"Zatrzymać dzień. Prawdziwa historia chłopca z Rzeszowa" – Wioletta Szczepańska, Ireneusz Słupski











"Godzinami, bezsilnie, w nadziei wzrokiem przyciągasz niebo zza okna, litościwie prosząc o Cud. Obiecujesz Bogu co w zamian jesteś w stanie poświęcić".




Ta książka, a raczej by być bardziej precyzyjnym, ta prawdziwa historia przeniesiona na karty książki, przywraca wiarę w ludzi. Pozwala także docenić siłę portali społecznościowych, które odpowiednio wykorzystane, mogą swoją działalnością przyczynić się do wielu dobrych rzeczy. 

Wiola i Grześ doczekali się ukochanego dziecka – synka Kubusia. Gdy autorka spostrzegła na lewym oku chłopca małą plamkę, postanowiła udać się do lekarza. Diagnoza okazała się wyrokiem – siatkówczak, czyli rak oka. Rodzice musieli więc podjąć trudną decyzję o usunięciu lewego oka swojego synka. Niestety, złośliwy nowotwór znowu zaatakował, tym razem drugie oko. NFZ odmówił zrefundowania terapii leczenia za granicą, a polscy lekarze zaproponowali jedynie usunięcie chorego oka. Wiola postanowiła więc walczyć o to, aby jej syn mógł widzieć świat.

Historia walki Wioli o uleczenie drugiego oka swojego syna to historia prawdziwa, a do tego ze szczęśliwym zakończeniem. Książka składa się z dwóch części, mających dwóch narratorów – mamę Kubusia oraz Ireneusza Słupskiego, który w dużej mierze pomógł Wioli i jej mężowi. To niesamowite, że to właśnie internet przyczynił się do tego, iż Kubuś dzisiaj ma jedno sprawne oko oraz, że ma szansę widzieć cały, kolorowy świat. Pośrednio internet, a bezpośrednio oczywiście ludzie – tysiące osób na facebooku, którzy w ciągu, uwaga, trzech dni, zebrali całą kwotę potrzebną na leczenie Kuby za granicą. Cuda się zdarzają, czego dowodem jest właśnie ta historia i każdy z nas może być jej częścią.

"Zatrzymać dzień. Prawdziwa historia chłopca z Rzeszowa" to w dużej mierze ukłon Wioli w stronę każdego, kto pomógł jej synowi. Podziękowanie, jakie przybrało formę ukazania opisów wydarzeń, których autorka była uczestnikiem oraz przede wszystkim, cytowania licznych komentarzy z facebooka wraz z postami, jakie Wiola zamieszczała podczas leczenia Kuby. Wzruszyła mnie także załączona na końcu długa lista imion i nazwisk wszystkich internautów, którzy przyczynili się do wygrania walki o zdrowie Kubusia. Szokującym natomiast okazała się dla mnie praktyka działania fundacji w Polsce, które nie chciały podjąć się zbiórki pieniędzy na chłopca, gdyż jak argumentują, do drugiego roku życia występuje zbyt duża umieralność wśród dzieci.

Wioletta Szczepańska przede wszystkim dziękuje, ale także poprzez swoją historię stara się przekazać innym ludziom, że zawsze trzeba walczyć i nigdy się nie poddawać. Ta historia oprócz tego, że wzrusza i dodaje optymizmu, zawiera wskazówki, w jaki sposób zacząć nierówną walkę z chorobą, oraz gdzie szukać pomocy. Interesującą jest także część Ireneusza Słupskiego, w której autor nawiązuje do tematu odpowiedniej diety utrzymującej organizm w dobrej kondycji. Postawione przez autora pytania zmotywowały mnie do głębszego zrozumienia tego tematu.

Książki tej nie wydało żadne wydawnictwo, gdyż jak napisała autorka "słowa matki były zbyt mocne". Publikacja ta więc nie posiada profesjonalnej korekty ani redakcji, co daje się zauważyć. Pomimo tego, wielki ładunek emocjonalny jaki ze sobą niesie, niweluje wszelkie niedoskonałości wydawnicze. Fajnym pomysłem było wplatanie w treść poszczególnych rozdziałów naszkicowanych zdjęć Wioli, jej męża i Kubusia w trakcie ich walki o zdrowe oko.

Wiola nie tylko uratowała wzrok swojego syna. Dzięki jej determinacji i pomocy tylu tysięcy ludzi, sprawa Kubusia trafiła do Sejmu, dzięki czemu zmieniono przepisy dotyczące refundacji leku gałki ocznej z nowotworem. Mamy więc oto prawdziwy happy end, tak potrzebny w naszym życiu. A prawdziwego dolara, jakiego znalazłam w książce na pewno odpowiednio wykorzystam.


 Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce

22 komentarze:

  1. Podziwiam takie osoby i ich siłę w pokonywaniu trudności. Cieszę się, że udało się uratować przynajmniej jedno oko chłopca. Z pewnością lektura tej książki niesie ze sobą wiele emocji...

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznaję, że czuję się zaintrygowana :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że powstała ta książka, gdyż da wielu osobom nadzieję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Całe szczęście happy end! Z pewnością przeczytam. Podziwiam ludzi, którzy potrafią mówić o tak trudnych sprawach, a z ciężkich doświadczeń potrafią uczynić misję, która może pomóc innym.

    OdpowiedzUsuń
  5. myślę że wiele osób utożsami się z tymi słowami

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka świetna i taka prawdziwa. Czytałam i mocno wryła się w moją pamięć. Bardzo polubiłam też autorkę. Warto przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze, że ta historia dobrze się skończyła.

    OdpowiedzUsuń
  8. Podziwiam takie osoby jak Wiola, naprawdę to niesamowita kobieta, silna, zdeterminowana, cudowna!
    Super że taka książka powstała, ale mnie najbardziej martwi to ile dzieci potrzebuje takich właśnie działań, a przez przepisy w naszym państwie nie mają szans...

    OdpowiedzUsuń
  9. Myślę, że z takimi książkami każdy powinien się zapoznać.

    OdpowiedzUsuń
  10. fajnie że powstała dla poznania historii:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Najważniejsze, że mimo wszelkich mankamentów powieść niesie ze sobą wielki ładunek emocjonalny.

    OdpowiedzUsuń
  12. Podziwiam determinację rodziców chłopca, jak dobrze, że ta historia niesie nadzieję i optymizm.

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo fajnie, że historia kończy się happy endem :) Praktyka działania fundacji jest przerażająca :(

    OdpowiedzUsuń
  14. Uwielbiam książki, które przekazują ładunek , zwłaszcza emocjonalny!

    OdpowiedzUsuń
  15. Cieszę się, że ta historia ma happy end. Jednak takie historie zdecydowanie wolę obejrzeć w postaci jakiegoś reportażu, niż o tym czytać.

    OdpowiedzUsuń
  16. Jeszcze takiej książki nie czytałam, ale nie wiem czy sięgnę po nią szybko, ze względu na temat, chwilowo mnie przeraża :/

    OdpowiedzUsuń
  17. Sprawa jak najbardziej znana mi, fajnie że ze szczęśliwym finałem. Niestety wiele dzieci wciąż czeka na tego typu operacje, na które niestać rodziców dziecka. A co do książki, na pewno wiele odwagi wymagało, aby ją napisać i wydać. Kiedyś pewnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  18. Niestety, nigdy nie słyszałam o tym tytule.

    OdpowiedzUsuń
  19. W tej chwili nie dałabym rady przeczytać takiej książki, może kiedy indziej.

    OdpowiedzUsuń
  20. Słyszałam już o tej książce i przyznaję, że mam na nią ochotę. Temat niełatwy, ale o takich też trzeba mówić, i to głośno! Na pewno kiedyś się dorwę do tej opowieści.

    OdpowiedzUsuń
  21. Podziwiam rodziców i ich determinację. W książce została poruszona bardzo ważna tematyka, chętnie ją przeczytam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger