"To opowieść o każdym z nas, historia poszukiwania sensu, przekraczania granic, przekraczania siebie". Andrzej H. Wojaczek o swojej książce "Wrzeciono Boga. Kłosy"

 

Na takie debiuty się czeka, a takie wywiady przeprowadza z wielką przyjemnością. Zapraszam was dzisiaj do przeczytania mojej rozmowy z Andrzejem H. Wojaczkiem, autorem książki "Wrzeciono Boga. Kłosy", którą Subiektywnie o książkach objęło swoim patronatem medialnym.


Recenzja książki "Wrzeciono Boga. Kłosy" - KLIK




Andrzej H. Wojaczek to urodzony 1981 r. filolog polski. Autor z zawodu jest nauczycielem, a z zamiłowania muzykiem i instrumentalistą. Komponuje dla Teatru Polskiego im. Józefa Ignacego Kraszewskiego w Żytomierzu na Ukrainie. Jest także instruktorem teatru, scenarzystą oraz autorem tekstów. Pasjonuje się belgijskimi piwami klasztornymi.






Wioleta Sadowska: W jakich okolicznościach trafił Pan na pamiętnik wuja Teofila, który okazał się inspiracją do napisania książki „Wrzeciono Boga. Kłosy”?

Andrzej H. Wojaczek: Pamiętnik Teofila to spore tomisko pokryte drobnym maczkiem. Pamiątka przekazywana z pokolenia na pokolenie – tak bym go określił. Zapiski człowieka, którego życie wpisało się w epokę burzliwych przemian i dziejowych wstrząsów XX wieku. Fascynująca lektura, którą jednak odkryłem dość późno. W tamtym czasie zajmowały mnie zupełnie inne projekty. Aż przyszedł 2017 rok. Dość trudny dla mnie. Długo chorowałem. Nie mogłem pracować, nie mogłem pisać, lizałem rany po książce, która nie znalazła wydawcy. Trochę więc z przekory, trochę z rozpaczy postanowiłem nagrać wspomnienia Teofila na taśmę, aby później łatwiej zamienić je na tekst. Zarejestrowane zachrypniętym, zbolałym głosem, wydawały się czymś w rodzaju opowieści z zaświatów, wstrząsającą relacją niezwykłego człowieka. Wtedy już nie miałem wątpliwości, że muszę o nim opowiedzieć.

Wioleta Sadowska: Głos z zaświatów… Na myśl przychodzi mi od razu pytanie o to, jak Pan sądzi, co po przeczytaniu „Kłosów” powiedziałby Panu wuj Teofil?

Andrzej H. Wojaczek: Teofil był człowiekiem honoru. W swoim życiu zaciągnął wobec Opatrzności pewien dług, którego okoliczności życiowe nie pozwoliły mu spłacić. Zrobiłem to za niego już po jego śmierci. Raz we Lwowie, raz w Jerozolimie. To jakby epilog losów Teofila i Klary, nieoczekiwany suplement, który splótł ze sobą wszystkie niedokończone wątki – niezwykła opowieść, o której – mam takie pragnienie – napisać w zakończeniu sagi. Zdaję sobie sprawę z ciężaru tego przedsięwzięcia, odczuwam presję odpowiedzialności, gdyż przede mną mnóstwo pracy. Ale równocześnie czuję obecność Teofila, który zwykł powtarzać: „Jeżeli się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B”. „Kłosy” to zaledwie początek, krok w nieznane. Itaka jest daleko…

Wioleta Sadowska: „Wrzeciono Boga” to dość nietuzinkowy i jednocześnie symboliczny tytuł serii. Nie mogę więc nie zapytać o to, czy przemawia do Pana koncepcja Boga jako Stwórcy?

Andrzej H. Wojaczek: Boga postrzegam jako Stwórcę ale jednocześnie Twórcę. Wierzę, że w Jego oczach jesteśmy unikatowi, niepowtarzalni, drogocenni. On nie tyle mnie stworzył, co „zaoferował” mi pewną koncepcję na życie. Nie chodzi o determinizm, raczej o współpracę. Bóg chce dla mnie jak najlepiej, bo mnie kocha, to oczywiste – tym, których kochamy, przychylilibyśmy nieba. Gdzieś usłyszałem – nie pamiętam źródła – że gdyby Bóg kładł się spać, to przed snem z czułością wpatrywałby się w oprawione w ramce moje zdjęcie. Wzruszająca metafora. Lektura zapisków Teofila uświadomiła mi, że droga, którą Bóg proponuje człowiekowi, jest utkana z wyjątkowo delikatnej materii zdarzeń, które układają się w barwny, misterny gobelin życia. Problem w tym, że obraz, który dopiero materializuje się na awersie powstającego gobelinu, na odwrocie wydaje się przypadkową plątaniną końcówek nici. Dlatego tak się buntujemy, bo zwyczajnie nie pojmujemy Bożych zamysłów, one nas przerastają. Widzimy to, co chcielibyśmy, żeby się wydarzyło, natomiast Bóg widzi to, co zdarzy się naprawdę. Na tym polega różnica. Teofil wielokrotnie działa po swojemu, jest impulsywny, stara się wszystko kontrolować, precyzyjnie planować, co i – być może – kończy się po jego myśli, ale nie przynosi radości. Dopiero, kiedy świadomie oddaje inicjatywę Bogu, wszystko wraca na właściwe tory. 


Wioleta Sadowska: Jest Bóg, ale jest jeszcze coś innego. Czy to opowieść zawierająca pytania o naród i człowieka?

Andrzej H. Wojaczek: Pytanie o tożsamość to najważniejsze pytanie, jakie człowiek powinien sobie ciągle zadawać. Jeżeli nie wiem, kim jestem, to nie wiem, po co żyję i dokąd zmierzam. W Kłosach motywem powracającym jak bumerang są okazjonalne spotkania kilkunastoletniego Teosia z zawieszonym na przydrożnym krzyżu wizerunkiem Chrystusa. Chłopak, ilekroć przechodzi obok, pozdrawia Go słowami „To ja, Teofil”. Robi to bezwiednie, naśladując dziadka, którego kocha, który jest dla Teofila autorytetem. To z jednej strony wyświechtany frazes, kolejna formułka, jakich w naszym życiu bez liku, a z drugiej strony – czytelny podpis, deklaracja, pewnie że nieumyślna, jednak prawdziwa. Ale to nie wystarczy. Potrzebujemy kogoś, kto skonfrontuje nas ze sobą, z naszym wyobrażeniem o sobie, kto wykolei nas z trasy, którą tak dobrze znamy. Czasem potrzebujemy wstrząsu, jakiegoś małego kataklizmu, który sprawi, że inaczej zaczynamy patrzeć na pewne sprawy. „Myślę, więc jestem”. Przez długi czas Teofil nie myśli samodzielnie, tylko papuguje czyjeś zachowania, nie zawsze właściwe. Przebudzenie jest bolesne, ale uwalniające. 

Wioleta Sadowska: Zgodzi się Pan z tym, że losy Teofila wyrażają w pewien sposób swoisty uniwersalizm ludzkiego bytu?

Andrzej H. Wojaczek: Oczywiście. Od początku towarzyszył mi zamiar, aby napisać o życiu Teofila w taki sposób, by Czytelnik mógł przejrzeć się w jego losach jak w lustrze. Wrzeciono Boga to opowieść o każdym z nas, historia poszukiwania sensu, przekraczania granic, przekraczania siebie. Na jej kartach pojawia się plejada znakomitych charakterów, z którymi odbiorca może się identyfikować – to bohaterowie pełni pasji, namiętności, bardzo, powiedziałbym, dzisiejsi, bliscy współczesnemu człowiekowi. 

Wioleta Sadowska: Bliscy pomimo tego, że żyli ponad 100 lat wstecz. Czy podczas researchu do warstwy historycznej ukazującej tło epoki, coś Pana mocno zaskoczyło?

Andrzej H. Wojaczek: Wyprawa w przeszłość przypomina myszkowanie w kufrze pełnym staroci. Zawsze trafi się coś, co człowieka zaskoczy. Podam przykład. W drugim tomie przygód Teofila sporo miejsca poświęcam międzywojennej szkole – jedną z bohaterek jest nauczycielka. Wiedziałem, że musi pozostać starą panną, taki był wymóg, ale nie sądziłem, że w kwestii celibatu kobiet pracujących w oświacie Sejm Śląski przyjął w 1926 roku ustawę, która uniemożliwiała pracę zamężnym nauczycielkom. To był bolesny cios wymierzony wobec sporej liczby wykształconych kobiet, które postawiono przed dramatycznym wyborem: albo małżeństwo albo praca w szkole. Motywowano to różnymi względami. Modne, bywające w świecie wyelegantowane inteligentki „gorszyły” społeczeństwo, rzekomo „demoralizowały” młodzież między innymi tym, że zachodziły w ciążę. Ówcześni Ślązacy uważali, że nie można pogodzić obowiązków żony z obowiązkami nauczycielki. W mojej ocenie było to krzywdzące prawo, zwłaszcza, że dotyczyło tylko zamężnych nauczycielek. Kobiety innych profesji po ślubie mogły normalnie pracować. 

Wioleta Sadowska: Nigdy o tym nie słyszałam… Czy zgodzi się Pan ze stwierdzeniem, że Śląsk jest drugoplanowym bohaterem „Kłosów”?

Andrzej H. Wojaczek: Akcja Kłosów toczy się na Śląsku, jednakże Śląsk, jako przestrzeń, odgrywa w niej drugoplanową rolę, istotną, ważną, ale przecież nie najważniejszą. Śląsk z całym swoim niepowtarzalnym sztafażem – językiem, tradycjami, obrzędami, mentalnością, przydaje opowieści barw, jest trochę jak mieszanka przypraw, które wydobywają z potrawy smak. Należy jednak pamiętać, że w życiu Teofila Śląsk jest tylko etapem, kluczowym, ale przejściowym, furtką wiodącą ku niezwykłej życiowej przygodzie. Teofil opuści Śląsk, ale – miejmy nadzieję – Śląsk „nie opuści” Teofila. 

Wioleta Sadowska: Nie mogę przy tym nie zapytać, kiedy zatem możemy spodziewać się wydania kontynuacji losów Teofila Kłoska?

Andrzej H. Wojaczek: Druga część ukaże się wiosną.  

Wioleta Sadowska: Świetna wiadomość, wracając jednak do Śląska. Czy wplatanie w warstwę językową, tak specyficznej gwary śląskiej, nastręczało podczas pisania jakiekolwiek trudności?

Andrzej H. Wojaczek: Nie miałem z tym kłopotu. Jestem chłopakiem spod Rybnika, wychowałem się wśród ludzi, którzy na co dzień „godali po ślonsku” i taką wersję „śląskiej godki” uwieczniłem w Kłosach. Nie czuję presji, że po przeczytaniu książki ktoś zgrzytnie zębami czy poczuje się urażony zaproponowanym przeze mnie zapisem. Kłosy to przede wszystkim opowieść, żaden elementarz, to historia, której język tylko przydaje kolorytu. 

Wioleta Sadowska: Myślę, że ten koloryt to znaczący wyróżnik Pana książki. Jest według Pana w ludziach coś takiego jak kult miejsca?

Andrzej H. Wojaczek: W tym miejscu należałoby postawić pytanie o znaczenie słowa „kult”. Odnoszę wrażenie, że w ostatnich latach szafujemy nim nazbyt hojnie. Wszystko jest kultowe – napoje, ubrania, trampki, filmy. Istnieją kultowe restauracje, kultowe stadiony. I gdyby się nad tym głębiej zastanowić, jest w tym sporo racji. Żyjemy w epoce bożków, ubóstwiamy rzeczy bezwartościowe, przywiązujemy się do nich, bijemy im pokłony. Ale czy to jest kult? Jeżeli gdzieś czujemy się wyjątkowo dobrze, jeśli gromadzimy się w jakimś nietuzinkowym miejscu, do którego lubimy wracać, z którym wiążą się dobre wspomnienia, to łatwiej nam przypiąć temu miejscu łatkę z napisem „kultowy”, ale bardziej w znaczeniu „modny”, czy „uznany”. 

Wioleta Sadowska: W książce pojawia się wątek kryminalny, jaki buduje fabułę "Kłosów". Każdy ma w sobie pierwiastek zła/zabójcy?

Andrzej H. Wojaczek: Każdy człowiek jest z natury dobry, bo Bóg jest dobry. Zostaliśmy przecież stworzeni na Jego obraz i podobieństwo. Mamy jednak świadomość grzechu pierworodnego, który popsuł Boży zamysł i odtąd stał się częścią naszej natury, owym pierwiastkiem zła. To, że jesteśmy z natury dobrzy, nie wystarczy, by opanować drzemiące w nas zło, człowiek sam z siebie nie jest w stanie pokonać zła. Zło zostało pokonane na krzyżu, przez krzyż, przez uniżenie, a mnie tak trudno nadstawić drugi policzek, ciągle walczę, nawet teraz, kiedy odpowiadam na to pytanie, staram się wypaść jak najlepiej, zabrzmieć jak mądra głowa, pokazać się z jak najlepszej strony – taka jest właśnie moja natura. „Wszystko sama lepiej wie, wszystko sama robić chce”. Bardzo się cieszę, że zwróciła Pani uwagę na zarysowany w „Kłosach” wątek kryminalny. Chciałem, aby ilustrował sytuację, w której człowiek świadomie spycha Boga z tkackiego stanowiska i zaczyna tworzyć „gobelin życia” według własnego pomysłu. Początki są wręcz euforyczne, ale im dalej w las… 

Wioleta Sadowska: Pisanie jest dla Pana rzemiosłem, sposobem na życie, czy bardziej realizacją młodzieńczych marzeń?

Andrzej H. Wojaczek: Piszę od dziecka. Lubię pisać. W pisaniu czuję się wolny, poprzez pisanie wyrażam siebie. Przyznaję, był taki czas w moim życiu, kiedy uległem fałszywej propagandzie głoszącej, że liczy się tylko ten, kto publikuje. To krzywdząca narracja, która niejednemu artyście przetrąciła kręgosłup. Dwadzieścia pięć lat czekałem na debiut i w końcu się doczekałem. Przez ten czas wielokrotnie zadawałem sobie pytanie, czy można pisać bez oddźwięku? I doszedłem do wniosku, że brak oddźwięku jest zawsze tymczasowy. Nie dziś, to jutro, za rok, za sto lat – literatura zna takie przypadki. Jeśli uważasz, że masz coś do powiedzenia, pisz – kiedyś, gdzieś twoje dzieło z pewnością znajdzie czytelnika. 

Wioleta Sadowska: Nie mogę nie zapytać o to, co ciekawi mnie odkąd usłyszałam Pana nazwisko. Czy jest Pan powiązany rodzinnie ze znanym poetą, Rafałem Wojaczkiem?

Andrzej H. Wojaczek: Zgadza się. Rafał to kuzyn dziadka.

Wioleta Sadowska: Co na koniec naszej rozmowy chciałby Pan przekazać czytelnikom Subiektywnie o książkach?

Andrzej H. Wojaczek: Drodzy Czytelnicy, jeżeli o książkach – to tylko subiektywnie! Czytajcie książki! Czytelnicy obejdą się bez pisarzy, ale pisarze nie poradzą sobie bez Czytelników. Nasz los spoczywa w Waszych rękach! 


Andrzej H. Wojaczek zabiera czytelnika w podróż sto lat wstecz, gdzie ludźmi tak jak dziś, targały namiętności, niespełnione żądze, a dramaty wpisane były w codzienność każdego, bez względu na majątek i pochodzenie. Zajrzyjcie koniecznie do "Kłosów", a ja już niecierpliwie czekam na drugi tomu sagi.



Wpis powstał w ramach współpracy z Wydawnictwem Szara Godzina

9 komentarzy:

  1. Przeczytałem cały wywiad. Nietuzinkowa postać, nietuzinkowy Autor. Wprawdzie ja nie pasjonuję się piwami klasztornymi - abstynentem jestem od 2017 roku - całkowitym, to z "wapowania" elektroników nie mogę zrezygnować, chociaż i to ograniczam. Pozdrawiam Wiolu, warto poznać bliżej i książkę , i - autora :-) Kupiłaś mnie i On tym wywiadem ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam Pana Andrzeja od kilku ładnych lat.Razem pracowaliśmy w szkole,trochę razem muzykowaliśmy,kosztowalem jego piwa...A teraz jednym tchem przeczytałem pierwszą część historii Teofila i gratuluję Autorowi uchwycenia rzeczywistości sprzed niemal 100 lat,która tak naprawdę dzieje się tu i teraz, w sercu każdego ślązaka,Polaka... W sercu i w życiu każdego z nas. Serdecznie polecam i czekam na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się bardzo ciekawie. Autor ma bogatą biografię filologiczną. Myślę, że warto będzie przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka mnie pochłonęła. Czyta się ją z niebywałą lekkością i przyjemnością. Warto poznać Teofila i innych bohaterów oczami autora, który pozwala nam poczuć wydarzenia jakbyśmy byli tuż obok. Niecierpliwie czekam na kolejną część. Serdecznie polecam. Andrzej, BRAWO!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawy wywiad i książka pewnie też niezwykle interesująca. Będę ją miała na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wywiad przeczytałam z ciekawością.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo miło jest przeczytać wywiad z autorem danej książki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak sądziłam, że pan Andrzej jest krewnym poety.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger