"Za każdą kontrowersją w moim tekście kryje się milion przemyśleń. Każda prowokacja jest tu uargumentowana" - Wywiad z Markiem Susdorfem





Niektóre książki pozostawiają na czytelnikach niezapomniane piętno. Książki, których wielowymiarowość poraża, a fikcyjni bohaterowie żyją własnym życiem. W moim przypadku taką książką okazał się utwór Marka Susdorfa pt. "Dziennik znaleziony w błękicie". Musiałam w związku z tym zadać autorowi kilka pytań. Udało się :)

Recenzja książki - KLIK

Marek Susdorf, fot. Karol Formela



Marek Susdorf, rocznik 1985, to absolwent slawistyki Uniwersytetu Gdańskiego, a także studiów podyplomowych z redakcji tekstu na Uniwersytecie Warszawskim i gender studies PAN. Autor od kilku lat związany jest ze stołecznym środowiskiem teatralnym. Jego zainteresowania to literatura, muzyka, socjologia i antropologia. "Dziennik znaleziony w błękicie" to drugi tom planowanej trylogii, wydany tuż po "Dzienniku znalezionym w piekarniku". 








awiola: Panie Marku, przyznam, że obawiałam się nieco tego wywiadu. Na początek więc szybkie pytanie – błękitny czy czerwony? Którego z tych dwóch kolorów mógłby Pan użyć w celu zdefiniowania swojej osoby?

Marek Susdorf: Wow, dobre pytanie (śmiech). Pewnie obu. Jako ludzie składamy się jednak z czerwonego mięsa i tego czegoś błękitnego – umysłu / świadomości / myśli / wolnej woli / rozumu / duszy / ducha – niepotrzebne skreślić.

awiola: Ale mnie Pan zaskoczył, byłam bowiem pewna, że wskaże Pan jeden kolor. "Dziennik znaleziony w błękicie" to drugi tom planowanej trylogii pt. "Trzy śmiertelne historie". Dlaczego postanowił Pan stworzyć trylogię?

Marek Susdorf: Cały ten cykl "Trzy śmiertelne historie" dotyczy śmierci. Chciałem zgłębić ów temat na różne sposoby, spojrzeć nań z różnych perspektyw. Nie udałoby się tego zamknąć w jednym tomie. Kiedy piszę, dbam o treść, ale forma jest dla mnie równie ważna. Pewnych kwestii nie da się wypowiedzieć po prostu, ot tak. Trzeba dla nich odpowiednich słów, konkretnej konwencji. Trylogia pozwoliła mi na roztrząsanie śmierci w trzech aspektach: 1. umiłowanie życia, na które nie ma się pozwolenia, 2. stan melancholicznej życiośmierci, 3. śmierciofilii, i ubranie ich w trzy odmienne kostiumy.

awiola: No tak, śmierć. Historia Mladiego i jego zemsty na kochanku to w swojej wymowie krytyka religii chrześcijańskiej. Ciekawi mnie więc, jaka jest Pana prywatna definicja Kościoła?

Marek Susdorf: To oczywiście zależy od tego, o co konkretnie Pani pyta. Generalnie mój stosunek do religii nie jest jej przychylny. Zwłaszcza katolickiej, zwłaszcza w Polsce. Mówiąc krótko: miejscem dla Kościoła, jak sama nazwa wskazuje, jest kościół, a nie sejm. Nie jest dla mnie normalne, że w szkole są katechezy albo że w urzędach nad drzwiami wiesza się krzyże. Krzyż można sobie powiesić w domu, bardzo proszę, choć niezbyt urodziwa to dekoracja czy legitymacja swojej tożsamości. Na litość Boską, to przecież wiszący na krzyżu storturowany półnagi mężczyzna!

Nie mam nic przeciwko ludziom, którzy poddają się którejś z doktryn, acz mojej tożsamości religia nigdy nie wyznaczała. Jestem podejrzliwy w stosunku do ludzi, którzy określają się poprzez swoje wyznanie. Sądzę, że w niektórych kwestiach po prostu się nie dogadamy.

awiola: Dla niektórych niestety religia jest równoznaczna z własną tożsamością. Wierzy Pan w istnienie życia po śmierci? Czy jedynie w widoczną gołym okiem cielesność?

Marek Susdorf: No właśnie – czy wierzę. Ja w ogóle nie przepadam za wiarą, ufnością, nadzieją. Wolę rzeczy, które można sprawdzić dotykiem, słuchem, węchem. Przykład: choć koncepcja i zasady muzyki potwornie mnie interesują, przedkładam nad nie samą muzykę. Tak jest z wszystkim pozostałym.

Wierzę w cielesność, to na pewno. Przy czym nie wydaje mi się, żeby moja ideologia była gorsza, mniej wartościowa od ufności w tzw. życie wieczne. Blisko mi do posthumanistycznego rozpoznania tego, co dzieje się z nami po śmierci, do swego rodzaju materialistycznej reinkarnacji. Wierzę, że moje ciało, cały ja, zgniję, rozpadnę się, rozłożę po śmierci. Ale moje elementy wnikną w ziemię, w wodę, w materię świata, która będzie się moimi atomami żywiła, budowała. Czy wciąż będę tam ja jako ja? Hm, a czy ciągle wszędzie musimy być my? Teraz żyję ja, potem chcę dać żyć "im", "innym".

awiola: Podoba mi się pojęcie "materialistycznej reinkarnacji". Jakimi zasadami musi kierować się czytelnik, aby zrozumieć wymowę Pana dzieła?

Marek Susdorf: Po pierwsze, musi uważnie czytać. Po drugie, przyjmować moje prowokacje jako prowokacje do myślenia, a nie do wymiotów, zniesmaczenia czy taniej reklamy.

Jest taki fajny angielski kolokwializm "an acquired taste", oznaczający stosunek do potrawy, przekąski czy owocu, które nas obrzydzają, kiedy po raz pierwszy po nie sięgniemy, ale po kilku razach próbowania zaczynamy je lubić. Żeby coś w pełni zrozumieć czy zmienić do czegoś stosunek, musimy się tej rzeczy – danej potrawy, utworu muzycznego czy idei – nauczyć. Jeżeli kogoś moje teksty odpychają, bo leje się w nich krew albo bohater użyje dwa razy słowa "kurwa" w jednym zdaniu, to odpowiem: "Nie zrozumiałeś/aś tej książki, w Empiku złapiesz promocje na Coelho".

Przyznam, że dotychczasowe moje teksty są wymagające. Ale dzienniki z cyklu ”Trzy śmiertelne historie” tworzę, łącząc wiedzę akademicką z wyrazistymi, często aż zbyt wyrazistymi, bohaterami i wartką akcją. W ten sposób wychodzą swego rodzaju beletrystyczne manifesty. Jeżeli ktoś nie zrozumie moich fragmentów z wywodami o ciężkim intelektualnym kalibrze, może poświęcić się jedynie samej akcji, odnaleźć w niej trzymający w napięciu thriller lub swobodną obyczajówkę.

awiola: I właśnie ta wielowymiarowość Pana prozy kusi. Czy "Dziennik znaleziony w błękicie" miał z założenia szokować, czy miała to być książka kontrowersyjna?

Marek Susdorf: Za każdą kontrowersją w moim tekście kryje się milion przemyśleń. Każda prowokacja jest tu uargumentowana. Nie, absolutnie ta książka nie miała z założenia szokować. Ona mówi bardzo dużo o naszej kulturze, o nas samych. Nie dało się użyć innych narzędzi, obrazów, słów, żeby to wszystko wyrazić. Spójrzmy prawdzie w oczy – jest źle z naszą cywilizacją, z kondycją naszej kultury, a my jak dzieci oczekujemy, że ktoś poklepie nas pieszcząco po plecach i będzie do nas gaworzył językiem romansideł. No ja za coś takiego dziękuję.

awiola: Tak, użył Pan narzędzi i obrazów bardzo wymownych. Ciekawi mnie, ile trwało napisanie i doszlifowanie historii prywatnej Pasji Mladiego?

Marek Susdorf: Ojej. Jakieś dwa lata? Coś koło tego. Dużo czasu poświęcam na redakcję językową tekstu. To dla mnie obowiązek, do którego wypełnienia lubię się przykładać. Błędy, pomyłki bardzo dużo mówią o pisarzu i o tekście, dlatego nie pozwoliłbym na autorytarną redakcję komuś z wydawnictwa. Niezwykle często zdanie z błędem (jakimkolwiek: gramatycznym, logicznym, merytorycznym etc.) jest w trakcie pisania czy omawiania bądź krytykowania tekstu bardziej przydatne od zdania poprawnego.

Marek Susdorf, fot. Karol Formela
awiola: Bardzo widoczną i dość charakterystyczną jest sesja fotograficzna w jakiej wziął Pan udział. Zdjęcia te bowiem ukazują Pana w otoczeniu kawałków mięsa. Skąd pomysł na taką przykuwającą uwagę akcję promocyjną książki?

Marek Susdorf: To był bardzo fajnie spędzony czas. Osobiście zajmowałem się artystyczną promocją "Dziennika znalezionego w błękicie". Dzięki temu nikt nie mógł mnie cenzorować, wkradać się ze swoimi opiniami na moje terytorium. Przy okazji kręcenia trailera (http://mareksusdorf.pl/trailer/) do książki, jak i obu sesji fotograficznych (http://mareksusdorf.pl/pelnagaleria/), poznałem mnóstwo utalentowanych i chętnych do pracy artystów i profesjonalistów. Uwielbiam w ten sposób pracować. Rzucam swój temat i razem z gronem zdolnych, często nowo poznanych ludzi pracujemy nad efektem końcowym. Dzięki temu można dużo nauczyć się na temat idei, nad którą się właśnie pracuje.

awiola: Muszę przyznać, że sesja jest naprawdę oryginalna. O czym będzie kolejna część Pana cyklu?

Marek Susdorf: O śmierciofilii, umiłowaniu śmierci. To będzie coś jak bajka. Bajka dla dorosłych – tak bym to nazwał. Siedzę teraz tymczasowo w małym mieście w Holandii, wspaniale mi się tu żyje i pracuje, mam dostęp do wspaniałych książek, niedługo zaczynam kurs doktorancki na Uniwersytecie w Utrechcie. Jest odpowiednio. Za kilka miesięcy powinienem skończyć trzecią część "Trzech śmiertelnych historii", wtedy będziemy mogli porozmawiać bardziej szczegółowo.
Kadr z trailera do "Dziennika znalezionego w błękicie" Marka Susdorfa

awiola: Już zżera mnie ciekawość. Czytając wywiady dostępne w sieci, odniosłam wrażenie, że ma Pan krytyczny stosunek do współczesnej literatury. Jakich autorów więc czyta Pan na co dzień?

Marek Susdorf: To absolutnie zależy od momentu w moim życiu / mojej pracy. Niestety teraz nie mogę sobie pozwolić na czytanie wszystkich tekstów konkretnego pisarza / pisarki, choć bardzo to lubię. Studiuję, pracuję nad kolejną książką – teraz tytuły, które czytam, oscylują między posthumanizmem a "śmierciologią".

Lubię lektury, dzięki którym można się rozwijać, dojrzewać, i z którymi można się starzeć. Pisarzy, którzy stworzyli wartościowe teksty, do których, po pierwszym przeczytaniu, się wraca – po roku lub piętnastu latach. Woolf, Jelinek, Dostojewski, Mann, Bernhard, Gombrowicz, Joyce. Mógłbym tak długo.

awiola: Co sądzi Pan o zjawisku pisania o książkach przez zwykłych czytelników, czyli o tzw. blogosferze książkowej?

Marek Susdorf: Każdy czytelnik jest niezwykły i nie mówię tego kurtuazyjnie.

Jako pisarz, spotkałem się z blogerami, którzy są nader wytrawnymi czytelnikami, nawet krytykami profesjonalistami. Blogosfera jest absolutnie wspaniałym "miejscem", w którym ludzie mogą podyskutować o książkach, wymienić się tytułami, pooceniać utwory. Każda inicjatywa czytelnicza jest dobra i potrzebna. Blogosfery zajęły miejsce stacjonarnych literackich klubów dyskusyjnych, które kiedyś tworzono przy bibliotekach. Świat się nieustannie zmienia, bardzo dobrze, że literatura i rynek czytelniczy za nim nadąża.

awiola: Cieszą mnie bardzo te słowa. Ostatnie pytanie - czego nie może zabraknąć w Pana ulubionym antykwariacie?

Marek Susdorf: Książek – po prostu. Nie ma nic fantastyczniejszego od widoku wypchanego książkami sklepu z literaturą. To jak sklep z czekoladą. Nie musi mieć na składzie akurat Pani ulubionych pralin, ważne przecież, żeby była w nim po prostu czekolada, prawda?


Trzecia część trylogii Marka Susdorfa przede mną, a ja już nie mogę się jej doczekać. Mam nadzieję, że mój wywiad z autorem przybliżył Wam postać Marka Susdorfa  i Wasza ciekawość odnośnie jego twórczości nie zostanie zaspokojona, dopóki nie sięgnięcie po "Dziennik znaleziony w błękicie". 

19 komentarzy:

  1. Sadze, ze nie zajrze do tej ksiazki i nie przeczytam jej...to podobne do jedzenia kosci na smietniku jak u Gombrowicza...Prowokacja zniesmaczenie...i co tu jest do myslenia....zniesmaczenia owszem i zniechecenia do dalszego czytania i myslenia...

    Przypomnina mi sie pewna artystka niemiecka, ktora fotografowala w ubikacji wlasne " kupki" po roznych posilkach: zielone, zolte, czerwone i czarne...uznala to tez za sztuke !! Chciala zaszokowac sprowokowac, wywolac szok, a zniesmaczyla wszystkich !!

    Dziekuje Ci za przedstawienie tej ksizki, bede wiedzie , zeby do niej nie zagladac....

    Pozdrawiam serdecznie Wiolu:):)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sztuka przybiera różne oblicza, nie wszystkie pasują każdemu. .. przeprowadziłaś bardzo ciekawy wywiad, gratulacje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie przybliżył! Świetny wywiad:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak trochę poza tematem posta, ale gdzieś wkleić by wypadało - nominowałem Cię do LBA http://zpiorem.blogspot.com/2015/02/liebster-blog-award-4.html :) Jak masz ochotę to coś naskrob. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaintrygował mnie ten wywiad i te kontrowersyjne środki wyrazu. Jeśli chcemy zrozumieć, to musimy poznać choć trochę autora. Zastanawiająca jest fascynacja melancholią i podjęcie tematu śmierci przez tak młodego twórcę. Jest kawałek drogi od sceptycyzmu do podziwu. Chętnie był ją przeszła.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam Twoje wywiady. Są wyczerpujące i takie... pełne, niczego w nich nie brakuje!

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam Twoje wywiady. Są wyczerpujące i takie... pełne, niczego w nich nie brakuje!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem co jest ciekawsze: wywiad czy zdjęcia. Tak czy inaczej, całość wyszła super.

    OdpowiedzUsuń
  9. Interesujący wywiad, niezwykła osobowość.

    OdpowiedzUsuń
  10. ciekawe pytanie o to jakim kolorem by się określił:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Gratuluję wywiadu, bardzo ciekawy :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Twoje wywiady są świetne i ciekawe !

    OdpowiedzUsuń
  13. Książka nie dla mnie, ale gratuluję bardzo dobrego wywiadu :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Lubię czytać Twoje wywiady, widać, jak rozwijasz skrzydła:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Zdjęcia mnie rozwaliły, bo jest w nich coś niepokojącego :P Wywiad bardzo ciekawy, gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Autor może wydawać się kontrowersyjny, ale ja jestem zaintrygowana :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Książka wydaje mi się zbyt przerażająca, ale na pewno znajdzie swoich zwolenników.

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo ciekawy wywiad. Przeczytałam go z wielką przyjemnością ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger