Czas na książki Agathy Rae w Polsce! Rozmowa z autorką



"Psychopomp" to jedna z najlepszych książek, jakie udało mi się przeczytać w 2019 r., dlatego też musicie koniecznie poznać jej autorkę. Zapraszam was do przeczytania mojej rozmowy z Agathą Rae.



Recenzja książki "Psychopomp" - KLIK





Agatha Rae to pseudonim polskiej pisarki, która pisze, bo lubi wymyślać historie i kreować alternatywny świat. Zadebiutowała w 2013 r. na anglojęzycznym rynku powieścią pt. "Oenone", a następnie wydała tam jeszcze kilka książek. Jest kolekcjonerką płyt, miłośniczką psów oraz fanką zespołu The Tea Party. Pod prawdziwym nazwiskiem publikuje teksty naukowe.








Wioleta Sadowska: Twoja pierwsza myśl, gdy ktoś rzuca hasło „Lata dziewięćdziesiąte”?

Agatha Rae: Nostalgia. Dużo miłych, ciepłych wspomnień. Beztroska wynikająca z mojego wieku. Kolory, moda na noszenie ogrodniczek z dyndającymi, odbijającymi się od kolan szelkami. Kasety magnetofonowe i VHS. 

Wioleta Sadowska: Oczywiście nie pytam o to bez powodu. Rok temu wydałaś powieść „Psychopomp”. Jak pojawił się pomysł na osadzenie jej akcji w szalonych latach dziewięćdziesiątych?

Agatha Rae: Powodów na osadzenie powieści „Psychopomp” w latach 90. było kilka. Po pierwsze, jestem w takim wieku, w którym ludzie zaczynają odczuwać tęsknotę za młodością, za tym, co było, zaczynają porównywać obecną rzeczywistość z tym, jak to było wtedy, jak to było kiedyś – na zasadzie tych memów z hasłami, że jak pamiętasz to, czy tamto, to miałeś fajne dzieciństwo. Poczułam, że jestem w tym momencie, że to się we mnie odzywa, więc pomyślałam, że sprawię sobie tę frajdę i osadzę powieść w latach 90., żeby samej, podczas jej pisania, móc się w nie przenieść i przypomnieć sobie jak to było. 

Literacki Sopot 2019
Drugim powodem był fakt, że pracowałam nad powieścią skierowaną przede wszystkim do młodego odbiorcy, do ludzi młodszych ode mnie pewnie średnio ze dwie dekady. I chciałam im pokazać, jak kiedyś wyglądał świat i jak ludzie radzili sobie z różnymi rzeczami nie mając Internetu na wyciągnięcie ręki, czy nie mając telefonów komórkowych, bo to chyba główna różnica między obecnymi nastolatkami, a tymi, których opisałam w książce. W latach 90. była w zasadzie większość tego, z czego korzystają obecni nastolatkowie, tylko na nośnikach analogowych typu kaseta, czy VHS, a nie cyfrowych – na przykład tak samo słuchało się muzyki na słuchawkach, tylko z Walkmanów, nie z Internetu. Ale kontakt między ludźmi był nieco inny, bo wymagał bezpośredniości. Trzeba było zadzwonić, trzeba było się spotkać, nie można było polegać na komunikatorach i emotkach, więc może też relacje bywały bardziej bezpośrednie, może wymagały większego zaangażowania? W każdym razie, chciałam pokazać obecnym nastolatkom, jak to jakiś czas temu było, chociaż znów nie tak dawno i pomyślałam, że może to być dla nich pewna ciekawostka.

Wioleta Sadowska: Czy zgodzisz się ze stwierdzeniem, że te analogowe czasy miały swój specyficzny klimat?

Agatha Rae: Oczywiście. Tak, jak wspomniałam, wydaje mi się, że ludzie mieli ze sobą – siłą rzeczy – bardziej bezpośredni kontakt. Poza tym, była to dekada, która na dużą skalę nadal przebrzmiewa w kulturze popularnej, co jest pewnym fenomenem, bo jednak lata 90. zaczęły się trzydzieści lat temu. A tymczasem w TV nadal można obejrzeć „Przyjaciół,” w radiu nadal można posłuchać grunge’u, dużą popularnością cieszą się koncerty grup i zespołów eurodance’owych tak przecież popularnych w latach dziewięćdziesiątych. Do kin trafiają remake’i i nowe części hitów z tamtych lat typu „Jumanji”, „Mumia”, „Żółwie Ninja”, czy „Park Jurajski”, albo „Matrix”. To, że lata 90 nadal mają swoich odbiorców i to również tych młodszych, którzy się w tamtej dekadzie nie wychowali, najlepiej oddaje z jakim fenomenem mamy do czynienia. 

Na taki specyficzny klimat składała się również moda, czyli grunge’owe jeansy z dziurami na kolanach i flanele, za duże, workowate t-shirty, wspomniane przeze mnie ogrodniczki z dyndającymi szelkami, kolorowe koraliki przypięte do szprych rowerów, albo fryzury na Rachel Green. Nie jestem pewna, czy lata 2000 przyniosły tak mocno nakreślone i zarysowane style, być może tak, może ja się temu zbyt słabo przyglądałam już później, ale nie ma wątpliwości, że lata 90. są w jakimś sensie nieśmiertelne, właśnie dzięki temu swojemu specyficznemu klimatowi.

Wioleta Sadowska: Akcja powieści toczy w latach 1994 - 1998 i na czas czytania tej książki, czytelnik zostaje niemal przeniesiony do tamtych czasów. W jaki sposób selekcjonowałaś swoiste elementy fabularne charakteryzujące dany rok?

Agatha Rae: Uznałam, że lata 1994 – 1998 są najlepszą cezurą, ponieważ wcześniejsze, czy późniejsze lata nie oddałyby tego okresu tak idealnie w punkt, tylko byłyby de facto latami przejściowymi, na styku poprzedniej i następnej dekady. 

Każdy nowy rok zaczyna się w książce delikatnym kalendarium, które nakreśla to, co  wówczas się działo. Oczywiście dokonywałam tu pewnej selekcji, ponieważ inaczej z powieści zrobiłaby się kronika i byłoby to z pewnością nudne dla czytelnika, ale też dalekie od tego, co chciałam przekazać i stworzyć. Uznałam, że muszę wybrać te najbardziej charakterystyczne i przełomowe momenty. Ponadto, ponieważ akcję powieści osadziłam w mojej kochanej Gdyni, chciałam też oddać to, co działo się w mieście w latach, w których toczy się powieść, dlatego też wspominam m.in. o gdyńskich koszykarkach, czy o pogrzebie Franciszki Cegielskiej. 

Wioleta Sadowska: Jakie miejsce w tym mieście jest Ci najbardziej bliskie?

Agatha Rae: Bardzo lubię Gdynię, jestem z tym miastem mocno związana, uważam, że jest to miejsce niezwykle inspirujące i otwarte. Gdybym miała wskazać jedno miejsce, które jest mi najbliższe, to myślę, że zdecydowanie byłaby to moja ulubiona plaża, czyli plaża na Babich Dołach. Na drugim miejscu byłoby pewnie Gdyńskie Centrum Filmowe, gdzie uwielbiam chodzić do kina, czy na kawę. 

Wioleta Sadowska: Czy pamiętasz kiedy po raz pierwszy spotkałaś się z pojęciem przewodnika dusz w zaświaty, jakim jest tytułowy psychopomp?

Agatha Rae: Tak, było to w 2001 roku. Odkryłam wtedy zespół będący muzycznie miłością mojego życia, kanadyjskie trio The Tea Party. Wpadł mi wówczas w ręce ich krążek „Transmission”, na którym była piosenka „Psychopomp”. Nie miałam pojęcia, co to znaczy, więc zaczęłam dociekać, szukać informacji, bo byłam zaintrygowana tym nietypowym i tajemniczym terminem. Dowiedziałam się wtedy, że psychopompy to właśnie przewodnicy dusz, ludzie, bóstwa, bądź inne jeszcze istoty w zależności od tego, w którą mitologie się zanurzymy, których zadaniem jest odprowadzanie dusz umierających ludzi w zaświaty, ale też sprowadzanie dusz na ziemię, więc psychopompy były również obecne przy porodach, nie tylko przy odchodzeniu.  

Wioleta Sadowska: Dzięki Tobie wielu czytelników pozna ten termin. Czy muzyka Pearl Jam, tak mocno wbudowana w tę powieść, jest Ci szczególnie bliska?

Agatha Rae: Główna bohaterka mojej książki ma po mnie trzy rzeczy: Gdynię, studia anglistyczne (ja ukończyłam UKW w Bydgoszczy) oraz gust muzyczny. I tak, bardzo lubię grunge, a z tych grunge’owych kapeli zdecydowanie najbardziej Pearl Jam, których cenię nie tylko za muzykę, ale również mądre, zaangażowane społecznie teksty piosenek. Nigdy nie czułam, żeby mnie czy to grunge, czy konkretnie Pearl Jam definiowali,  ale są to na pewno moje klimaty tak muzyczne, jak i światopoglądowe. Grunge był jak na razie chyba ostatnim tak potężnym, globalnym kontrkulturowym nurtem, co uważam samo w sobie sprawia, że jest czymś bardzo ciekawym. 

Wioleta Sadowska: „Psychopomp” to Twoja pierwsza książka wydana w Polsce, ale tak naprawdę zadebiutowałaś w 2013 r. na anglojęzycznym rynku powieścią pt. "Oenone", a następnie wydałaś tam jeszcze kilka książek. Opowiesz o nich coś więcej?

Agatha Rae: W tamtych latach dość mocno wkręciłam się serial HBO „Czysta krew”. Na tyle mocno, że zaczęłam udzielać się na jednym z jego większych, amerykańskich fanowskich forów (z częścią z poznanych tam ludzi jestem zresztą do dziś w kontakcie), a także na stronie aktora Stephena Moyera, grającego postać Billa Comptona, prowadzonej przez główny trzon forumowiczów. Pisałam dla nich recenzje jego wcześniejszych filmów i seriali.


Któregoś dnia jedna z koleżanek na forum i jednocześnie administratorka tej strony, podzieliła się z nami informacją, że znalazła wydawcę na swoją debiutancką powieść. W ten sposób dowiedziałam się o Firefly and Wisp. Miałam w zanadrzu jedno opowiadanie, a akurat okazało się, że wydawca kompletuje antologię. Wysłałam do nich wiadomość z pytaniem, czy interesują ich tylko amerykańscy autorzy, czy sprawa jest otwarta również dla osób z innych krajów. Odpowiedzieli, że są otwarci na autorów spod każdej szerokości geograficznej. Wysłałam im opowiadanie, które okazało się być zalążkiem „Oenone”. Okazało się, ponieważ wydawca je odrzucił sugerując, że wymyślona przeze mnie historia zasługuje na rozbudowanie, że potrzebuje fabularnie więcej miejsca i, że jeżeli napiszę powieść na jego podstawie, to rozważą jej wydanie. W 2012 wysłałam im „Oenone” i tak to się już później potoczyło dalej. 
Lexington, Kentucky

Po ciepło przyjętej przez czytelników „Oenone” (która w wersji kindle’owej dotarła do 75 miejsca najlepszych bestsellerów brytyjskiego Amazona w kategorii fiction/fantasy) napisałam opowiadanie do mini antologii „Coming Home for Christmas”, a potem pierwszy tom duologii „Tangents”, który ukazał się w 2014 roku. W 2015 pożyczyłam pieniądze od rodziców i poleciałam do Ohio, do siedziby mojego wydawcy. Miałam tam kilka spotkań autorskich m.in. w miejskich bibliotekach, pojechaliśmy też do Kentucky na Lexington Comic-Con, gdzie Firefly and Wisp mieli swoje stoisko. Wtedy też moim „Tangents” zaczęło interesować się nowo powstające szwedzkie wydawnictwo Everlasting Publisher i kupiło prawo do wydania obydwu tomów w Szwecji, również w formie audiobooków. 

„Tangents” zostało świetnie przyjęte, ma wysokie noty na serwisach czytelniczych. Ja tymczasem między pierwszym a drugim tomem duologii napisałam dwie nowele – romantyczną „The Garden” i utrzymają w duchu lekkiego horroru „The Belt”. Gdy ukazał się drugi tom „Tangents”, dwukrotnie pojechałam do Goteborga na tamtejsze targi książki. Wtedy też „Tangents” zwróciło też uwagę francuskiej agencji literackiej So Far So Good Agency. 

Z moim dorobkiem zaczęłam szukać na moje książki wydawcy w Polsce, ale niestety nikt nie był zainteresowany tym, co do tej pory napisałam i co zostało opublikowane. Rozpoczęłam współpracę z agentką literacką Renatą de La Chapelle i obie uznałyśmy, że powinnam na polskim rynku pojawić się z zupełnie nowym tekstem. Zaczęłam wówczas pracę nad „Psychopompem”, którego wydało Wydawnictwo Marpress, a który wygrał XX Costerinę i został najlepszą powieścią 2019 roku o tematyce kaszubsko-pomorskiej. Ma też bardzo dobre, wysokie noty na serwisach czytelniczych.

Mam nadzieję, że moje wcześniejsze książki zwrócą w końcu na siebie uwagę w Polsce.

Wioleta Sadowska: Mam nadzieję, że niebawem tak się stanie. Dlaczego nie zdecydowałaś się debiutować w naszym kraju?

Agatha Rae: Tak się to wszystko po prostu potoczyło. Nie planowałam pisać po angielsku, nie planowałam obierać pseudonimu, tak zwyczajnie wyszło. Coś się zaczęło, zadziało i po prostu poszłam tą ścieżką.

Wioleta Sadowska: Biorąc pod uwagę Twoje bogate doświadczenie w kwestii wydawania książek, muszę Cię zapytać o to, jak wypadłaby Twoja analiza porównawcza naszego rynku w stosunku do rynku anglojęzycznego?

Agatha Rae: Trudno mi porównywać, bo też nie jestem – póki co 😉 - autorką, która odniosła na tyle duży sukces, aby pokusić się na takie porównania. Muszę tu nadmienić, że wydawnictwa zagraniczne, z którymi mam, czy miałam do czynienia, są wydawnictwami niedużymi i zdecydowanie nie mają wielkiego rozmachu, a mimo to na Amazonie sprzedało się lub zostało pobranych póki co w sumie około 30.000 sztuk moich książek w formie czy to papierowej, czy ebookowej. Odnoszę wrażenie, że polscy wydawcy obawiają się nieco innych form gatunkowych – moje książki są gatunkowo przełamane, to w głównej mierze historie obyczajowe z solidną domieszką grozy, tajemnicy, momentami horroru. Pełno w nich jest realizmu magicznego, bo też lubię moich zwykłych bohaterów stawiać w sytuacjach niezrozumiałych, nietypowych, nie z tego świata. „Tangents” to z kolei historia przygodowa dla dorosłych. Książki przygodowe są zwykle pisane z myślą o dzieciach, czy młodzieży, a ja stworzyłam dwutomową historię przygodową dla dorosłych, z dorosłymi bohaterami mającymi dorosłe problemy. I w tej przygodzie również jest domieszka fantazji, grozy, tajemnicy, oniryzmu. Mam również wrażenie, że dla wydawców zagranicznych bardziej niż wyrobione nazwisko liczy się pomysł na historię i to, jak jest opisana. 

Wioleta Sadowska: Jesteś lepszym obserwatorem, czy rozmówcą? Czy to pomaga w pisaniu?

Agatha Rae: Jak wchodzę w nową grupę ludzi, to z początku zdecydowanie bardziej obserwuję, niż mówię, nie jestem jakoś szczególnie przebojowa. Ale z drugiej strony, całe życie zawodowe pracowałam mając bezpośredni kontakt z ludźmi i wiem, że potrafię go nawiązać z drugim człowiekiem, że ludzie lubią ze mną rozmawiać, że czują się przy mnie swobodnie. Na pewno uważnie słucham tego, co mają mi do powiedzenia, bo też niejednokrotnie zdarza się, że to, co mówią mnie inspiruje. Mnie ludzie po prostu bardzo interesują. W pisaniu ważne jest, moim zdaniem, i obserwowanie i rozmowa. Trzeba trochę wyczuć kiedy warto być bardziej biernym, a kiedy czynnym w kontakcie z drugim człowiekiem. 
Gdańskie Targi Książki 2019

Wioleta Sadowska: Myślę, że takie wyczucie to podstawa. Jesteś bardzo zdyscyplinowanym autorem? Piszesz systematycznie, czy raczej spontanicznie?

Agatha Rae: Zależy. Nie ma reguły. Pierwszy tom „Tangents” napisałam w niecałe dwa miesiące, bo miałam taki ciąg, że pisałam codziennie, non stop po 8, 9 godzin. Wpadłam w taki stan, że nie myślałam o niczym innym, niczego nie zauważałam, nic innego mnie nie interesowało. Wszystko, co mnie odrywało od pisania wywoływało we mnie irytację. Ale „Psychopompa” pisałam już 1.5 roku, również dlatego, że przy tej książce musiałam zrobić porządny research, m.in. chodzić do Urzędu Miasta w Gdyni, szukać kontaktów do odpowiednich osób, sporo dzwonić. Jak już nad czymś pracuję, to staram się utrzymać mniej więcej stałe tempo pracy. 

Wioleta Sadowska: Jakie są Twoje dalsze plany literackie?

Agatha Rae: Na stronie Wydawnictwa Marpress, w ramach akcji #zostańwdomu pojawiło się właśnie moje wcześniej niepublikowane opowiadanie do darmowego pobierania, „Sekret hotelu Trzy Siostry”. Ponadto pracuję obecnie nad książką dla wydawnictwa Kagra, która będzie czymś zupełnie nowym w moim dorobku, bo po raz pierwszy będzie to książka non-fiction. Nie mogę w tej chwili zbyt dużo o tym projekcie powiedzieć ponad to, że będzie to coś wyjątkowego i, że przy pracy nad tą książką współpracuję z fascynującymi, fantastycznymi  i niezwykle ciekawymi ludźmi. Nie mogę się doczekać momentu, gdy ta książka się ukaże. 

Wioleta Sadowska: Ja już wiem, że szykujesz prawdziwą bombę! Co na koniec chciałabyś przekazać czytelnikom Subiektywnie o książkach?  

Agatha Rae: Że będzie mi bardzo miło, jak przeczytają ten wywiad i się ze mną zapoznają oraz, że mam ogromną nadzieję, iż będą mogli przeczytać jeszcze sporo moich dotychczasowych oraz następnych książek.  Serdeczne dzięki za rozmowę. 


Bardzo gorąco polecam wam przeczytać "Psychopompa" i zapoznać się z twórczością autorki. Czuję, że niebawem cała Polska usłyszy o Agatha Rae!



19 komentarzy:

  1. nie znam twórczości tej pani:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaka szkoda, że nie miałam do tej pory przyjemności poznać jej twórczości.

    OdpowiedzUsuń
  3. rozmowa zachęca by poznać nieco bliżej tą panią :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Skoro to jedna z najlepszych książek, które przeczytałaś w zeszłym roku to więcej rekomendacji mi nie trzeba!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie słyszałam o tej autorce ale po tej rozmowie wydaje się być interesującą osobą. Może kiedyś się skusze na jej powieści.

    OdpowiedzUsuń
  6. Co jak co, ale też jestem fanką Czystej Krwi, chociaż finał serialu mnie dobił.

    OdpowiedzUsuń
  7. Szczerze mówiąc, nie czytałam jeszcze książki tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo dobry wywiad Wiolu. Twórczość Autorki wciąż przede mną :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie znałam tej autorki, Czysta krew, to genialny serial :)

    OdpowiedzUsuń
  10. I kolejna polska autorka, która chowa się pod pseudonimem... Ech... Zupełnie tego nie rozumiem. To już jakaś plaga jest w ostatnim czasie. Ja naprawdę zaczynam myśleć, że polscy pisarze robią to tak nagminne, bo wstydzą się własnej twórczości... :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Po tym co przeczytałam mam wrażenie, że autorka jest bardzo ciepłą i interesującą osobą. Bardzo przyjemnie było ją poznać, ale jaki ten wywiad jest dobry i ciekawy! Świetnie poprowadzony! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Po przeczytaniu wywiadu od razu nabrałam ochoty na książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  13. po tym wywiadzie jestem ciekawa tej książki :) sama wychowałam się w latach 90tych i taki powrót do czasów młodości jest dla mnie świetną podróżą :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wywiad bardzo zachęca do lektury książki. 😊

    OdpowiedzUsuń
  15. Dziękuję za wywiad! Miałam przyjemność przeczytać "Psychopompa" i niesamowicie wciągnęła mnie ta fabuła! Wątki i bohaterowie stworzeni przez Agathę Rae są nietuzinkowi, jednocześnie nieznani i bliscy, koncepcja "zdolności " głównej bohaterki sama w sobie jest intrygująca! a opisane przypadki napisane z taką pasją, że trudno się oderwać! Do niedawna mieszkałam w Gdyni i po przeczytaniu "Psychopompa" codzienny spacer nabrał nowych walorów! Mam nadzieję, że polski rynek wydawniczy nie przeoczyć tak zdolnej pisarki, w każdym razie 3mam mocno kciuki za Panią Agathę i będę śledziła jej karierę!

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie znam twórczości tej Pani ale po tym wywiadzie z chęcią coś przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger