"Dzięki tej książce czytelnicy będą mieli możliwość zajrzenia do głowy człowieka pochłoniętego narkotykowym szaleństwem". Marcin Kadziszewski o swojej książce "Amfetaminowy obłęd"

 

Takie książki są potrzebne, takie książki warto czytać. A dlaczego? Dowiecie się tego czytając moją rozmowę z Marcinem Kadziszewskim , autorem autobiograficznej publikacji pt. "Amfetaminowy obłęd".


Recenzja książki "Amfetaminowy obłęd" - KLIK



Wszystko zaczęło się w 1997 r. Miał wówczas czternaście lat i zaczął palić marihuanę. Wtedy, pod wpływem zioła wszystko wydawało się piękne i takie inne. Z upływem czasu jego znajomi zaczęli wciągać amfetaminę, a on skusił się na nią po kilku miesiącach, czując po raz pierwszy wielkie pobudzenie i euforię. Tak rozpoczęła się równia pochyła, zabierająca ze sobą młode, ludzkie istnienia w odurzający świat, na którego końcu czeka tylko jedno.





Wioleta Sadowska: „Amfetaminowy obłęd” to książka autobiograficzna? Zapytam wprost, to Pana historia?

Marcin Kadziszewski: Tak jest to książka autobiograficzna, która przedstawia moją historię.  

Wioleta Sadowska: Co skłoniło Pana do tego, aby przedstawić światu w pełnej krasie życiorys prawdziwego ćpuna, swój życiorys?

Marcin Kadziszewski: Nie jestem w stanie jednoznacznie stwierdzić, co mnie skłoniło do napisania tej książki, ponieważ był to swojego rodzaju impuls, a tekst powstał w przeciągu dwudziestu ośmiu dni. Myślę jednak, że kierowała mną chęć upamiętnienia tej historii. Książka jest bowiem swojego rodzaju hołdem dla przyjaciół i kolegów, którzy już nie żyją oraz dla tych, którym udało się powrócić do normalnego życia, a też byli częścią tej historii. Historii, która dla wielu nie jest powodem do chwalenia się, a tym bardziej do pisania książki. Postanowiłem jednak opublikować ten tekst, ponieważ wciąż wielu młodych ludzi sięga po narkotyki i według mojej opinii, nie są w stanie dostrzec realnego zagrożenia dla życia, gdyż na samym początku nic na to nie wskazuje. Wręcz przeciwnie, młody człowiek odczuwa ogromną euforię i utożsamia się z kompanami od ćpania bardziej niż z własną rodziną, co skutkuje utratą rodzicielskiego autorytetu w oczach młodego człowieka.

I ciągnie za sobą kolejne konsekwencje źle podejmowanych wyborów, na które rodzice mają coraz mniejszy wpływ.  

Wioleta Sadowska: Książkę dedykuje Pan pamięci Pawła, Piotrka, Patryka i wielu innych, którym nie udało się dotrzeć na drugi brzeg grząskiego bagna. Czy „Amfetaminowy obłęd” może obecnie komuś pomóc w wydostaniu się ze szponów nałogu?

Marcin Kadziszewski: Myślę, że jest to kwestia indywidualna. Ponieważ wychodzenie z nałogu miewa różne etapy. I tak jak mówił Mark Renton w Trainspotting: "Ostatnia działka ma niejedno imię". Jednak ja głęboko wieżę, że ta publikacja może komuś pomóc, gdyż ukazuje całkiem inne spojrzenie na problem, którym są różnego rodzaju nałogi. Będąc na odtruciach i w ośrodkach, nigdy nie spotkałem się z podobną teorią, jaką przedstawiam w książce. W moim przypadku się sprawdziła, dlatego mam nadzieję, że okaże się przydatna dla wielu ludzi.

Wioleta Sadowska: Okazała się przydatna, bo wyrwał się Pan ze szponów tego straszliwego nałogu. Ile lat nie bierze Pan już narkotyków?

Marcin Kadziszewski: Tak, okazała się przydatna, ponieważ dzięki niej inaczej spojrzałem na problem, jakim był mój nałóg, co pozwoliło mi nie powracać więcej do ćpania. Nie zażywam narkotyków oraz nie piję alkoholu od ponad dziesięciu lat.


Wioleta Sadowska: Czy ta książka to dla Pana swoisty rodzaj terapii, pewnego katharsis?

Marcin Kadziszewski: Nie książka nie jest terapią, ponieważ zrozumienie tego, co się działo przyszło o wiele wcześniej. Jest raczej reakcją na moje rozgoryczenie, narastające z każdą kolejną wiadomością o śmierci, któregoś znajomego, lub o tym, że następny siedzi w więzieniu, a jeszcze inny śpi na ulicy.

Wioleta Sadowska: Co podczas pisania tej książki okazało się dla Pana największym wyzwaniem?

Marcin Kadziszewski: Nie chcę być nieskromny mówiąc, że nie było żadnego wyzwania. Książkę tę pisałem przez dwadzieścia osiem dni, po dwadzieścia godzin dziennie, jednak nie to było wyzwaniem. Wyzwania pojawiły się tuż po jej napisaniu. Pierwsze pytanie, jakie przyszło mi do głowy, to czy w ogóle opublikować ten tekst, a jeżeli tak, to czy pod własnym nazwiskiem. Przecież nie wszyscy ludzie, którzy mnie znają wiedzą, że byłem uzależniony od amfetaminy. Wyzwaniem okazało się również to jaka będzie reakcja rodziny, gdyż wszyscy w rodzinie wiedzieli, że miałem problemy z narkotykami, jednak to, o czym przeczytali w książce, z pewnością ich zszokowało.

Wioleta Sadowska: Czy dzięki Pana książce możemy zrozumieć szaleństwo narkotykowego nałogu?

Marcin Kadziszewski: Uważam, że trudno jest zrozumieć szaleństwo, które często prowadzi do śmierci. Jestem jednak przekonany, że dzięki tej książce czytelnicy będą mieli możliwość zajrzenia do głowy człowieka pochłoniętego narkotykowym szaleństwem. 

Wioleta Sadowska: To szaleństwo oznacza także to, że dla uzależnionego od narkotyków liczy się tylko ćpanie oraz doświadczenie kopa zwanego w książce "najściem". Czym ono jest?

Marcin Kadziszewski: Dla mnie i wielu moich przyjaciół, okazało się być przekleństwem. Jest to uczucie, które występuje tylko po podaniu amfetaminy drogą dożylną. Ma wielki wpływ na siłę uzależnienia, ponieważ trwa tylko kilka sekund i jest porównywalne z seksualnym orgazmem. Więc chęć przyjmowania narkotyku bardzo szybko zwiększa częstotliwość, a wraz z nią wzrasta ilość przyjmowanej substancji, co okazuje się drastyczne w skutkach dla osoby uzależnionej.     

Wioleta Sadowska: Porównanie do orgazmu robi wielkie wrażenie. Muszę zapytać o płaszczyznę liryczną, której nie spodziewałam się znaleźć w tego typu autobiograficznej publikacji. Skąd pomysł na takie ukazanie tematu?

Marcin Kadziszewski: Tak jak mówiłem wcześniej, nie planowałem pisania tej książki, więc nie było żadnego pomysłu na płaszczyznę liryczną. Jednak dwa lata przed publikacją zacząłem pisać wiersze i właśnie chyba dlatego tekst przybrał taką formę. Ciśnie mi się także na język pewien cytat: "Jeden obraz potrafi zastąpić tysiąc słów, jedno słowo stworzyć tysiące obrazów".

Wioleta Sadowska: Myśli Pan, że poznać siebie samych możemy tylko wtedy, gdy poznamy i przede wszystkim zrozumiemy naszą genezę?

Marcin Kadziszewski: Moim zdaniem nie jesteśmy w stanie poznać naszej genezy. Uważam jednak, że możemy poznać samych siebie poprzez inne spojrzenie na świat oraz ludzi. Są różne drogi, jedni próbują posiąść wiedzę mistrzów dalekiego wschodu, inni próbują ezoteryki, a jeszcze inni szukają przewodników duchowych. Jednak są też tacy, którzy wiele zrozumieli wcale nie szukając drogi duchowej. Interesowali się po prostu fizyką kwantową, która szybko zmusza do wyciągnięcia wniosków, że duchowość i nauka ma ze sobą wiele wspólnego. I tak jak dawni mistrzowie medytowali latami w dalekich ciemnych jaskiniach, żeby poznać odpowiedź, tak dzisiaj ludzie szukają odpowiedzi w laboratoriach. Różnica między nimi jest taka, że mistrzowie wiedzieli to wszystko, co tłumaczy dzisiaj fizyka kwantowa, bez eksperymentów naukowych. 

Wioleta Sadowska: „Amfetaminowy obłęd” niebawem ukaże się we Włoszech. Zna Pan już datę premiery?

Marcin Kadziszewski: Nie znam jeszcze dokładnej daty, ponieważ okazało się, że tłumaczenie tego tekstu nie może być wykonane wyłącznie przez tłumacza wydawcy, gdyż język włoski różni się znacznie od naszego języka. Większość wierszy będę więc musiał napisać w inny sposób, ponieważ po przetłumaczeniu nie mają takiego samego przekazu. Obecnie jestem w trakcie rozwoju projektu, który znacznie ogranicza mój czas, więc mam nadzieję, że włoska wersja ukaże się pod koniec następnego roku.

Wioleta Sadowska: Co na koniec chciałby Pan przekazać czytelnikom Subiektywnie o książkach?

Marcin Kadziszewski: Na koniec chcę przekazać wszystkim serdeczne pozdrowienia oraz zachęcić do głębszej obserwacji otaczającego nas świata, wykraczając przy tym poza ramy przedstawianego nam obrazu. 

Dziękuję Pani za przeprowadzony wywiad oraz życzę dużo pomyślności.


Jak zrozumieć szaleństwo narkotykowego nałogu? Dlaczego ćpanie to życie, które pędzi do jednego, znanego nam wszystkim finału? Czy zamiana jednego nałogu na drugi to pułapka bez wyjścia? Na te pytania i jeszcze wiele innych odpowiada "Amfetaminowy obłęd", czyli książka, która na niecałych stu stronach pokazuje w pełnej krasie życiorys prawdziwego ćpuna. Przeczytajcie koniecznie!

Wywiad został opublikowany w ramach współpracy z autorem.

10 komentarzy:

  1. Muszę Wiolu koniecznie sięgnąć po tę książkę, oby więcej takich na rynku, pozdrawiam miałem jak wszyscy zabiegany dzień ;-) .

    OdpowiedzUsuń
  2. Koniecznie muszę przeczytać tę książkę. Świetna rozmowa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta rozmowa bardzo zachęca do osiągnięcia po książkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że nie próżnujesz. To kolejny bardzo ciekawy wywiad.

    OdpowiedzUsuń
  5. Taka lektura to przestroga przed wchodzeniem w świat narkotyków.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawy wywiad, ważna książka, ale tym razem zupełnie nie moja bajka.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger