"Czytajmy dobre książki, jedzmy dobre rzeczy i pijmy dobre trunki". Rozmowa z Manulą Kalicką



Wielkimi krokami zbliża się jutrzejsza premiera najnowszej książki Manuli Kalickiej pt. "Jej drugie życie", której Subiektywnie o książkach patronuje medialnie. Z tej okazji miałam wielką przyjemność porozmawiać z autorką, także zapraszam was do lektury naszego wywiadu.


Recenzja książki "Jej drugie życie" - KLIK

Fot. Łukasz Kowalski




Manula Kalicka to absolwentka studiów polonistycznych i dziennikarskich na Uniwersytecie Warszawskim. Jako dziennikarka zadebiutowała na łamach tygodnia "Polityka". Jest autorką siedmiu powieści, licznych opowiadań oraz książki biograficznej poświęconej polskim malarzom. Wraz z rodziną, kotami i psami mieszka pod Warszawą.










Wioleta Sadowska: "Jej drugie życie" to swoiste dopełnienie dwóch poprzednich książek Pani autorstwa pt. "Dziewczyna z kabaretu" oraz "Koniec i początek”. Czy więc od początku wiedziała Pani, że powstanie powieściowa trylogia, czy może jednak pomysł na trzecią część cyklu pojawił się później?


Manula Kalicka: Gdy pisałam „Rembrandta, wojnę i dziewczynę z kabaretu” (pierwotny tytuł pierwszej części cyklu) miałam ideę, by napisać panoramę losu Polaków, Żydów i Ukraińców w czasie II wojny. Ale tak się złożyło, że zmieniłam wydawcę i nowy nie był zainteresowany kontynuacją czegoś, co wydał ktoś inny. Więc odstąpiłam od pomysłu, choć byłam już bardzo głęboko zanurzona w książkach o tatrzańskich kurierach, Wegrzech w czasie wojny etc. Też nie bez powodu wysłałam jednego z synów Himmelblaua do Lwowa i naczytałam się o losach lwowskich antykwariuszy - chciałam poszerzyć akcje o Lwów, który w czasie wojny, a i w ogóle, był miastem fascynującym. Miałam gotowy początek drugiego tomu, z którego, gdy wróciłam do tematu, wykroiłam z niego tylko historię Helenki. A wróciłam dopiero po 8 latach i były to lata stresu, nie da się ukryć. Cierpiałam, żałowałam 😀


Wioleta Sadowska: Jak widać profesja pisarza nie jest łatwa. Czy „Jej drugie życie” można czytać nie znając treści poprzednich tomów cyklu?


Manula Kalicka: Tak, zresztą „Koniec i Początek” też jest w zasadzie autonomiczną częścią. To był także wymóg wydawcy, ale wyszedł, jak mi się zdaje, na dobre i mnie i książce. Czy odwrotnie 😀 Daje to fajne pole manewru i możliwość większej kreatywności, nie muszę pisać po kolei jak pani matka przykazała. Sobie wędruję po czasie, jako że już piszę kolejną część, tym razem bohaterką wiodącą będzie Zosia, a miejscem akcji prowincja, czyli Busko Zdrój.


Wioleta Sadowska: Przyznam, że przypuszczałam, iż pojawi się kolejna część. Dlaczego bohaterami „Jej drugiego życia” zostali Hrabina Maria Łęska oraz znany historyk sztuki profesor Leon Rosenblatt?


Manula Kalicka: Jak mówiłam, plan miałam taki, by pokazać panoramę, zatem losy emigracji jak najbardziej mnie interesowały. Poza tym lubię te obie postaci i nie chciałam ich ot tak, porzucić.


Wioleta Sadowska: Profesor Leon Rosenblatt to bohater wzorowany na postaci profesora Karola Estreichera. Dlaczego to Pani ulubiony bohater?


Manula Kalicka: Estreicher to ciekawa osoba, szczególnie na tle nudnych wszelkiego typu emigracyjnych działaczy państwowych wysadzonych z siodła i zabawiających się knuciem w zaciszu gabinetów. Bystry, robił coś fascynującego, konkretnego, no i przede wszystkim zostawił obszerne zapiski. Nie był jednak aż tak czarujący, jak profesor Rosenblatt, który jest zabawniejszy i lżejszy w swoich działaniach, ma więcej fantazji.


Wioleta Sadowska: Zgadza, to niezwykle barwny bohater. W Posłowiu do „Jej drugiego życia” napisała Pani, że „obdarza czasem sympatią patentowanych łajdaków”. Tak było w przypadku tej książki?


Manula Kalicka: No cóż, łajdacy są interesujący. Lubię Einhorna i chyba to widać. Lubię też nieco postrzelonego profesora, który ideałem nie jest.


Wioleta Sadowska: Ideały są nudne :) Fabuła Pani najnowszej powieści została oparta na prawdziwych wydarzeniach. Mam tutaj przykładowo ma myśli odniesienie do pewnej wyprawy szpiegowskiej. Skąd taka inspiracja?


Manula Kalicka: Oczywiście z lektur, a poza tym musiałam bohaterów wyrwać z nudnego londyńskiego życia i zmierzyć ich z czymś więcej niż „urzędoleniem”. Operacja Sunrise była ciekawa, powiązana z zabytkami i pokazywała czemu tak, a nie inaczej potraktowano niektórych nazistów. Dodam, że z założenia, zabytki i książki są jednym z wiodących wątków wszystkich tomów.


Wioleta Sadowska: I ta płaszczyzna jest właśnie bardzo intrygująca. Jak wyglądał research do „Jej drugiego życia”?


Manula Kalicka: Był znacznie skromniejszy niż do poprzednich części. Kilka książek o wyzwalaniu Włoch, operacji Sunrise, potem grzebałam za pojawiającym się postaciami i stąd natrafiłam na wspomnienia Stinnesa, którego dom był czymś w rodzaju Waldstein, miejscem, gdzie spotykali się agenci, politycy, wojskowi, zarówno niemieccy jak i wojsk sprzymierzonych. Miałam tez dostęp do źródeł niemieckich choć nie znam niemieckiego ni w ząb, ale przyjaciel altruistycznie tłumaczył mi trochę nieznanych (mi) materiałów na temat poddania się Niemiec.


Wioleta Sadowska: Czy to książka niosąca ze sobą przesłanie mówiące o tym, że wojna powinna stać się przestrogą dla przyszłych pokoleń? I o tym, że takie wydarzenia generują wielkie pokłady zła, które uwalnia się w najmniej oczekiwanych momentach?


Manula Kalicka: Coś w tym rodzaju. To zło wojny tkwi w nas do dzisiaj. Antysemityzm, ksenofobia, zamknięcie w sobie, milczenie, brak otwartości na innych ludzi to pokłosie naszej historii. Historii źle nauczanej, po łebkach i bez pomysłu. Nic z niczym się nie łączy, a przecież w historii wszystko ze wszystkim się łączy i wynik jest często równie przewidywalny, jak w matematyce. Gdy ktoś się zainfekował złem, to to zło odreagowywał, tak czy inaczej na bliskich i obcych. Nawet milczenie i wycofanie jest takim odreagowaniem. To skomplikowane procesy.


Wioleta Sadowska: Jak w tym kontekście, napisać więc książkę, która utrzymana w lekkim stylu, będzie zawierała w sobie odczuwalną powagę?


Manula Kalicka: Nie mam patentu, mam nawet wrażenie, że robię się coraz poważniejsza. Może to kwestia poczucia humoru, ale i ono mnie ostatnio opuszcza 😀 W każdym razie był to mój podstawowy problem – jak połączyć post z karnawałem, czyli napisać w miarę optymistyczną książkę o wojnie, taką, która nie będzie dołująca, bo chciałam trafić do jak najszerszego grona odbiorców.


Wioleta Sadowska: Myślę, że udało się Pani połączyć te obydwie skrajności. Zastanawia mnie jednak, czy spotkała się Pani z krytyką czytelników dotyczącą takiego połączenia w kontekście naszej wojennej martyrologii?


Manula Kalicka: Absolutnie nie, szczęśliwie mam rozgarniętych czytelników 😀 Wojna trwała pięć lat, ludzie w tym czasie ginęli, przeżywali gehennę i dramaty, ale też urządzali nocniki, tak się nazywały ówczesne imprezki, kochali się i bywali szczęśliwi. Taka jest natura człowieka i życia.



Wioleta Sadowska: Co według Pani powinna nieść ze sobą literatura popularna, aby nazwać ją wartościową dla czytelnika?


Manula Kalicka: Powinni ją pisać ludzie, którzy mają coś do przekazania, coś co ich serio interesuje, na czym się znają i im zależy. Pierwsza myśl – czy to się teraz sprzedaje, już jest dyskwalifikująca. Piszmy o tym, co nas kręci, o czym chcemy powiedzieć, co wiemy, co znamy, na czym się znamy. Pisanie, bo bycie pisarką/pisarzem jawi się jako nobilitacja, to grób pisania. Nieważna jest fabuła. Ważny problem, przesłanie, pokazanie wyimka rzeczywistości. Na tym zakładał się sukces kryminalnej trylogii Miłoszewskiego – poza tematem zainfekowania komunizmem, autor miał własny ogląd świata, niekoniecznie do końca mieszczący się w mainstreamie. Od razu przy debiucie było widać inteligencję i myślącego człowieka zza kartek książki. Podobnie było z Krajewskim. Ale takich autorów jest niewielu, a autorek jeszcze mniej. Wiem, to seksistowskie.


Wioleta Sadowska: A na czym najbardziej zależy Pani w swoim pisaniu?


Manula Kalicka: Oczywiście na dotarciu do czytelnika. Na porozumieniu, i zrozumieniu się nawzajem. Zapraszam do swojego świata i świata przedstawionego, coś chce dać – odpoczynek, rozrywkę, ale pewną wiedzę, chce skłonić do refleksji. To się zresztą udaje, widzę to w recenzjach, mądre dziewczyny mnie czytają.


Wioleta Sadowska: Nie da się ukryć :) Jest Pani lepszym obserwatorem, czy rozmówcą?


Manula Kalicka: Nie wiem. Czasem łatwo mi idzie mówienie, a czasem trudno, czasem zabawiam się podglądaniem ludzi, a czasem mam ochotę gdzieś zniknąć. Nie wiem 😀


Z Manulą Kalicką na WTK.

Wioleta Sadowska: Wkrótce pojawi się rozszerzone wydanie zbioru pitawali pt. „Gdzie jest głowa Emily Kay”. Czy łatwiej pisze się Pani krótkie formy?


Manula Kalicka: Nie, napisanie jednego pitawalu zajmuje mi mnóstwo czasu. Źródła są niewiarygodne, nawzajem się wykluczają, robię serio kwerendę i mam całą biblioteczkę książek o tej tematyce. Dlatego zrezygnowałam w pewnym momencie z pisania pitawali, bo zajmowały mi za dużo czasu. Przerwa dwutygodniowa przy pisaniu książki strasznie rozprasza, a pisanie symultaniczne to nie dla mnie. Też dlatego przestałam pisać artykuły biograficzne. Mam poznańskie geny i solidność w nie wdrukowaną.


Wioleta Sadowska: Co na koniec chciałaby Pani przekazać czytelnikom Subiektywnie o książkach?


Manula Kalicka: Chciałabym zachęcić do wymagania. Od autorów i od siebie. Miałam taki okres, gdy sprawy osobiste spowodowały, że słabo mi szło czytanie. Koncentracja siadała i ogólnie zabijałam czas. Wyrwanie się z marazmu mało ambitnych lektur wyprowadziło mnie na prostą. Życie jest do życia, przeżycia i szkoda czasu na ersatze, produkty zastępcze, głupie gazety i książki. Czytajmy dobre książki, jedzmy dobre rzeczy i pijmy dobre trunki. Sięgajmy po to, co dobre.


Smakuje lepiej i daje o niebo więcej radości. To moje przesłanie hedonistki, czyli osoby lubiącej życie 😀 Polecam 😀




A ja polecam wam lekturę "Jej drugiego życia". Premiera tej książki już jutro!  


Wpis powstał w wyniku współpracy z Wydawnictwem Prószyński i S-ka.

26 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy wywiad, gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Interesujący wywiad. Muszę kiedyś zapoznać się z twórczością pani Kalickiej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozejrzę się za książkami pani Manueli. Ciekawi mnie, co wymyśliła dla bohaterów od „urzędolenia”.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Życie jest do życia, przeżycia i szkoda czasu na ersatze, produkty zastępcze, głupie gazety i książki. Czytajmy dobre książki, jedzmy dobre rzeczy i pijmy dobre trunki. Sięgajmy po to, co dobre".

    Podpisuję się pod tym każdą kończyną. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się tytuł tego posta :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawa rozmowa. Nie czytałam jeszcze nic tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie znam twórczości autorki, ale po tak ciekawy w wywiadzie, chętnie sięgnę po Jej książki. 😊

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj tak, zgadzam się. Łajdacy są bardzo ciekawi, zwłaszcza jeśli chodzi o książki. Chętnie przeczytałabym publikację autorki.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oh very itneresting author darling
    xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawy wywiad dający pełniejszy obraz twórcy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny wywiad, miło się go czytało ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. po rozmowie jeszcze chętniej sięgnę po tę książkę:)

    OdpowiedzUsuń
  13. You are the queen of the most beautiful book

    OdpowiedzUsuń
  14. Przeczytałam z ogromną przyjemnością! Świetny wywiad :)
    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo ciekawy oraz dojrzale przeprowadzony wywiad.

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo ciekawy wywiad! Można się dowiedzieć wiele o tej autorce i jej książkach. Ja osobiście znam tylko pierwszą książkę z tej serii - "Dziewczynę z kabaretu", ale bardzo mi się ona podobała i mam w planach te pozostałe części, a więc i "Jej drugie życie", o którym wspominasz ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Dzięki za ten wywiad. Autorkę pokochałam po przeczytaniu jej dwóch poprzednich powieści. A teraz "Jej drugie życie" - w ogromnych planach.

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie czytałąm książek tej Pani, ale wywiad bardzo ciekawy, gratuluję.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger