"Samotność daje wolność, w tym wolność nieskrępowanego wyboru lub wolność twórczą". Iga Karst o swojej książce "Tamtej nocy w LA".

 

Najnowsza powieść Igi Karst was zaskoczy. I to na wielu płaszczyznach. Po lekturze tej książki w mojej głowie kotłowało się wiele pytań, na które autorka udzieliła mi odpowiedzi. Zapraszam więc do przeczytania naszej rozmowy, pełnej muzyki i czaru Hollywood.


Recenzja książki "Tamtej nocy w LA" - KLIK

Autor zdjęcia: MLS





Iga Karst to urodzona we Wrocławiu pisarka, autorka powieści i opowiadań kryminalnych. Jest absolwentką studiów z zakresu komunikacji społecznej, corporate identity i public relations. Zadebiutowała w 2005 r. książkę o przygodach Pana Samochodzika pt. "Perły księżnej Daisy". Zawodowo związana z branżą PR. Mieszka i tworzy we Wrocławiu.




Wioleta Sadowska: Czym brzmi Pani najnowsza powieść?

Iga Karst: Złotą erą Hollywood, jazzową duszą Wrocławia, kwintesencją Nowego Orleanu, ale też sporym akcentem współczesnego popu i rocka.

Wioleta Sadowska: „Tamtej nocy w LA” to swoista, literacka ilustracja muzyczna. Jakiej muzyki sama Pani słucha?

Iga Karst: W zależności od nastroju i okoliczności - bardzo różnej. Od popu, przez jazz, po operę. Świat muzyki jest zbyt różnorodny i inspirujący, żeby ograniczać się do jednego gatunku czy wykonawcy.

Wioleta Sadowska: Czy zatem dorastanie w domu pełnym dźwięków, ukształtowało Panią muzycznie, pozwoliło stworzyć swój własny świat?

Iga Karst: Nie wyobrażam sobie życia bez muzyki. Podobnie jak Ninie, bohaterce "Tamtej nocy w LA", muzyka towarzyszy mi w różnych momentach życia. Ale nie wyobrażam sobie też życia bez ciszy. Bywa, że to ona jest najlepszą muzyką.

Wioleta Sadowska: Cisza rzeczywiście bywa czasami kojąca. Co było kluczem do selekcji utworów, jakie pojawiają się w fabule książki?

Iga Karst: Zostały bardzo starannie wybrane nie tylko ze względu na warstwę muzyczną, ale też liryczną, a niektóre również w związku ze swoją historią i pochodzeniem. Każdy z osobna i wszystkie razem tworzą nastrojowe tło opisanych wydarzeń.

Wioleta Sadowska: Czy podczas pisania powieści, słuchała Pani tychże piosenek?

Iga Karst: Tych i wielu innych, które brałam pod uwagę. Na dodatek często w różnych wykonaniach i wersjach. Proszę mi wierzyć, że po takiej sesji, cisza na koniec dnia była wręcz bezcenna! [śmiech]


Wioleta Sadowska: Czy zatem znajomość utworów jest konieczna do zrozumienia fabuły książki?

Iga Karst: Nie. Nie trzeba ich ani znać, ani słuchać. Utwory są jedynie dodatkiem. Wprowadzają atmosferę, oddają klimat scen. Słuchając ich przed albo w trakcie czytania konkretnych rozdziałów, można lepiej poznać emocje postaci, a przede wszystkim zajrzeć do prywatnego świata głównej bohaterki. Nina jest dzieckiem pianistki i jazzmana. Wychowała się wśród dźwięków, więc siłą rzeczy stanowią one dużą część jej życia. Chciałam dać Czytelnikom możliwość usłyszenia jej świata. A jeżeli tą książką sprawię, że ktoś sięgnie po jazz, muzykę poważną albo nawet porządnego rocka, którego wcześniej nie słuchał i w ten sposób przyczynię się do propagowania dobrej muzyki, to będzie dla mnie olbrzymia radość i satysfakcja.

Wioleta Sadowska: Myślę, że takich czytelników będzie wielu. Skąd pomysł na zawiązanie intrygi kryminalnej dziejącej się w czasach Złotej Ery Hollywood?

Iga Karst: Jak to bywa w życiu, złożyła się na to suma przypadków. Zobaczyłam program w telewizji przedstawiający pewną polską aktorkę, gwiazdę tamtych lat. Mniej więcej w tym samym czasie w moje ręce trafiła biografia opisująca niespełniony romans pary gwiazd kina. Do tego doszła moja fascynacja pewnym amerykańskim piosenkarzem. To prawdziwa legenda, nie tylko genialny wykonawca, ale także interesujący człowiek z intrygującą biografią. Kiedy z nikłej inspiracji powstał konkretny pomysł na powieść, już całkiem świadomie zaczęłam poszukiwać wiedzy na temat złotej ery Hollywood. Interesowali mnie nie tylko ludzie, ale również to, jak funkcjonowała wtedy branża filmowa, a nawet to, jak wyglądało Los Angeles. Warto zauważyć, że ta powieść przedstawia nie tylko realia życia gwiazd amerykańskich, ale również tych polskich. Mamy lata sześćdziesiąte, a więc: zamknięte granice, starania o paszporty i tak dalej. Fabuła "Tamtej nocy w LA" to oczywiście fikcja literacka. Ale świat, który w niej zbudowałam, jest możliwie dokładnym odzwierciedleniem tamtych czasów.

Wioleta Sadowska: A czy jest coś, co Panią najbardziej fascynuje w tym okresie w dziejach światowej kinematografii?

Iga Karst: Fascynacja to chyba zbyt mocne określenie... Sporo wiedzy o historii kina wyciągnęłam jeszcze ze studiów, więc mogę powiedzieć, że właściwie mam zawodowe przygotowanie do tematu. [śmiech]

Wioleta Sadowska: Dlaczego zastąpiła Pani Oscara swoją własną nagrodą, czyli Hollywoodzką Nagrodą Filmową?

Iga Karst: Powieść to fikcja, więc i nagroda jest fikcyjna. Jak już wspomniałam, w książce, między wierszami, znajduje się wiele nawiązań do historii Hollywood, jego twórców i gwiazd. Myślę, że Czytelnicy, którzy interesują się kinematografią, bez problemu je odnajdą i rozszyfrują.

Wioleta Sadowska: Jestem więc ciekawa, czy postać Wandy, zapomnianej gwiazdy filmowej z lat 60. XX wieku, była inspirowana jakąś prawdziwą osobą?

Iga Karst: Wanda Fabian to całkowicie fikcyjna postać, ale faktycznie powstała na bazie inspiracji prawdziwymi biografiami polskich artystów, nie tylko aktorów, którzy na przestrzeni minionych dekad z różnych przyczyn wyjeżdżali z kraju i pojawiali się w zagranicznym show businessie.

Wioleta Sadowska: Czy „Tamtej nocy w LA” jest także powieścią o szeroko rozumianej samotności?

Iga Karst: Rzeczywiście charakterystyka Niny może zostać odebrana jako swoiste studium samotności. Ale można też spojrzeć na to nieco głębiej - jak na wewnętrzne zmaganie z wyborem pomiędzy tym, co usankcjonowane i akceptowane przez społeczeństwo, a tym, co wymyka się wszelkim schematom. Czasem drogę do szczęścia można odnaleźć zupełnie nie tam, gdzie spodziewamy się, że ona powinna przebiegać. Ważne, żeby ją dostrzec i pozwolić, by nas poprowadziła. A to zawsze wiąże się z samotnością. Nawet jeśli towarzyszą nam bliscy. Ostateczną decyzję, którędy pójdziemy, zawsze podejmujemy sami.

Wioleta Sadowska: Tej samotności nie jest w stanie zagłuszyć nawet prawdziwa pasja do muzyki?

Iga Karst: Zadała Pani bardzo ciekawe pytanie. Zakłada, że samotność jest czymś negatywnym. Czymś, co trzeba zagłuszyć. A czy jednak czasem nie bywa tak, że samotność jest wręcz pożądana? Samotność daje wolność, w tym wolność nieskrępowanego wyboru lub wolność twórczą. To może być niezwykle cenne na przykład dla artysty. 

Wioleta Sadowska: Nigdy nie pomyślałam o samotności w ten sposób. Do kogo kieruje Pani lekturę „Tamtej nocy w LA”?

Iga Karst: Do wszystkich, którzy lubią nastrojowe romanse, kryminały i powieści obyczajowe. W "Tamtej nocy w LA" można odnaleźć każdy z tych gatunków.

Wioleta Sadowska: Jak pandemia koronawirusa wpłynęła na Pani twórcze życie?

Iga Karst: Zamknęły się jedne możliwości, ale za to zupełnie niespodziewanie otworzyły inne. Szczęśliwie najnowsza książka ukazała się zgodnie z planem. 

Wioleta Sadowska: Co na koniec chciałaby Pani przekazać czytelnikom Subiektywnie o książkach?

Iga Karst:  Cieszę się, że mogliśmy się spotkać za pośrednictwem tej rozmowy. Dziękuję za to, że jesteście i przesyłam Wam moc serdeczności!


W tej książce wszystko zagrało. Od pomysłu na intrygę kryminalną po całą warstwę muzyczną, będącą wspaniałą ilustracją prawdziwej pasji do dobrego dźwięku. Gorąco polecam wam lekturę "Tamtej nocy w LA"!


Wpis powstał w ramach współpracy z Wydawnictwem Szara Godzina

14 komentarzy:

  1. Thank you so much for sharing one more interesting interview.

    www.exclusivebeautydiary.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię czytać Twoje wywiady <3

    OdpowiedzUsuń
  3. No cóż Wiolu, nie pozostaje nic innego, jak sięgnąć po twórczość Autorki. Pozdrawiam, zaczytanego weekendu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. W zasadzie z panią Igą się nie zgadzam. Gdybym poszedł z nią na kawę długo bym polemizował. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chętnie poznam twórczość tej pisarki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze, że w tej książce wszystko zagrało.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ha z tą wolnością i samotnością... ważne by znaleźć balans, klucz w ilości:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Buena entrevista, parece un libro interesante. Te mando un beso

    OdpowiedzUsuń
  9. W sumie muzyka to elementem, który przeplata się w wypowiedziach każdego autora. Ale dobrze wybrałaś wypowiedź do tytułu wpisu blogowego, bardzo umiejętnie skonstruowana myśl, która daje do myślenia. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Lubię czytać Twoje wywiady!

    OdpowiedzUsuń
  11. Zaciekawiła mnie muzyka dobrana do fabuły powieści.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo inspirująca rozmowa. Książkę już niebawem będę czytała.

    OdpowiedzUsuń
  13. Wspaniały wywiad. Książka idealna dla mnie. Kiedyś może do niej dotrę.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger