"Nieprzerwanie fascynuje mnie ten zbiorowy obłęd". Joanna Parasiewicz o swojej książce "Tancereczka"

 

"Tancereczka" to książka, jakiej nie może zabraknąć w waszych jesiennych, czytelniczych wyborach. Z pewnością zgodzicie się ze mną, gdy zgłębicie wywiad z jej autorką, Joanną Parasiewicz, o tematach trudnych i jednocześnie bardzo ważnych. Zapraszam do przeczytania naszej rozmowy.


Recenzja książki "Tancereczka" - KLIK







Joanna Parasiewicz to absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego, będąca specjalistką prawa międzynarodowego. Zawodowo związana jest z branżą nowych technologii, pasjonuje się awiacją i historią oraz kulturą żydowską. Zagorzała roślinomaniaczka, frankofilka. Autorka książek "Uskrzydleni" (2020) oraz "Mistyfikator" (2021).






Wioleta Sadowska: Da się opowiedzieć prozatorsko o czasach zagłady, bez stygmatyzacji i podziału na czarne oraz białe?

Joanna Parasiewicz: Wierzę, że tak, pod warunkiem, że opowiadając sami pozostaniemy bezstronni. Rolą narratora jest oddanie głosu bohaterom, przedstawienie motywów zachowania postaci, pokazanie ich świata. Jeśli przy tym będziemy neutralni, pozwolimy Czytelnikowi sformułować własne wnioski.

Wioleta Sadowska: Pani stara się właśnie taką rolę odegrać. Historię losów żydowskiej baleriny z berlińskiej szkoły tańca opowiedziała Pani przedwojenna ciocia. Jak długo historia ta czekała w Pani głowie na swoją kolej?

Joanna Parasiewicz: Gdy poznałam losy Malki Freiman (w rzeczywistości nazywała się inaczej), jej historia wydała mi się gotowym materiałem na film. Dużo później opowiadałam o niej mojej przyjaciółce - malarce i wówczas Agnieszka zapytała, dlaczego – skoro tak barwnie ją przedstawiam - nie mogłabym tego spisać? Wówczas pomyślałam po raz pierwszy, że bardzo bym chciała, przekazać dalej opowieść o Malce.

Wioleta Sadowska: W jakim stopniu losy Malki Freiman pokrywają się z losami baleriny, która istniała naprawdę?

Joanna Parasiewicz: Zdradzę jedynie, że akurat historia Malki, czyli tytułowej bohaterki, jest bardzo zbieżna z losami jej pierwowzoru.

Wioleta Sadowska: Co chciała Pani osiągnąć poprzez zastosowanie w powieści kilkugłosowej perspektywy?

Joanna Parasiewicz: „Tancereczka” była poniekąd efektem mojego zdziwienia. Mimo, że przeczytałam sporo materiałów na temat nowożytnej historii Niemiec, wciąż nurtowało mnie pytanie, jak to się mogło stać? Co spowodowało, że 90% społeczeństwa, wywodzącego się z ojczyzny genialnych poetów, pisarzy i filozofów, uwierzyło, że ich wódz jest nadczłowiekiem, a oni sami nadludźmi?

Nieprzerwanie fascynuje mnie ten zbiorowy obłęd, stąd „Tancereczka” jest głosem wielu. To III Rzesza widziana oczami syna pruskiego generała, żydowskiej baleriny, Gruppenführerki zawiadującej Związkiem Niemieckich Dziewcząt, rosyjskiej emigrantki z teatru „Bolszoj”, a nawet brygadzistki z fabryki proszku do pieczenia Dr Oetker. Wszyscy oni Wielkie Niemcy odbierali na swój sposób i to wydało mi się warte pokazania…

Wioleta Sadowska: Myślę, że wielu czytelników cały czas ciekawi ten „zbiorowy obłęd”. Czy budując kreację Ingrid Stern, zdarzyło się Pani oceniać postawę tej bohaterki?

Joanna Parasiewicz: Nie, ponieważ od początku ta postać budziła we mnie zrozumienie i sympatię, choćby dlatego, że we wszystkim co robiła, była autentyczna. Ingrid Stern głęboko wierzyła w Wielkie Niemcy i nie była przy tym koniunkturalna. Zauważmy, że w tamtych czasach, jako córka ubogiej panny z dzieckiem, miałaby wszędzie pod górkę. A tu, w nowym systemie, z dnia na dzień stała się idolką, narodową bohaterką, wszystkie chciały być jak ona. Komu nie uderzyłaby wówczas woda sodowa do głowy? Ale nie Ingrid, ona zakasała rękawy i poszła kuć lód na Sprewie, bo tak należało. I za to ją szanuję.

Wioleta Sadowska: Jestem ciekawa, jak czytelnicy będą odbierali tę niejednoznaczną kreację… Lubi poznawać Pani interpretacje swoich książek? To bowiem niezwykłe, jak każdy z nas te same treści odbiera zupełnie inaczej.

Joanna Parasiewicz: Nie wszyscy lubimy tych samych ludzi i podobnie jest z bohaterami książek czy filmów. Gdy słyszę, że ktoś czytając moją książkę kibicował bohaterowi albo wręcz przeciwnie - jakiś typ go drażnił, przyjmuję to jako komplement. Cieszę się, że sprawiłam, że Czytelnik uwierzył w ten świat i że udało mi się wykreować postacie, które nie zostawiły go obojętnym, ponieważ budzą emocje i są barwne, a nie papierowe czy płaskie.

Wioleta Sadowska: W jaki sposób budowała Pani płaszczyznę ukazującą pasję do baletu, do tańca? 

Joanna Parasiewicz: Miałam to szczęście, że przez jakiś czas tańczyłam w balecie, stąd wiele szczegółów choreograficznych, zagadnień z metodyki tańca, a nawet metod nauki, zostało wziętych z życia.  

Wioleta Sadowska: I ten autentyzm podczas lektury jest dość mocno odczuwalny. Ciało do baletu należy „stworzyć, wykuć w pocie czoła”?

Joanna Parasiewicz: Na lekcje baletu może zapisać się niemal każdy, ale dopiero przy drążku dowie się czy zostanie.

W balecie bowiem nie ma dróg na skróty. Wyobraźmy sobie wielogodzinne sesje wydłużania szyi, wyciągania ramion, układania stóp pod dziwnym kątem - mięśnie już po chwili rozgrzewki zaczynają drżeć, to fizjologia. A teraz pomnóżmy to przez lata codziennych treningów, gdzie te mięśnie rozciąga się do granic możliwości… W otwierającej scenie postanowiłam pokazać „od kuchni” jedną z bardziej widowiskowych figur. Wykonując ją tancerz musi panować dosłownie nad każdym centymetrem ciała. A jeśli tego ciała wcześniej nie przygotuje, np. nie ma mocnego pionu, silnych mięśni, dobrego szpagatu i słabo się wybija, to po prostu tego skoku nie wykona. 

To, co ogląda widz, jest efektem kilkunastoletniej pracy tancerza. Dlatego balet jest tym rodzajem tańca, który wymaga benedyktyńskiej wręcz cierpliwości, dyscypliny, determinacji i pokory.

Wioleta Sadowska: Dla wielu z nas to po prostu tytaniczna praca. Na okładce "Tancereczki" można znaleźć krótką zajawkę mówiącą o tym, że to powieść o miłości w czasach piekła. Chciałabym więc doprecyzować ten blurb. Jaką miłość znajdziemy w powieści?

Joanna Parasiewicz: Jednym z wątków w książce jest relacja bohaterów, która zgodnie z ustawami norymberskimi z 1935 roku, legitymizującymi aryjską „czystość krwi”, była surowo zakazana. A tu kiełkuje uczucie, które rozkwita nawet wbrew woli tych dwojga, mamy także dramat miłosnego trójkąta, w którym tkwiła także ta prawdziwa Malka…

Wioleta Sadowska: Bardzo zapadającym w pamięci staje się myśl zawarta w książce, a mianowicie: „Najbardziej boję się głupich ludzi, ponieważ to oni mogą wyrządzić komuś krzywdę, nie pająki". Myśl niezwykle aktualna w dzisiejszych czasach. Zgodzi się Pani z takim stwierdzeniem?

Joanna Parasiewicz: Jako kilkuletnia dziewczynka nocowałam raz u mojej ukochanej babci Ali. W środku nocy przyszłam do niej z płaczem, że boję się duchów. Wówczas babcia, która stała się w książce pierwowzorem Rachel Freiman, przytuliła mnie mocno. Właśnie wtedy poradziła całkiem serio, żebym nie bała się duchów, bo one nie wyrządzą krzywdy, w przeciwieństwie do głupich ludzi, na których stale należy uważać. Jakże to trafiało w sedno i było pokrzepiające!

Wioleta Sadowska: Zdecydowanie trafia w sedno. Od kilku lat możemy zaobserwować niepokojący trend polegający na tym, że Holokaust staje się często podejmowanym tematem w popkulturze. Jak Pani sądzi, skąd taka moda?

Joanna Parasiewicz: Faktycznie, od pewnego czasu na listach najlepiej sprzedających się książek mamy hiperinflację Auschwitz. Wydano już „Dziecko z Auschwitz”, „Tatuażystę z Auschwitz”, „Boksera z Auschwitz”, „Fryzjera z Auschwitz”, „Kapo z Auschwitz”, „Sonatę z Auschwitz”, „Kołysankę z Auschwitz” i wiele innych. Znamienne też, jakie pozycje są najczęściej nominowane w serwisie „Lubimy Czytać” do tytułów roku w kategorii „historia”. 

Coś sprawiło, że przez dekady nie był to tak masowo podejmowany temat, teraz zaś głos zabrały pokolenia, dla których tragedia Holokaustu okazała się czymś szalenie inspirującym. Zauważmy też, że tę tematykę chętnie podejmują tak polscy, jak i zagraniczni autorzy. Myślę więc, że może wciąż potrzebujemy tę traumę jakoś przepracować, coś zrozumieć?

Od strony konstrukcji fabuły zaś, zasieki, druty i klimat zagrożenia, tworzą mocną dramaturgię, która zachęca do osadzenia w niej akcji. Jest czytelna plastyka: permanentne napięcie, stan zagrożenia i wreszcie miłość, która rodzi się wbrew wszystkiemu, w atmosferze grozy, stając się afirmacją życia i nadzieją na lepsze. A tej właśnie często łaknie Czytelnik… 

Wioleta Sadowska: Bardzo trafne spostrzeżenia. Czy podczas pisania „Tancereczki” coś Panią zaskoczyło?

Joanna Parasiewicz: Owszem, choćby smutna konstatacja, jak wiele można znaleźć odniesień do czasów współczesnych. Dziś też chętnie uszczuplamy swoje prawa i wolności w zamian za pewne przywileje. Partykularne interesy sprawiają, że w wielu miejscach Europy XXI wieku ocieramy się o dyktaturę, gdzie bogate żniwa zbierają mowa nienawiści, dzika propaganda, ograniczanie wolnych mediów albo dezinformacja.

Spójrzmy na to, co aktualnie dzieje się na granicy z Białorusią, gdzie grupę uchodźców pozostawiono samym sobie w cywilizowanej UE.

Są obcy, więc są „zagrożeniem. Kilka lat temu poważny polityk przestrzegał Polaków przed groźnymi pasożytami w organizmach uchodźców, w III Rzeszy uważało się, że Żydzi roznosili tyfus i wszy. I teraz, i wtedy mają się dobrze wykluczenie i segregacja. 

Jest też pewna bezradność świata wobec tego, co się dzieje tu i teraz. Kolonizujemy Marsa, Elon Musk konstruuje humanoidy, a w Afganistanie wzrasta sprzedaż burek. Bo tak chce pewna grupa uzbrojona w karabiny i proste hasła, które trafiają na podatny grunt…

Wioleta Sadowska: Nie mogę nie zapytać o to, dlaczego powieść ta nosi tak przewrotny tytuł?

Joanna Parasiewicz: Od początku, myśląc o bohaterce, nazywałam ją w myślach tancereczką. Nawet jej imię przyszło później. Tancereczka to zdrobnienie, tak nazwiemy dziecko albo kogoś, kogo traktujemy z przymrużeniem oka. Malka, mimo fenomenalnego talentu, gruchnęła głową o szklany sufit, ponieważ urodziła się w złym miejscu i czasie. Gdyby jej zdolności objawiły się na przykład za Oceanem, miałaby realną szansę na spektakularną karierę; tu zaś, gdzie przyszło jej tańczyć, pozwolono jej zostać jedynie tancereczką.

Wioleta Sadowska: Czy ta książka to również w pewien sposób wyraz Pani fascynacji kulturą żydowską?

Joanna Parasiewicz: Oczywiście, historia i kultura żydowska to moje koniki. Staram się dzielić różnymi smaczkami i informacjami z Czytelnikiem, przybliżyć ten fascynujący świat, zwłaszcza, że w czasie, gdy dzieje się opowieść, czyli w przededniu drugiej wojny, żyliśmy przecież obok siebie…

Wioleta Sadowska: Co na koniec chciałaby Pani przekazać czytelnikom Subiektywnie o książkach?

Joanna Parasiewicz: Chciałabym Czytelników Subiektywnie o książkach serdecznie zaprosić do zapoznania się z historią Malki Freiman, obiecuję dużo emocji.


Musicie koniecznie poznać losy Malki Freiman, gdyż "Tancereczka" to w zalewie miałkiej i szkodliwej literatury ze słowem Auschwitz w tytule, swoista perełka prozatorska, z żywymi postaciami oraz z rzetelnie odmalowanym tłem historycznym i społecznym.


Wpis powstał w ramach współpracy z Wydawnictwem Szara Godzina

19 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy wywiad. Zainteresowałaś mnie tą książką.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy wywiad Wiolu. I zastanawiają / pociągają mnie tutaj wątki żydowskie i historyczne. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę przeczytać tę książkę, skoro nie może jej zabraknąć w wyborach czytelniczych :) ciekawy wywiad;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa rozmowa z nieznaną mi autorką:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię kilkugłosową narrację w książkach ❤

    OdpowiedzUsuń
  6. kiedyś marzyłam by być baletnicą...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny wywiad :)
    Nie słyszałam ani o autorce a tym bardziej o jej książce. Będę mieć na uwadze :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny wywiad. Jak znajdę wolniejszą chwilę, to postaram się sięgnąć po ,,Tancereczkę'', gdyż ciekawi ten „zbiorowy obłęd”.

    OdpowiedzUsuń
  10. Książka już czeka na swój czas ze mną, a ta rozmowa, jeszcze bardziej zachęciła mnie do jej przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny wywaiad. Po książkę sięgnę może kiedyś, bo teraz czytam innego typu książki.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak zwykle ciekawy wywiad, książka na pewno znajdzie swoich odbiorców.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger