"Psychoanioł w Dublinie" – Łukasz Stec















"Wowa spał jak zabity, chociaż miał umrzeć dopiero za tydzień".




Pomyślcie przez chwilę, co byście zrobili w przypadku posiadania wiedzy o dokładnym terminie własnej śmierci? Gdyby nagle okazało się, że macie jedynie tydzień na zmianę nieuchronnego losu? Tego, dość poważnego tematu podjął się Łukasz Stec, zamieniając refleksyjną płaszczyznę na zabawę konwencją, pełną absurdu przekraczającego wszelkie, możliwe granice. To bowiem książka tyleż śmieszna, co irytująca zarazem.

Łukasz Stec, rocznik 1982, zadebiutował wydanym w 2007 r. zbiorem opowiadań pt. "Bimber". Autor w latach 2007-2008 pracował jako redaktor naczelny "The Polish Times – Życie w Irlandii" publikował także w "Gazecie Wyborczej", "Przeglądzie", "Kulturze" i "Pograniczach". Mieszkał w wielu miejscach, obecnie zaś jego domem jest Warszawa.

Wawrzyniec, znany przez wszystkich jako Wowa to młody emigrant z Polski mieszkający w Dublinie. Pewnego dnia, z samego rana budzi go dziwny gość – Indianin ze skrzydłami na plecach, będący jak twierdzi psychoaniołem, czyli aniołem ateistów. Istota ta przekazuje zaspanemu bohaterowi wiadomość – Wowie został tydzień życia, bowiem w dniu swoich trzydziestych urodzin zostanie zwyczajnie zamordowany. Bohater w towarzystwie swojego kota Borysa, cierpiącego na depresję stara się dopaść mordercę, zanim upłynie dany mu czas.

"Psychoanioł w Dublinie" to książka napisana na wzór powieści kryminalnej, pełna wszechobecnego absurdu i groteski, w której znajdziecie także elementy fantastyki czy romansu. To istna mieszanka gatunków, w której humoru nie brakuje, również tego czarnego. Łukasz Stec nie boi się w fabule swojej książki mnożyć absurdalnych scen, które nawet mnie, konesera absurdu, czasami wprawiały w zdumienie. Nie boi się również tak poprowadzić akcji swojego dzieła, by czytelnik zupełnie zdezorientowany, zaczął płynąć z jej nurtem. Zabawa konwencją to główna cecha tej prozy, zabarwiona różnymi kolorami groteski. W tej książce bowiem niczego nie możecie być pewni i jednocześnie wszystko może Was zdziwić, jak chociażby postać anioła dla ateistów (słyszeliście kiedyś o czymś takim?), czy moja ulubiona, przerysowana postać, czyli kot Borys, który przez depresję próbował już kilkakrotnie popełnić samobójstwo. Nie wspomnę tutaj o dość nietuzinkowych współlokatorach Wowy oraz o szalonym tygodniu, jaki przeżywa główny bohater. Jedno jest pewne – podczas tej lektury nie będziecie mieć pojęcia, co czeka na Was na kolejnej stronie książki.

Niezaprzeczalnie to właśnie kot Borys jest najbardziej wyrazistą i pełną kolorytu postacią pojawiającą się w fabule. Rudy kot, który kocha czytać książki i słuchać muzyki, a także wyróżnia się swoistym, ironicznym podejściem do życia oraz specyficznym humorem. Wielu z Was jego kreacja może skojarzyć się z kotem Behemotem z powieści Bułhakowa. A co ciekawe, kot ten robi wszystko to, o czym dawno zapomniał sam Wowa.

Tygodniowy wyścig Wowy ze śmiercią to nieprzewidywalne wydarzenia, które rozśmieszą najbardziej poważnego czytelnika. Z każdym dniem bowiem sytuacja bohatera się komplikuje, a nieoczekiwane zwroty w życiu Wowy, jak chociażby pojawienie się byłej małżonki, zapętlają całą sytuację. W pewnych fragmentach powieści poziom prezentowanego absurdu osiągnął taki wynik, że trudno było mi nie odczuć pewnej dozy konsternacji. Jednak jak mniemam, to celowy zabieg autora, mający po prostu wystawić na próbę cierpliwość i zrozumienie czytelnika.

Patrząc na całość utworu i mnożące się z prędkością światła kłopoty głównego bohatera to zabawna, momentami mocno przerysowana, pełna absurdu powieść rozrywkowa, przeznaczona na te gorsze dni. Dla koneserów takiego połączenia to lektura idealna.

Łukasz Stec



Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Sztukater

33 komentarze:

  1. Świetna jest okładka tej książki! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam w planach tę książkę. Oby tylko przypadła mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślałam o tej książce, ale nie byłam do końca pewna czy chcę ją przeczytać. Moje wątpliwości zostały właśnie rozwiane;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa pozycja, do tego okładka iście rozbrajająca :)

    OdpowiedzUsuń
  5. słyszałam o tej książce

    OdpowiedzUsuń
  6. Temat ciekawy :) Hmmm, sama raczej wolałabym nie wiedzieć, że został mi tydzień czasu...

    OdpowiedzUsuń
  7. Groteska i absurd to dla mnie zachęta. Wpiszę sobie na magiczną listę. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Absurd i groteska, to raczej nie moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  9. Intrygujący tytuł i taka wydaje się też zawartość książki :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawa okładka. Ta mieszanka gatunków może być interesująca :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kolejna pozycja na liście "must read".

    OdpowiedzUsuń
  12. po recenzji stwierdzam, że mogłabym przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Przez chwilę myślałam, że ten kot to jakiś psikus :D Jeszcze się z taką okładką nie spotkałam ;) A książka wydaje się całkiem ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Uwielbiam połączenie groteski i kryminału, może być ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. o bym czytnęła na rozluźnienie :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Kot samobójca, hm, ciekawe...:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Po przeczytaniu "MISSji survival" mam na razie dość groteski i absurdu. Wprawdzie domyślam się, że to zupełnie inna konwencja, ale i tak na razie spasuję :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie lubię takich groteskowych książek... :/

    OdpowiedzUsuń
  19. Może kiedyś, na razie nie mam na nią apetytu :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Opis kota faktycznie przypomina mi Behemota, którego swoją drogą bardzo lubię :) Zainteresowałaś mnie tym połączeniem absurdu, groteski, romansu, kryminału. Będę miała na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
  21. zwróciłbym uwagę na okladke ;d

    OdpowiedzUsuń
  22. Ta książka idealnie do mnie pasuje. A że nastój z każdym dniem się pogarsza....

    OdpowiedzUsuń
  23. Sama nie wiem... Nie odnajduję się w absurdalnych scenach i grotesce.

    OdpowiedzUsuń
  24. Brzmi ciekawie, groteskę lubię, ale tej książki się trochę obawiam, więc wolę nie ryzykować póki co :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Intrygująca fabuła. Z tego wynika, że trochę pomieszanie z poplątaniem :) brzmi ciekawie i podejrzewam, że ukryta jest w niej wiele mądrości :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Może kiedyś przeczytam. Wspomnienie o próbach samobójczych kota przypomniało mi historię, którą kiedyś słyszałam o psie, który się powiesił...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger