Trudno w dzisiejszych czasach obyć się bez
przynajmniej podstawowej znajomości jakiegoś obcego języka, a w
szczególności języka angielskiego, który stał się niemalże międzynarodowym środkiem komunikacji, dzięki któremu zawsze można się dogadać. W
dobie wielkiej, globalnej wioski, jakim stał się świat doskonale
zdają sobie z tego sprawę miłośnicy książek i słowa pisanego,
bowiem nagle wszystkie obcojęzyczne dzieła są niemal w zasięgu
naszych rąk. Nie trzeba nawet wychodzić z domu, by na czytniku
posiadać wersję oryginalną "Wichrowych wzgórz" Emily Brontë czy też trylogii "Millenium" Stiega Larssona. Trzeba tylko i aż
znać język, wówczas bowiem świat literatury w oryginale czeka na
swoje poznanie w pełnej krasie. A każdy przecież wie, że żadne
polskie tłumaczenie nie odda prozy napisanej w oryginalnym języku.
Miłośnicy książek chcący czytać klasykę i współczesne
bestsellery muszą więc znać języki obce, po prostu nie mają
innego wyjścia.
Jak w tym temacie prezentuje się moja osoba? Języka angielskiego uczę
się od szkoły podstawowej, jednak dopiero w późniejszym czasie zrozumiałam, jak ważne jest podejście do nauki i przede wszystkim motywacja.
Pamiętam, jak podczas studiów zdobyłam swoją pierwszą,
anglojęzyczną książkę, którą prosto z Anglii przywiozła mi
moja ówczesna, dobra znajoma. Książka ta miała stać się moją
motywacją do zwiększenia intensywności nauki języka angielskiego,
tak bym mogła ją w przyszłości przeczytać z pełnym zrozumieniem. I spełniła swoją
funkcję, bowiem od tego momentu zaczęłam bardziej perspektywicznie
patrzeć na naukę języka. Jeśli jesteście ciekawi, jaka to książka - spójrzcie na
zdjęcie poniżej.