać się dla nas niebezpieczne. Jest inny  pogląd, który głosi, że człowiek jest jednak kowalem swego losu – i może lepiej spróbować pójść tą drogą? Nawet jeśli nie zawsze jest to łatwe. Życie często nie daje nam gotowych odpowiedzi ani znaków, jak postąpić.  

Wioleta Sadowska: Pani w swojej książce także nie daje gotowych odpowiedzi. Z jaką myślą Agnieszka Janiszewska wkroczyła do świata warszawskiego domu państwa Bille na Żoliborzu?

Agnieszka Janiszewska: Rodzinna Bille to ludzie dobrze sytuowani, niczego im nie brakuje, wzbudzają nawet zazdrość w swoim środowisku. Są to jednak tylko pozory, w gruncie rzeczy ludzie ci zmagają się z poważnymi problemami, są wewnętrznie poranieni, nie potrafią się porozumieć. Dopóki jednak nie poddają tego głębszej analizie, nie oglądają się w przeszłość, jakoś ten układ funkcjonuje. Przynajmniej do czasu. Podejmując się pracy nad losami rodziny Bille, starałam się stworzyć powieść, która dotyka realnych, życiowych dylematów. Podobnych do tych, z jakimi musi się uporać niejedna rodzina, niezależnie w jakim miejscu i czasie przyjdzie jej funkcjonować. 

Wioleta Sadowska: Ważnym punktem rozważań w fabule staje się siostrzana relacja, która na przykładzie dwóch zupełnie różnych bohaterek, jakimi są Róża i Urszula, pokazuje jak trudno czasami jest się porozumieć. Czy któraś z tych postaci jest Pan bliższa?

Agnieszka Janiszewska: Róża i Urszula są jak ogień i woda. Róża ma silną osobowość, temperament, energię i odwagę. Gdy podejmuje jakąkolwiek decyzję, idzie śmiało do przodu, nie odwraca się, nie dywaguje. Odnosi sukcesy zawodowe, ma udaną rodzinę, choć jednocześnie potrafi być bezwzględna i nie zawsze sympatyczna.  

Urszula niemal pod każdym względem jest jej przeciwieństwem, często targają nią wątpliwości, nie może się też poszczycić takimi sukcesami życiowymi jak starsza siostra. Taka osoba może irytować, także jako postać literacka może się wydawać nijaka, nieciekawa – ja ją jednak rozumiem. Wbrew modnym w naszych czasach trendom, które promują silne osobowości, takich ludzi jak Urszula jest bardzo dużo, nawet coraz więcej – zagubionych, nienadążających za tym pędzącym, chaotycznym światem. 

Obie siostry są mi jednak bliskie – jak każda stworzona przeze mnie postać literacka.


Wioleta Sadowska: Myśli Pani, że dzięki poznaniu losów rodziny Bille, czytelnik może odkryć nowe spojrzenie na swoją rodzinę?

Agnieszka Janiszewska: To już zależy od indywidualnego odbioru powieści przez każdego z moich czytelników. Fabuła "Sekretów domu Bille" porusza konkretne problemy w fikcyjnej, wykreowanej przeze mnie rodzinie, ale poruszone tam problemy – trudności  w komunikowaniu się ze sobą, niechęć do zrozumienia potrzeb skądinąd bliskich osób, egoizm, zamykanie się we własnej twierdzy — można spotkać w wielu rodzinach, w każdej epoce, w różnych miejscach na kuli ziemskiej.  

Wioleta Sadowska: Taką fikcyjną, ale jakby żywą postacią jest Zuzanna Orłowska. Czy wejście w jej głowę nastręczyło Pani jakieś trudności?

Agnieszka Janiszewska: Nie, nie było to dla mnie trudne. Jej dylematy, wybory jakich w życiu dokonała, kryteria, którymi się kierowała  – były dla mnie zrozumiałe. Ale nie dotyczy to jedynie tej postaci – innych także. I to nie tylko bohaterów "Sekretów domu Bille" lecz również postaci ze wszystkich moich powieści. Ci ludzie są zupełnie różni, ale ja zawsze starałam się zrozumieć ich sposób myślenia, ich argumenty, co nie znaczy, że ze wszystkimi się zgadzałam. 

Wioleta Sadowska: Pozostając zatem w temacie sposobu myślenia nie można nie poruszyć problemu podziału na klasy społeczne. Oficjalnie, w obecnym świecie takowy już nie istnieje, jednak nadal funkcjonuje w ludzkiej podświadomości?

Agnieszka Janiszewska: Tak mi się wydaje. We współczesnym świecie, w naszej cywilizacji nie istnieje już coś, co przed wiekami funkcjonowało jako społeczeństwo stanowe. Ludzie są już – przynajmniej  teoretycznie — równi wobec prawa, co jednak nie oznacza, że wszyscy mają jednakowe szanse i możliwości. To zresztą jest zupełnie zrozumiałe – jedni są zdolni, pracowici, utalentowani, inni wręcz przeciwnie. Wiele też zależy od warunków, w jakich się wychowujemy, od ludzi, którzy nas ukształtowali. Nierówności majątkowe, różnice w poziomie wykształcenia zawsze były, są i będą. Gorzej, gdy ci zamożni, czasem lepiej wykształceni i obyci w wielkim świecie uważają się za coś w rodzaju elity, która uzurpuje sobie prawo do narzucania swojego punktu widzenia, stylu bycia i poglądów tym mniej uposażonym przez los. 

Wioleta Sadowska: Czy Pani najnowsza powieść to historia drugich szans?

Agnieszka Janiszewska: W pewnym sensie można ją tak zinterpretować. Los często daje nam drugą szansę, tyle, że nie zawsze ją zauważamy. A nawet jeśli zauważamy, nie zawsze decydujemy się z niej skorzystać. Niejednokrotnie to kwestia odwagi, determinacji, czasem po prostu nie starcza już sił, by raz jeszcze zawalczyć o siebie, o swoje szczęście. 

Wioleta Sadowska: Było o szansach, to teraz weźmy na tapet marzenia. Marzyciele często mają rację?

Agnieszka Janiszewska: Nawet jeśli ich marzenia okazują się naprawdę niemożliwe do spełnienia (a tak przecież nie raz bywa) to i tak warto marzyć. Wielkie wynalazki, odkrycia geograficzne, dzieła sztuki, rozwój każdej dziedziny wiedzy zarówno nauk ścisłych jak i humanistycznych często miały swoją genezę w marzeniach, od nich się zaczynało, a potem w sukurs przychodził talent, wyobraźnia, pracowitość.


Wioleta Sadowska: Dlaczego historia sekretów rodziny Bille została rozbita na dwa tomy?

Agnieszka Janiszewska: Taką decyzję podejmuje wydawnictwo. „Sekrety domu Bille” to jedna powieść osadzona w kilku planach czasowych, narracja jest prowadzona z punktu widzenia kilku osób. Cezurą jest śmierć jednego z bohaterów, i wpływ, jaki to miało na pozostałych członków rodziny – to najważniejsze kryteria, które wpłynęły na decyzje o podziale na dwa tomy. 

Wioleta Sadowska: Zapytałam już, z jaką myślą wkroczyła Pani do świata warszawskiego domu państwa Bille na Żoliborzu. Jestem jednak także ciekawa, z jaką myślą opuściła Pani dom mecenasa Bille?

Agnieszka Janiszewska: Podobnie jak w przypadku każdej z poprzednich moich powieści, tak i teraz zakończeniu pracy nad książką towarzyszyła mi pewna nostalgia. Praca nad fabułą trwa przynajmniej kilka miesięcy; w tym czasie niemal codziennie zagłębiam się w życie wykreowanych przeze mnie postaci, każda z nich staje się dla mnie kimś bliskim. Potem trzeba się z nimi pożegnać, „wysłać w świat” i czekać, jak zostaną przyjęci przez czytelników. W przypadku „Sekretów domu Bille” pojawiła się jeszcze jedna kwestia – akcja w dużej mierze toczyła się na Żoliborzu, gdzie się wychowałam, chodziłam do szkoły, zawierałam pierwsze przyjaźnie. Pisząc, miałam przed oczami te ulice, drzewa, parki. 

Wioleta Sadowska: Co na koniec chciałaby Pani przekazać czytelnikom Subiektywnie o książkach?

Agnieszka Janiszewska:  Przede wszystkim chciałabym podziękować za Państwa zainteresowanie moją powieścią, chęć udziału w konkursach i zapoznania się z losami rodziny Bille. To bardzo miłe i ważne dla pisarza, i choć nie zabrzmi to oryginalnie – to jednak naprawdę motywuje do pracy. Ze swej strony także zachęcam do lektury – może niektórzy odnajdą tam siebie, swoją młodość, marzenia, swoje dylematy i wspomnienia. 


Dom rodziny Bille to nie tylko tytułowe sekrety, które zbudowały cały klimat tej historii. To puste pokoje symbolizujące zmiany zachodzące w naszym życiu. To drugie szanse, które nie każdy ma odwagę odpowiednio wykorzystać. To także skomplikowane ludzkie relacje, których kwintesencję tak treściwie umie wyrazić słowem Agnieszka Janiszewska.



Wywiad powstał w ramach współpracy z Wydawnictwem Zaczytani.

6 komentarzy:

  1. Gratuluję, ciekawa rozmowa, mam w planach książki Autorki :-) .

    OdpowiedzUsuń
  2. Chcę poznać tę historię. Wywiad bardzo do tego zachęca.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z ciekawością przeczytałam tę rozmowę, gdyż powieść zwróciła moją uwagę.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger