"Linia Maginota" - Maksym Aleksandrowicz




"Science fiction zawsze zaczyna się już dziś (...)".

Ludzie chyba nigdy nie porzucą myśli o naprawianiu świata i kreowaniu nowej rzeczywistości pod fasadą własnych uprzedzeń i niszczenia wymyślonych wrogów. I nawet zło konieczne, jakie się z tym wiąże, nie zatrzyma samozwańczych "wizjonerów" w realizacji ich zbrodniczych planów. 


Maksym Aleksandrowicz w przeszłości fascynował się paleontologią oraz oceanografią, ale nie wykonuje żadnego z tych zawodów. "Linia Maginota" to debiut literacki autora. Pod swoim imieniem i nazwiskiem prowadzi w sieci blog.


Adam to właściciel firmy budowlanej funkcjonującej w miasteczku na Dolnym Śląsku, która balansuje na granicy opłacalności, gdyż obecność w tej branży wiąże się z czekaniem na przelewy, łapaniem zleceń oraz utrzymaniem pracowników. Ostatnie zlecenie jest dla bohatera pechowe, gdyż zostaje on świadkiem morderstwa. Od tego momentu Adamowi i jego ludziom grozi niebezpieczeństwo.


Debiut Maksyma Aleksandrowicza jest książką nierówną, którą podzieliłabym na dwie odrębne części, jakie rozdziela morderstwo spinające całą fabułę. Pierwsza, zdecydowanie bardziej dopracowana ukazuje bowiem niezwykle trafną analizę funkcjonowania drobnych przedsiębiorców w branży budowlanej. Autor obnaża występujące w tym biznesie patologie, pokazując bezradność mikrofirm w obliczu takich rekinów, jakim jest przedsiębiorstwo Janusza Biłgorajskiego. Przemyślenia Adama, jego wnioski oraz poczucie niesprawiedliwości brakiem efektów wykonywania uczciwej pracy to niestety rzeczywistość wielu podwykonawców w naszym kraju. Warstwa ta więc z pewnością świadczy o dobrym researchu samego tematu.


Druga część powieści nawiązująca stricte do samego tytułu to swoiste połączenie wartkiej akcji, wywodów filozoficznych, wątku teorii spiskowej oraz pojawienia się miłości. I właśnie w tej części moje główne zastrzeżenia kieruję do umiejscowienia obszernych dywagacji Karola Schmittleina w punkcie kulminacyjnym całej akcji powieści, co niestety okazało się mało realistyczne. Moje zdumienie wywołało również mało racjonalne zachowanie Beaty w obliczu całej sytuacji oraz jej zbyt powierzchowna kreacja psychologiczna. Mam wrażenie, jakoby ta część pisana była na szybko, bez pogłębionej analizy, co w porównaniu z pierwszą, daje się niestety wyraźnie odczuć.


Abstrahując jednak od błędów warsztatowych autora, które da się przecież w jego kolejnych książkach uniknąć, sama historia Adama i afery, w jaką zupełnie przypadkiem został wplątany, wywołuje szereg refleksji w temacie reżyserowania przez tajne organizacje pewnych zjawisk w skali mikro i makro ekonomicznej. W obliczu tego bowiem, autor klarownie wyjaśnia pomysł na tytuł swojej książki oraz ukazuje, dość obszernie, niuanse rozgrywania "partii szachów za kulisami", a co za tym idzie, wpływania na losy świata. Dla mnie jako dla osoby lubującej się w zgłębianiu wszelakich teorii spiskowych, warstwa ta okazała się niezwykle zajmująca i ciekawa. Myślę, że zaintrygowanie czytelnika może wzbudzić także wzmianka o pewnym unikalnym systemie namierzenia pojazdów w czasie rzeczywistym.


Maksym Aleksandrowicz w swoim debiucie pokazał, że ma coś do powiedzenia, ale nie da się ukryć, że przed autorem jeszcze sporo pracy stricte warsztatowej. Z pewnością jednak sam temat posiada potencjał, a możliwość jego kontynuacji poprzez pozostawienie otwartego zakończenia, wydaje się niezwykle pociągająca.



Wpis powstał w ramach współpracy z autorem.

23 komentarze:

  1. Tak to już niestety jest, że mężczyźni nie rozumieją złożoności naszej psychologii. Myślę, że dlatego autor nie poradził sobie z postacią Beaty. Pozdrawiam!^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Wątek faktycznie ciekawy ale szkoda, że potencjał nie został dobrze wykorzystany.

    OdpowiedzUsuń
  3. Like always another interesting book
    xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie słyszałam o tej książce, a również lubię wszelkie spiski itp. wątki:) W planach jeje na razie nie umieszczam, ale życzę autorowi aby każda kolejna była jeszcze lepsza i bardziej dopracowana:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Okładka nie do koća zachęca, ale Twoja opinia już tak ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpuszczam. Poczekam, aż autor wróci z czymś lepszym :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tytuł tradycyjnie zapisuję :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Science fiction is always fascinating!

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie lubię tego gatunku w książkach i filmach :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja raczej tym razem sobie odpuszczę. 😊

    OdpowiedzUsuń
  11. To chyba nie jest książka dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Na razie mam w planach inne lektury.

    OdpowiedzUsuń
  13. ja pewnie same bledy bym robila;P

    OdpowiedzUsuń
  14. Lubię ten gatunek, wiec może dam szansę :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jakoś nie czuję się szczególnie zainteresowana tą książką ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Takie recenzje lubię, zapisuję :) Piękne podsumowanie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie poczułam się jakoś specjalnie zaintrygowana, pewnie dlatego, że nawet do tej lepszej części powieści mnie nie ciągnie :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Myślę, że dam tej książce szansę, może akurat przypadnie mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  19. Myślę że to może być obiecujący autor

    OdpowiedzUsuń
  20. Myślę, że może fajnie się rozwinąć. Muszę sięgnąć po jego ksiażkę

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger