"Atlas: Doppelganger" – Dominika Słowik
"(...) inaczej więc nie da się w podróż wyruszyć niż powoli, stopniowo i z trudem, jakby sprawiało to ból.
w
końcu to proces, który trwa całe życie".
"Atlas"
i "Doppelganger"
– dwa słowa w tytule debiutu Dominiki Słowik już na wstępie
utwierdziły mnie w przekonaniu, że będzie
to nietuzinkowa
lektura. Jakie
bowiem przesłanie, może nieść ze sobą połączenie dwóch słów, które
oznaczają w wielkim skrócie zbiór różnych opowieści oraz
sobowtóra
wędrowca? Połączenie
iście psychodeliczne, podobnie jak fenomenalna okładka książki,
przywodząca na myśl inne
światy.
Dominika Słowik urodziła się w 1988 r. w Jaworznie, jest jedynaczką. Ukończyła filologię hiszpańską, przez jakiś czas mieszkała w Hiszpanii i
we Włoszech. Autorka
zajmowała się także wolontariatem w Gwatemali, współorganizowała
festiwal teatralny, była szatniarką. Nie
lubi gotować, nie znosi sportu, a gdy nie podróżuje, ma wyrzuty
sumienia. Mieszka obecnie w Krakowie. "Atlas: Doppelganger"
to jej debiut literacki.
Lata
90. XX wieku, Śląsk
i okoliczne, szare blokowiska. Narratorka wraz ze swoją koleżanką
Anną, bardzo często odwiedza dziadka przyjaciółki – byłego marynarza. Bohaterki słuchają
jego opowieści o podróżach oraz oglądają stare mapy. Dziadek z
każdą swoją historią dodaje coraz więcej elementów, czyniąc
ze swoich wspomnień iście fantastyczne bajki, które
można interpretować na wiele sposobów. Buduje
alternatywne rzeczywistości, tak różne od śląskiego blokowiska w
czasach transformacji ustrojowej w Polsce.
Debiut
Dominiki Słowik to
książka, w której część czytelników
odnajdzie wiele
płaszczyzn godnych szerszej refleksji, a część nie odnajdzie nic
oprócz nieco
psychodelicznego klimatu, jaki zaserwowała nam młoda autorka. Całe
dzieło można podzielić na dwie części – niesamowite
opowieści
dziadka oraz
obraz Polski lat 90., która przechodziła liczne zmiany ustrojowe. I
to właśnie historie, jakie opowiadał dziewczynkom były marynarz,
stanowią
przyczynek
do szerokiej
interpretacji. W
zasadzie każdy może opowieści te rozumieć inaczej i to chyba
najbardziej
atrakcyjna
płaszczyzna tej
książki. Dziadek
bowiem tworzy nowe światy, zapełnia je nieprawdopodobnymi
wydarzeniami, kwestionuje
prawa naukowe i wiedzę geograficzną, nie wierzy w konwenanse, nie
dostosowuje się do zasad. I
pomimo tego, że niektóre z jego opowieści mnie zwyczajnie nużyły,
z
zainteresowaniem zgłębiałam kolejne, fantastyczne historie,
zawierające
tyle samo ironii, co prawd życiowych. Prawd,
które bohaterki pragną przełożyć
na szarą rzeczywistość lat dziewięćdziesiątych.
Oprócz
metafizyki i swoistego realizmu magicznego, powieść zawiera także
celne spostrzeżenia na temat przemian ustrojowych w naszym kraju.
Szare, brudne blokowisko staje się jedynie tłem wydarzeń,
ukazujących
jakim zmianom podlegało ówczesne społeczeństwo.
Historyczne zmiany ustrojowe bowiem zmieniły na zawsze obraz naszego
kraju, wywołując
wiele dziwacznych zjawisk, które dzisiaj wydają się totalnie
kosmiczne. Do
tego wszystkiego wyczuć można swoistą nostalgię za dzieciństwem,
która zawsze przybiera taki sam wyraz – swoistego
sentymentalizmu za czasami, w których było nam najlepiej, w których czas płynął całkiem inaczej.
Pomimo
faktu, że książka powstała w wyniku połączenia dwóch odrębnych
warstw,
zarówno
w jednej, jak i drugiej doszukać się można wielu pytań, jakie
każdy z nas sobie zadaje. Pytań dotyczących naszej egzystencji, na które nigdy nie znajdziemy
odpowiedzi, a
i tak cały czas będziemy je sobie zadawać. Dominika Słowik brutalnie, z widoczną szczyptą ironii uzmysławia nam, że nigdy tych wyczekiwanych
odpowiedzi nie uzyskamy.
Mogę
przeboleć pewne, nużące i chaotyczne fragmenty. Mogę przeboleć
tajemniczą
i nie do końca dookreśloną kreację dziadka. Nie mogę jednak
zaakceptować dziwacznego dla mnie braku znaków interpunkcyjnych
oraz, o zgrozo! - braku
dużych liter na początku każdego zdania. Kompletnie
nie rozumiem takiego zabiegu i muszę
przyznać, że utrudniało mi to zwyczajnie odbiór tego dzieła.
"Atlas:
Doppelganger" to książka wyróżniająca się pośród zalewającej
nas literatury komercyjnej, przede wszystkim swoim oryginalnym przekazem i ciekawym
ujęciem tematu. Nie mogę powiedzieć, żeby dzieło to mnie zachwyciło, jednak z pewnością to książka, którą zapamiętam na dłużej. Debiut Dominiki Słowik polecam głównie czytelnikom lubiącym wyzwania literackie.
Dominika Słowik |
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak
Czytałam już trochę o tej książce i muszę przyznać ze czuję się zaintrygowana. Czasem mam ochotę na wyzwanie, więc myślę że mogłabym się pokusić na "Atlas" :)
OdpowiedzUsuńNiezbyt podobała mi się ta książka. Obawiam się, że szybko o niej zapomnę.
OdpowiedzUsuńPrzytoczone przez Ciebie mankamenty skutecznie zniechęcają mnie do sięgnięcia po tę książkę. Więc jednak odpuszczę ją sobie.
OdpowiedzUsuńTematyka intrygująca. Nie widziałam jeszcze książki, w której brak jest dużych liter na początku zdań :)
OdpowiedzUsuńLubię nietuzinkowe lektury, zatem chętnie sprawdziłabym, jakie wrażenie wywarłaby na mnie właśnie ta pozycja.
OdpowiedzUsuńciekawi mnie ta książka :)
OdpowiedzUsuńTe wady, które wymieniłaś niespecjalnie zachęcają mnie do lektury. Odpuszczę sobie tę powieść, bo i tematyka nie za bardzo mi leży.
OdpowiedzUsuńWyzwanie to może być rzeczywiste, ale wygląda na to, że warto je podjąć. Czy się będzie żałowało - to się okaże. Jednak z samego nawet opisu wynika, że gra jest warta świeczki. :)
OdpowiedzUsuńZaintrygowała mnie ta książka.
OdpowiedzUsuńOkładka rzeczywiście jest fenomenalna i zapowiada psychodeliczne klimaty :)
OdpowiedzUsuńPrzez chwilę myślałam,że to książka dla mnie. Jednak skoro ktoś nie stawia przecinków i nie zaczyna zdań wielką literą...To mi się bardzo nie podoba.
OdpowiedzUsuńłał sama okładka dech zapiera:D choć te błędy językowe niezbyt mi się widzą..
OdpowiedzUsuńTo nie błędy językowe, ale zabieg stylistyczny. Książek z błędami współcześnie się raczej nie wydaje.
UsuńNie jestem przekonana do tej powieści - mankamenty które wskazałaś raczej odebrałyby mi przyjemność czytania.
OdpowiedzUsuńwątpie by dobrze mi się czytało książkę bez znaków interpunkcyjnych i dużych liter
OdpowiedzUsuńKompletnie nie mój gust, więc pasuję.
OdpowiedzUsuńWiele dobrego o niej czytałam, ale wciąż nie jestem w stu procentach pewna czy to lektura, której w tym momencie sprostam. Zostawiam ją sobie na kiedyś, bo naprawdę intryguje.
OdpowiedzUsuńoj nie dla mnie ta pozycja.... też podobnie jak autorka nie lubię sportu gotowanie nawet lubię.... w sume zależy co:)
OdpowiedzUsuńNo cóż, w tej chwili jestem po książce, którą nie bardzo zrozumiałam, dlatego na razie nie mam ochoty na nic w podobnym stylu.
OdpowiedzUsuńWłaśnie się do książki przymierzam. Niewiele o niej czytałam, ale to co miałam okazję - zachęcało. Ale przede wszystkim samo wykorzystanie motywu doppelgangera skutecznie przykuło moją uwagę.
OdpowiedzUsuńKsiążka całkowicie nie w moim guście, raczej więc nie będę próbować.
OdpowiedzUsuńWow, szykuje się ciekawa czytelnicza 'podróż' ! ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę każde zdanie było rozpoczęte od małej litery? To dla mnie nie do pomyślenia, chyba wolałabym czytać w 100% poprawną stylistycznie książkę...
OdpowiedzUsuńWłaśnie przymierzam się do zakupu tej książki i muszę przyznać, że Twój post mnie zaskoczył - spodziewałam się czegoś zgoła innego. Lubię czytać debiuty, fajnie się czasami czyta takie "surowe świeżynki", a drobne potknięcia wynikające z braku doświadczenia są czasami wręcz urocze. Z drugiej strony nie przepadam za nadmiernym obnoszeniem się ze swoją "oryginalnością", dlatego nie wiem, czy tego rodzaju "awangardyzm" dotyczący formy przypadnie mi do gustu. Niemniej, jako że zdecydowanie lubię wyzwania literackie, najprawdopodobniej sięgnę po "Atlas..." ;)
OdpowiedzUsuńCiekawie o „Atlasie” (w kontekście głośnej ostatnio książki Aleksandry Zielińskiej) pisała Maja Staśko: http://www.zamekczyta.pl/karp-w-wannie-maja-stasko-dominika-slowik-aleksandra-zielinska/
OdpowiedzUsuń