"Tytuł tej powieści jest pewnego rodzaju metaforą i tak należy go rozumieć". Wywiad z Agnieszką Janiszewską

 

Ciężko w pełni powrócić do rzeczywistości po tak pasjonującej literackiej podróży do XIX wieku, jaką Agnieszka Janiszewska funduje czytelnikom swoją trzytomową powieścią. Zapraszam was dzisiaj do przeczytania mojej rozmowy z autorką, która zdradza kulisy powstawania "Dziedzictwa elfów".



Agnieszka Janiszewska ukończyła historię na Uniwersytecie Warszawskim. Obecnie autorka pracuje jako nauczycielka tego przedmiotu w liceum ogólnokształcącym. Zgodnie z nabytym wykształceniem, pasjonuje ją historia, lubi także podróże, w trakcie których zwiedza różnorodne zabytki. Mieszka w jednej z podwarszawskich miejscowości.




Wioleta Sadowska: Jestem ciekawa, czy w dzieciństwie świat bajek, elfów i wróżek był Pani bliski?

Agnieszka Janiszewska: Tak, świat bajek był  mi wtedy bliski. Gdy byłam małym dzieckiem lubiłam ich słuchać, oglądać w telewizji, a kiedy trochę podrosłam i nauczyłam się czytać – sama już chętnie sięgałam do ich lektury. Podobały mi się baśnie Andersena, bajki Charles’a Perraulta, zbiory ludowych baśni różnych narodów, zarówno Wschodu jak i Zachodu. W tych baśniach występowały czasem wróżki, rzadziej elfy, istoty tajemnicze, ale także zwykli ludzie z ich zaletami, wadami, tęsknotami. Literatura rozwija wyobraźnię, baśnie również – nawet jeśli później się z nich wyrasta.

Wioleta Sadowska: Tak, to niekwestionowana zaleta czytania. Nad „Dziedzictwem elfów” pracowała Pani najdłużej ze wszystkich swoich dotychczasowych książek. Co się na to złożyło?

Agnieszka Janiszewska: Tak, nad tą powieścią pracowałam najdłużej, choć i pisanie poprzednich zajmowało mi przeciętnie kilka miesięcy, czasem prawie rok. W przypadku „Dziedzictwa elfów” trwało to nieco ponad rok, a złożyło się na to kilka przyczyn. Jak w przypadku każdej z wcześniejszych powieści starałam się dopracować należycie fabułę, pamiętać o realiach historycznych, obyczajowych, kulturowych. W trakcie pisania „Dziedzictwa elfów” kilkakrotnie zmieniałam decyzje dotyczące losów poszczególnych bohaterów. Po kilku miesiącach  postanowiłam wprowadzić na tyle duże zmiany, że w praktyce przystąpiłam do tej pracy od początku. Dodatkowo musiałam to godzić z innymi obowiązkami zarówno zawodowymi jak i rodzinnymi, które nie mogły czekać i zejść na plan dalszy. Wszystkie te przyczyny sprawiły, że  pisanie zajęło mi dużo czasu – ale nie żałuję. Zawsze powtarzałam, że pisanie to wymagające, absorbujące, czasochłonne zajęcie – jeśli podchodzi się do niego z należytą powagą – ale daje dużo satysfakcji.


Wioleta Sadowska: Tłem historycznym „Dziedzictwa elfów” jest Powstanie Styczniowe. Dlaczego wybrała Pani akurat ten okres w historii naszego kraju i czy podczas researchu w tej materii coś Panią zaskoczyło?

Agnieszka Janiszewska: Nie, faktografia była mi znana, i nic mnie w tej materii nie zaskoczyło.  Powstanie Styczniowe należy do tych zagadnień historycznych, którymi interesowałam się w sposób szczególny. Które zawsze mnie intrygowały. Przy czym przedmiotem moich zainteresowań  był w tym przypadku nie tylko przebieg walk, lecz – a nawet przede wszystkim – dyskusje, jakie toczyły się między różnymi ugrupowaniami w sprawie sensu i celowości podjęcia tak ryzykownego zrywu, a także różne postawy i poglądy społeczne. I codzienność zwykłych ludzi, którym przyszło żyć w czasach walki, terroru i przemian społecznych. To, co uderza, to ponadczasowość tych wspomnianych przeze mnie dyskusji, bo wracano do nich i to niejednokrotnie zarówno w XIX wieku, jak i w XX wieku, a nawet i teraz – zresztą nie tylko w kontekście tego akurat powstania.  

Wioleta Sadowska: Pani książka to także opowieść o tęsknocie za miłością, za ojczyzną i za wolnością. Tęsknota definiuje życie i decyzje bohaterów „Dziedzictwa elfów”?

Agnieszka Janiszewska: Tak, myślę, że to  jeden z ważniejszych elementów wywierających wpływ na bohaterów. Motyw tęsknoty pojawia się tu często, choć w różnym kontekście i w przypadku niemal każdego z bohaterów przejawia się  inaczej. Jedni gonią, lub próbują gonić za marzeniami i je realizować, inni pragną szczęścia rodzinnego, marzą o spokojnym dostatnim życiu i boją się wszystkiego, co mogłoby stanąć temu na przeszkodzie lub zniszczyć osiągniętą stabilizację.  Są też tacy, którzy tęsknią za miłością i z różnych powodów muszą z tego marzenia zrezygnować. Podobnie jak z marzeniami o nieskrepowanej wolności. Takie jest życie, nie tylko bohaterów „Dziedzictwa elfów”. Wątek tęsknoty za ojczyzną, wątek związany z emigracją także się tu pojawia.  I tak jak to bywa również w realnym życiu, jedni godzą się z rzeczywistością, innym zaś przychodzi to znacznie trudniej.


Wioleta Sadowska: To rzeczywiście się nie zmienia. Pokusiła się Pani o zróżnicowane kreacje psychologiczne bohaterek reprezentujących zupełnie odmienne podejścia do życia. Czy jest jednak coś, co łączy Magdalenę, Amelię, Rozalię, Jadwigę czy też Elżbietę i Marię?

Agnieszka Janiszewska: Rzeczywiście, bohaterki „Dziedzictwa elfów” reprezentują różne typy osobowości. Są wśród nich pragmatyczne, twardo stąpające po ziemi realistki, ale też błądzące w obłokach marzycielki. Kobiety, które kierują się lub starają się kierować w życiu zdrowym rozsądkiem, lecz i takie, które żyją niejako w szklanej bańce swoich wyobrażeń – choć do czasu. Jedne z nich są bardziej skłonne do poświęceń, inne – mniej. Jedne potrafią sobie poradzić z kryzysami i zmieniającymi się warunkami życia, innym wychodzi to gorzej lub w ogóle nie potrafią  (i nie chcą) się do tych zmian przystosować. Oczywiście nie bez znaczenia są też różnice pokoleniowe, a także przynależność do różnych grup społecznych, co już wpływa na postrzeganie rzeczywistości. A warunki życiowe są także nie bez znaczenia. Między poszczególnymi bohaterkami tak z pierwszego, jak i z dalszych planów powieści można dostrzec mniejsze lub większe podobieństwa, są też cechy wspólne dla nich wszystkich. Każda zmaga się z jakąś życiową zadrą, która determinuje decyzje i sposób bycia. Skrywają też swoje sekrety, których nie chcą ujawniać lub robią to bardzo niechętnie. Każda z nich nosi też w sercu tęsknotę: za spokojem, miłością, zrozumieniem. I każda, choć w różny sposób, zderza się z trudną, bolesną rzeczywistością.

Wioleta Sadowska: Bohaterem powieści jest także dwór w Zalesicach. Czy miejsce to posiada swój pierwowzór w rzeczywistości?

Agnieszka Janiszewska: Dwór w Zalesicach jest wyłącznie wytworem mojej wyobraźni. Choć oczywiście swoim wyglądem, panującym tu porządkiem i zwyczajami nie odbiega on od innych ówczesnych rezydencji i majątków ziemskich. 

Wioleta Sadowska: Czy kreując losy bohaterów żyjących w XIX wieku, którzy musieli zmagać się z wieloma dylematami, szukała w nich Pani siły, wzorców i podobieństw z nami, ludźmi XXI wieku?

Agnieszka Janiszewska: Myślę, że te podobieństwa są oczywiste. Niezależnie od epoki, od czasów, w których przychodzi żyć, na wiele spraw ludzie reagują tak samo. Przeżywają rozczarowania, wątpliwości, trudno im dokonać właściwego wyboru, żałują (lub nie) podjętych decyzji, kochają, cierpią, tęsknią. Zmagają się z samotnością. Ci, którym przyszło żyć w czasach trudnych, pełnych niepokoju o przyszłość swoją, swoich bliskich, swojego kraju, bardzo często marzą o spokojnej codzienności, gdy jeden dzień podobny jest do drugiego. O tej codzienności, która wcześniej wydawała się nudna, lecz w momencie, gdy zastępuje ją niepewność jutra, niebezpieczeństwo, gdy wszystko wokół drży w posadach i wiadomo, że nadciągają zmiany, znana dotąd codzienność  jawi się często jak spokojna przystań. Choć oczywiście nigdy też nie brakowało i nie brakuje takich, którzy dobrze się odnajdują w czasach chaosu, niebezpieczeństwa, walki, którzy nie lękają  się zmian i idą  ku nim z otwartą przyłbicą.  I nie raz ten czy ów stawał przed wyborem, czy ryzykować i poświęcić życie swoje i swoich bliskich w imię wartości, jaką jest ojczyzna. Czy w życiu osobistym pójść za głosem serca, za marzeniami bez względu na wszystko i wszystkich, czy też  dla dobra rodziny z tych marzeń zrezygnować? Takie jest życie, niezależnie od tego czy dotyczy ludzi XXI wieku, czy też tych, którzy byli tu przed nami sto, dwieście czy więcej lat wcześniej. 

Wioleta Sadowska: W przypadku tej trzytomowej powieści zaskakiwać może sam tytuł, który niewątpliwie przywołuje skojarzenie z baśnią. Czy takowy był w Pani zamyśle od samego początku?

Agnieszka Janiszewska: Tak, taki właśnie tytuł powstał w moim zamyśle, gdy tylko zdecydowałam, jaki będzie ostateczny kształt tej powieści, jak poprowadzę fabułę, jak ułożą się losy bohaterów i jak rozprowadzę tło historyczne. Nawet jeśli ten tytuł kojarzy z fantastyką, czy też baśnią, to wątpliwości w tej materii powinny się rozwiać już na początku lektury. Tytuł jest pewnego rodzaju metaforą i tak należy go rozumieć. 

Wioleta Sadowska: W tym roku obchodzi Pani jubileusz 10 lecia pracy pisarskiej. Czego możemy Pani z tej okazji życzyć?

Agnieszka Janiszewska: Pisanie, kreowanie literackiej fikcji i rzeczywistości to zajęcie wymagające czasu, samodyscypliny, pracowitości – lecz bez żywej wyobraźni, weny, dobrej formy, najlepsze nawet chęci i pracowitość  nie wystarczą.  Życzyłabym bym sobie zatem, abym mogła tworzyć jak najdłużej, aby tej wyobraźni starczyło mi możliwie jak najdłużej. I abym zawsze znalazła chęć, czas, bym potrafiła dalej mobilizować się do pracy.  A także – co niemniej ważne — by moje książki podobały się czytelnikom. Pisanie jest moją wewnętrzną potrzebą i w tym sensie tworzę dla siebie. Lecz najważniejszy jest czytelnik – odbiorca tego, co udało mi się stworzyć.

Wioleta Sadowska: Tego zatem Pani życzymy. Co na koniec naszej rozmowy chciałaby Pani przekazać czytelnikom Subiektywnie o książkach?

Agnieszka Janiszewska: Tym z Państwa, którzy poznali już moje wcześniejsze książki chciałabym serdecznie podziękować za zainteresowanie, miłe słowa, oceny, refleksje – to bardzo stymuluje do pracy, wysiłku, doskonalenia warsztatu. Dzięki temu wierzę i czuję, że to, co robię, ma sens. Tych z Państwa, którzy jeszcze nie znają moich książek, a którzy znajdują przyjemność w lekturze powieści z historią w tle, serdecznie zapraszam do lektury „Dziedzictwa elfów”.


"Dziedzictwo elfów" zaskakuje zawiłością ludzkich losów i fabularnym twistem, pokazującym, że życie potrafi pisać nieprawdopodobne scenariusze. To trzytomowe dzieło to niewątpliwie wyborna uczta literacka dla fanów powieści obyczajowych z historią w tle.


Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Zaczytani.



7 komentarzy:

  1. Jeszcze nie miałam okazji spotkać sięz tymi książkami, ale wszystko przede mną.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam twórczości tej autorki, ale rozmowa bardzo ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ją na uwadze od jakiegoś czasu, ale najpierw musze nadrobić zaległości.

    OdpowiedzUsuń
  4. „Dziedzictwo elfów” wydaje się nie tylko pasjonującą opowieścią obyczajową, ale też studium ludzkich emocji i wyborów w trudnych czasach. Ciekawym zabiegiem jest metaforyczny tytuł, który od razu wyróżnia powieść, a jednocześnie prowadzi czytelnika przez realia XIX wieku z pewnym subtelnym „baśniowym” tonem. Dla osób, które lubią połączenie historii, wnikliwej analizy postaci i wątków emocjonalnych, pozycja wygląda na naprawdę wartą uwagi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Och, ciekawa rozmowa. Zachęciła mnie do sięgnięcia po "Dziedzictwo elfów"

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger