Jakiś czas temu,
przedstawiałam Wam moją recenzję książki Igi Adams, pod wiele
mylącym tytułem "Smak miłości". Książki, o której
pisałam w ten sposób (fragment recenzji):
"Jak na satyrę
przystało, Iga Adams pokusiła się także o karykaturalne
przedstawienie wykreowanych przez siebie postaci. Filozofia życiowa
singielki Weroniki i perypetie życiowe jakie stają się jej
udziałem, wielokrotnie doprowadzały mnie do śmiechu, powodowały
zdziwienie i wprawiały w zdumienie. Wyolbrzymienie zachowań i
decyzji, jakie podejmuje Weronika, podążanie jej niezgłębionym
tokiem myślenia i dziwną logiką – było naprawdę ciekawym
doświadczeniem poznawczym. Czy wyobrażacie sobie bowiem spacerować
samotnie o dwunastej w nocy, poznając przy tym niebezpiecznego
kloszarda? Albo wyrwać klamkę od wyjściowych drzwi i zostać tym
samym uwięzioną we własnym mieszkaniu? Jeśli nie, to wystarczy
zajrzeć do książki, tam bowiem aż roi się od takich komicznych
sytuacji, których wyolbrzymione poprawia natychmiastowo humor. Cała
kanwa fabularna powieści została utrzymana w podobnym stylu, jak
niedawno czytana przeze mnie powieść Edyty Świętek pt. "Zakręcone
życie Madzi Kociołek"."
Chciałabym dzisiaj,
podzielić się z Wami kilkoma, krótkimi fragmentami powieści, które
podczas czytania wzbudziły dużo uśmiechu na mojej twarzy….