O spotkaniu autorskim z Justyną Sobolewską








Dobrze wiecie, że uwielbiam chodzić na spotkania autorskie z różnej maści pisarzami. W zasadzie, miesiąc bez żadnego takiego spotkania, uważam za stracony. Mieszkam blisko Łodzi, więc takie wydarzenia znajdują się na szczęście w zasięgu moich możliwości. Gdy więc dowiedziałam się o spotkaniu z Justyną Sobolewską, byłam przekonana, że rozmowa z kobietą, która napisała książkę o książkach, będzie niezwykle zajmująca. Niestety zbyt późna pora rozpoczęcia spotkania, wymusiła na mnie wcześniejsze wyjście.
Spotkania autorskie, w których dość często uczestniczę zazwyczaj rozpoczynają się o godzinie 17 bądź 18. To spotkanie zaplanowano na godzinę 19 więc nie opłacało mi się wracać po pracy do domu, by za chwilę znowu jechać do miasta. Dość praktycznie więc spożytkowałam ponad dwugodzinną przerwę na lekturę i pyszną kawę. Przed godziną 19 stawiłam się na miejscu, by poznać i posłuchać Justynę Sobolewską.

Moja obecność na spotkaniu trwała do godziny 20.30, gdyż niestety musiałam później wyjść, aby spokojnie dojechać do domu. Jak więc się domyślacie – nie zadałam autorce żadnego pytania, nie otrzymałam dedykacji w książce oraz nie mam z nią zdjęcia. A tak bardzo chciałam zapytać Justynę Sobolewską co, jako prawdziwy krytyk literacki, sądzi o rozwijającej się blogosferze książkowej. Było mi bardzo przykro, wyszłam z tego spotkania niezadowolona i rozczarowana, pomimo tego, że przez ponad godzinę dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy o książkach i czytelnikach.

Justyna Sobolewska napisała "Książkę o czytaniu", którą całkiem niedawno przedstawiałam wam na blogu. Dzieło, które dotyka szeroko zakrojonej płaszczyzny czytelnictwa i kultu książki. Zdajecie więc sobie pewnie sprawę, jak ważne było to dla mnie spotkanie, niestety przez zbyt późną godzinę jego rozpoczęcia, dość nieudane. 

Pierwszym tematem od którego rozpoczęła się rozmowa był temat spotkań autorskich. Krytyczka literacka pewnego dnia stanęła bowiem po drugiej strony barykady i sama stała się pisarką. Pierwsze takie spotkanie Justyny Sobolewskiej było dla niej istnym horrorem. Autorka zrozumiała, że trudniej być przepytywanym niż pytającym, gdyż pisarze często nie pamiętają szczegółów swoich książek. Na jej pierwszym spotkaniu, akurat w pierwszym rzędzie, zasnął członek jej rodziny. Wówczas właśnie pisarka zrozumiała autorów, z którymi sama przez tyle lat prowadziła spotkania.

Justyna Sobolewska zdaje sobie sprawę, że na pewno wadą jej książki jest zbyt duża ilość cytatów. Autorka bardzo ciekawie opowiedziała także, jak wyglądają spotkania autorskie w Niemczech. Otóż aby w tym kraju wejść na spotkanie z pisarzem, trzeba zapłacić. Najczęściej to właśnie autorzy sami czytają swoje dzieła, nie ma tam bowiem prowadzących ani moderatorów. Niemieccy czytelnicy, gdy słuchają czytającego, często zamykają oczy.

Autorka opowiedziała także kilka anegdot z własnych spotkań autorskich, które często rozśmieszały widownię. Zapytana o rytuały, padła jedna odpowiedź - deadline! Na spotkaniu został także poruszony temat marketingu i czytelnictwa w więzieniach.

Według mojej subiektywnej opinii, takie spotkania w środku tygodnia winny być planowane na wcześniejszą porę. Wtedy bowiem można spokojnie poświęcić dwie godziny na uczestnictwo w takim wydarzeniu i dojechać do domu o przyzwoitej porze. Jestem więc mocno rozczarowana porą spotkania oraz zdegustowana ciemnością, jaka panowała na sali – czułam się jak w teatrze, a nie jak na spotkaniu autorskim. Do tego wszystkiego, prowadzący rozmowę co chwilę wtrącał mnóstwo informacji z własnego życia, co nieszczególnie mnie interesowało oraz widocznie dzielił czytelników na tych, którzy czytają literaturę popularną i na tych wyrobionych, sięgających po ambitniejsze dzieła, co mnie zirytowało.

Jak więc widzicie, w mojej czytelniczej przygodzie pojawiają się także gorzkie rozczarowania, które muszę przełknąć. To nietypowa relacja, ale zwyczajnie, zgodna z rzeczywistością.

W programie Targów Książki w Krakowie wypatrzyłam obecność Justyny Sobolewskiej, także na pewno tam będę polowała na autorkę :)

19 komentarzy:

  1. Rzeczywiście, spotkanie w środku tygodnia i o tak późnej godzinie rozpoczęcia było raczej średnim pomysłem. A te wtrety o czytelnikach ambitniejszych i tych czytających literaturę popularna, no po prostu miodzio ;D nie dziwię się, że spotkanie nie przypadło Ci do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że nie udało ci się zrobić z nią zdjęcia... ale liczy się, że tam byłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Autorki nie znam, ale może kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że późno, ciemno i prowadzący nie był za bardzo przygotowany do tej roli, wtrącając prywatne wstawki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mimo Twojego rozczarowania i tak zazdroszczę Ci spotkania. Usłyszeć pisarkę, znawczynię literatury na żywo - bezcenne.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pewnie też bym czuła się rozczarowana spotkaniem, skoro pełno takich głupich wtrąceń i różnicowania czytelników. ;/ I ta godzina spotkania faktycznie dziwna, mogli wcześniej zacząć.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czasem prowadzący może zepsuć aż za dużo :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Z tego, co piszesz, prowadzący to faktycznie porażka.
    Szkoda, że nie jesteś w pełni usatysfakcjonowana.

    OdpowiedzUsuń
  9. no coż nie każde spotkanie przebiega idealnie widać:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czy to rzeczywiście jest ważne, kto co czyta? Ważne, aby każdy znalazł coś dla siebie i rozwijał się w tym kierunku, a nie bezczynnie siedział i patrzył w telewizor :) Wcale się nie dziwię, że Ci się to nie spodobało :)

    OdpowiedzUsuń
  11. każdy przychodzi na spotkanie z autorem który mu odpowiada, nie rozumiem takich wtrąceń prowadzącego... każdy ma swój gust:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zazdroszczę, ja na takie spotkania mam zawsze daleko.

    OdpowiedzUsuń
  13. Po prostu nieodpowiednia osoba przeprowdzała rozmowę ;/ No szkoda ;/

    OdpowiedzUsuń
  14. Przykro mi, że tym razem spotkanie się nie udało. Mnie też zawsze irytuje dzielenie literatury/czytelników i to słowo "ambicje"... Każdy ma inny gust, każdego bawi czy porusza coś innego, no i też innych rzeczy szukamy w książkach - na szczęście, bo gdyby wszyscy zachwycali się tym samym, byłoby po prostu nudno :)

    Dobrze, że będziesz miała okazję porozmawiać z autorką. Trzymam kciuki za powodzenie misji :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Rzeczywiście godzina spotkania dość późna i nie każdemu daje możliwość swobodnego powrotu do domu. Myślę, że podział czytelników nie jest zbyt dobry, ponieważ każdy ma prawo sięgać po to, co lubi lub co go interesuje. I wtrącanie własnych historyjek? Myślę, że Twoją relację powinien przeczytać ktoś organizujący to spotkanie i wyciągnąć z tego wnioski.

    OdpowiedzUsuń
  16. Interesting book and fun photo
    kisses for you

    OdpowiedzUsuń
  17. Widocznie prowadzący chciał się wylansować przy okazji :/
    W środku tygodnia jest też ten problem, że wiele osób pracę kończy w godzinach 17-18.

    OdpowiedzUsuń
  18. Szkoda, że prowadzący miał takie parcie i musiałaś wyjść przed końcem. Nigdy nie byłam na takim spotkaniu, a bardzo bym chciała!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger