"Książki stały się towarem luksusowym. Czymś na samym końcu listy zakupów. Wyrafinowanym prezentem, który fundujemy sobie z pewnym poczuciem winy" - Wywiad z Katarzyną Targosz




Wydawałoby się, że ulubioną porą roku autorki powieści zatytułowanej "Wiosna po wiedeńsku" jest oczywiście...wiosna. Tymczasem, dzięki temu, że mogłam porozmawiać z pisarką, mogę Wam powiedzieć, że prawda okazuje się całkiem inna. Dzisiaj zapraszam Was na inspirującą rozmowę z młodą, debiutującą pisarką, która ma naprawdę sporo do powiedzenia. Poznajcie Katarzynę Targosz – osobę, o której z pewnością polscy czytelnicy jeszcze nie raz usłyszą.

Recenzja książki - KLIK



 


Katarzyna Targosz to Ślązaczka, urodzona w 1982 r. w Tarnowskich Górach. Jest absolwentką hotelarstwa na SHMS w Caux-sur-Mountreux oraz geografii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Autorka uwielbia fotografię, podróże, niebanalną architekturę i oczywiście pisanie. Prywatnie szczęśliwa żona i matka małego górala, mieszkająca obecnie w Bukowinie Tatrzańskiej. "Wiosna po wiedeńsku" to jej debiut literacki.






awiola: Wnioskuję, że wiosna to Pani ulubiona pora roku. Czy mam rację?

Katarzyna Targosz: Zaskoczę - nie. Moją ulubioną porą roku, ukochaną wręcz, jest jesień. Urodziłam się jesienią i jakąś jej cząstkę noszę w sobie. Tę jesienną nostalgię, melancholię, zadumę. Ta moja jesienna część jest bardzo prywatna, niewidoczna dla postronnych.
Ale ogromnie lubię także samą zmienność pór roku, ich cykliczność, towarzyszące temu przemiany, nie tylko w świecie przyrody. To niezwykłe, jak pory roku wpływają na nasze nastroje i tryb życia. Bardzo się cieszę, że dane mi było urodzić się w strefie klimatycznej, w której mamy, nawet nie cztery, a sześć pór roku; móc doświadczać ich wszystkich odsłon. I pewnie właśnie z tej fascynacji zrodziło się to, że każda z moich, do tej pory powstałych powieści jest zamknięta w ramę jakiejś konkretnej, za każdym razem innej, pory roku.

awiola: Rzeczywiście, jestem zaskoczona. Czyli będą kolejne powieści - świetnie. Proszę zdradzić co było inspiracją, swoistym impulsem do napisania swojej pierwszej książki? 
 
Katarzyna Targosz: Inspiracją był niezwykły czas, jaki spędziłam w Wiedniu i nietuzinkowi ludzie, których tam poznałam. Przed zamieszkaniem w Austrii, przebywałam dłuższy czas w Szwajcarii, więc nie mogę powiedzieć, że moja fascynacja Wiedniem była jedynie skutkiem kontrastu między jego pięknem i blichtrem, a szaro-burością Górnego Śląska, gdzie się wychowałam. Ale Wiedeń… Cóż, swego czasu trwała akcja promocyjna tego miasta pod hasłem: "Wien ist anders" – i to jest prawda! Wiedeń jest po prostu inny. A ludzie są tam barwniejsi. Przynajmniej tak było kiedyś. 
 
awiola" Ile czasu zajęło Pani napisanie i doszlifowanie "Wiosny po wiedeńsku"?

Katarzyna Targosz: To jest ciekawe pytanie, ponieważ jest na nie kilka odpowiedzi. Zależy, jak postrzegamy proces twórczy i jakie stosujemy kryteria w jego ocenie. Sam pomysł na powieść wpadł mi do głowy, jak już wspominałam, zaraz po powrocie z Wiednia, ponad dziesięć lat temu. Napisałam wtedy spontanicznie kilka pierwszych stron. Potem wszystko porzuciłam. Kilkakrotnie na przestrzeni tych lat myślałam o powrocie do tej powieści, ale zawsze coś mnie rozpraszało. Miałam bardzo dynamiczne życie, ciągle w biegu, ciągle w podróży. Setki spraw, tysiąc pomysłów na minutę. Dopiero, gdy urodziłam dziecko i siłą rzeczy musiałam się uspokoić, osiąść w jednym miejscu, wtedy niespodziewanie okazało się, że nadszedł właściwy moment. Któregoś dnia, gdy mój – kilkumiesięczny wówczas - synek spał, zwyczajnie siadłam i zaczęłam pisać. I napisałam całą powieść w niecałe dwa miesiące. Potem były jeszcze poprawki, jak Pani mówi – szlifowanie, w oparciu o wskazówki redaktora. Było to dla mnie niesamowicie ważne i cenne doświadczenie, wiele się nauczyłam, zwłaszcza dzięki temu, że – co zawsze podkreślam – praca z wydawcą układała się znakomicie. Niczego nie narzucał mi na siłę, nie występował nigdy ze stanowiska wszystkowiedzącego redaktora, a jedynie sugerował i naprowadzał, pozostawiając mi dużą swobodę i pole do działania. 
 
awiola: Intryguje mnie, czy celowo przejaskrawieni bohaterowie Pani debiutu mają swoje pierwowzory w rzeczywistości?

Katarzyna Targosz: Tak, większość moich bohaterów posiada swoje realnie istniejące pierwowzory. Ale istnieje duże zróżnicowanie w tych podobieństwach – czasami inspiracją do stworzenia postaci była tylko pojedyncza cecha danej osoby, a w innych przypadkach bohater znacznie przypomina swój pierwowzór. Na moim niedawnym spotkaniu autorskim jedna z czytelniczek zadała mi ciekawe pytanie o proporcje fikcji i rzeczywistości w powieści. W mojej twórczości prawda i fantazja przenikają się. Rzeczywistość jest źródłem inspiracji dla fikcji, a fikcja ubarwia rzeczywistość.
 
awiola: Otwarte zakończenie Pani powieści zaskoczyło mnie. Czy czytelnicy mogą spodziewać się kontynuacji losów Katariny? Ma Pani takie plany?

Katarzyna Targosz: A mnie zaskakuje odbiór zakończenia wśród czytelników. Jedni, tak jak Pani, twierdzą, że jest otwarte. Od innych z kolei słyszałam, że wszystkie wątki zostały zakończone i wszystko już wiadomo, co budziło u tych osób nawet pewne rozczarowanie.
Moim zamiarem było coś pośrodku. Czytelnik może się poniekąd domyślać, poznawszy już dobrze Katarinę, jak dalej postąpi. Ale nie jest to podane czarno na białym. Pozostaje pewna doza niepewności. Zawsze przecież mogły pojawić się kolejne przeszkody, prawda?
Czy się pojawiły, czy nie, będzie można dowiedzieć się z kontynuacji, bo – tak, planuję ją. Ogromnie lubię tych bohaterów, chętnie do nich wrócę. Mam już nawet konkretny pomysł, powstały jakieś luźne fragmenty. Zamierzam zabrać ich w podróż poza Wiedeń, dalej po pięknej Austrii. 
 
awiola: To wspaniała wiadomość dla Pani fanów, w tym dla mnie. Kim według Katarzyny Targosz są czytelnicy jej powieści? Czy to literatura skierowana wyłącznie dla kobiet?

Katarzyna Targosz: To prawda, piszę głównie dla kobiet. Te wszystkie wstawki o wyborze odpowiedniego stroju, układaniu fryzury, itd. Tylko "my, kobiety" – że użyję zwrotu Wiktora – wiemy, jak to jest i że czasami takie, wydawałoby się błahe sprawy urastają do rangi życiowych problemów. Ale z drugiej strony wydaje mi się, że mężczyźni, czytając moje książki mogą dowiedzieć się więcej o kobiecym świecie i kobiecej naturze.
Zresztą, zostałam już do tej pory kilkakrotnie zaskoczona bardzo pozytywnym odbiorem mojej powieści w środowiskach, które, jak mi się wydawało, nie były docelową grupą odbiorców. Udowodniły mi to choćby panie "seniorki" (jak same siebie nazywają), studentki Uniwersytetu Trzeciego Wieku, które przybyły na mój wieczór autorski porwane światem "Wiosny po wiedeńsku".

awiola: To z pewnością był udany wieczór autorski. Ciekawi mnie jak długo szukała Pani wydawcy swojego debiutu?

Katarzyna Targosz: Miałam wielkie szczęście. Szukałam krótko. I trafiłam na fantastycznych ludzi. Po dwóch miesiącach od rozesłania powieści, odezwał się do mnie pan Jan Koźbiel z Wydawnictwa JanKa.

awiola: To rzeczywiście krótki okres. Mieszkała Pani w Wiedniu. Co najbardziej urzeka młodą osobą w tym mieście?

Katarzyna Targosz: Naprawdę nie wiem. Nie jestem obiektywna. U mnie była to miłość od pierwszego wejrzenia, od momentu, w którym na dworcu Südbahnhof wciągnęłam pierwszy haust wiedeńskiego powietrza i postawiłam stopy na peronie. I jak to bywa z takimi romantycznymi uniesieniami – patrzyłam przez różowe okulary, podobało mi się absolutnie wszystko.
Wtedy Wiedeń był miejscem naprawdę urzekającym, przyjaznym, kolorowym, bezpiecznym, wygodnym. Zresztą, zwyciężał raz po raz w plebiscytach na miasto, w którym żyje się najlepiej. Do dziś zachwycają mnie wiedeńskie kontrasty – piękne elementy secesji zestawione z nowoczesnością, szkłem i aluminium. Ale dziś już niestety nie ma tego Wiednia, który pokochałam. Nie ma już nawet dworca Südbahnhof, na którym dwanaście lat temu wysiadła pewna młodziutka i naiwna dziewczyna. Tej dziewczyny zresztą także już nie ma.

awiola: Taka kolej losu, wszystko się zmienia, ale pomówmy o przyszłości. Jakie są Pani dalsze plany literackie?

Katarzyna Targosz: W tym momencie ustalamy z wydawcą termin publikacji następnej powieści. Prawdopodobnie będzie to początek przyszłego roku. Jak już wspominałam, z pór roku najbardziej lubię jesień – i to będzie właśnie powieść jesienna. I krakowska. Jednocześnie też bardzo osobista, nie tylko dlatego, że akcja toczy się jesienią, do tego w moim ukochanym Krakowie. Myślę, że dla czytelników mojej pierwszej powieści, druga będzie pewnym zaskoczeniem. Wiosna niesie radość i śmiech, a jesień skłania do rozważań i zadumy, do rozmyślania o zmianach, przemijaniu. Co za to przynosi zima, do tego długa i śnieżna zima na Podhalu, będzie można dowiedzieć się z mojej trzeciej książki, którą w tej chwili piszę. Później pewnie wrócę do losów Katariny i jej wiedeńskich przyjaciół.

awiola: Cieszę się słysząc o planach dotyczących nowych książkach. Czym jest pisanie dla Katarzyny Targosz?

Katarzyna Targosz: Czymś, co najbardziej lubię robić. Wyzwaniem. Czymś, w czym się sprawdzam. Czymś, co dodaje mi skrzydeł. Źródłem frustracji, gdy dopada mnie niemoc twórcza. Ekscytującą przygodą. Rzeczywistością alternatywną. Jednym z najważniejszych aspektów w życiu. Pasją.

awiola: Co się zmieniło u autorki "Wiosny po wiedeńsku" od wydania debiutu?

Katarzyna Targosz: Wiele i niewiele zarazem. Moja codzienność wygląda tak samo i nadal jest w dziewięćdziesięciu procentach podporządkowana potrzebom, zachciankom i pomysłom małego chłopca. Choć wraz z wydaniem książki spełniło się moje ostatnie życiowe marzenie, to nie czuję się przez to jakoś szczególnie inaczej. Owszem, jestem spełniona, uważam to za swój sukces. Ziściło się to, do czego dążyłam. Ale tak samo, jak wcześniej, muszę wstawać o piątej rano, pół dnia bawić się samochodzikami i sto razy dziennie przypominać synowi, że siusiu robi się do nocnika.
Co jest dla mnie chyba najcenniejsze, oprócz samego faktu istnienia książki i jej pozytywnego odbioru, to to, że (mniej lub bardziej) dzięki jej publikacji poznałam wiele interesujących osób. Nawiązałam ciekawe, twórcze kontakty. Pojawiło się wiele okazji spotkań, uczestnictwa w różnych wydarzeniach, wyjazdów. To lubię. Lubię, gdy dużo się dzieje. Zbieram też wiele miłych słów na temat powieści i innych moich poczynać od całkiem obcych ludzi, co jest dla mnie nowością.

awiola: Nowe kontakty, to również recenzenci. Obserwuje Pani naszą rodzimą blogosferę książkową? Czy ma Pani jakieś spostrzeżenia na ten temat?

Katarzyna Targosz: Szczerze mówiąc, bliższa jest mi blogosfera parentingowa. Doba ma określoną liczbę godzin i niestety na przejrzenie wszystkiego, co interesujące nie starcza przeważnie czasu. Oczywiście, czasami zajrzę na blogi recenzentów, gdy moją uwagę przykuje ciekawy tytuł. Co rzuciło mi się w oczy, to jednocześnie zróżnicowanie i zgodność opinii. Nie od dziś wiadomo, że co dla jednego dobre, to dla drugiego złe, więc ta sama książka na różnych blogach miewa czasami całkiem odmienne recenzje. Jednak zauważyłam też, że w przypadku pozycji skrajnie dobrych lub skrajnie złych, opinie recenzentów się pokrywają. Można wysnuć więc wniosek, że co jest wybitnie dobre lub wybitnie złe, to takie jest i kropka. A ocena wszystkiego pomiędzy zależy od własnych gustów i upodobań blogerów. 
 
awiola: Jak postrzega Pani rynek wydawniczy w Polsce?

Katarzyna Targosz: Nikogo chyba nie zaskoczę, gdy powiem, że nie najlepiej. Ale według mnie zła kondycja rynku wydawniczego jest konsekwencją ogólnej złej sytuacji rynkowej. Obecnie wiele osób z trudem wiąże koniec z końcem, stając nieraz przed wyborami typu: czy kupić dziecku nowe buty, czy zapłacić za prąd. Książki stały się towarem luksusowym. Czymś na samym końcu listy zakupów. Wyrafinowanym prezentem, który fundujemy sobie z pewnym poczuciem winy.

awiola: Zgadzam się, książki są zdecydowanie za drogie. Jakich rad udzieliłaby Pani osobom chcącym wydać swoje pierwsze dzieło?

Katarzyna Targosz: Swoje rady zawarłam w tekście zatytułowanym "Jak wydać książkę", który można przeczytać tutaj: KLIK.
A jeśli mam zamknąć swoje przemyślenia w jakąś krótką poradę, to przede wszystkim – nie zniechęcać się i nie poddawać! Ja nigdy nie rezygnowałam z marzeń i wiary w ich spełnienie, więc mogę się cieszyć tym, że wszystkie zostały zrealizowane. Ale jest pewien haczyk – marzenia muszą być realne. Więc trzeba także umieć realnie i z dystansu ocenić swoje siły i umiejętności. Trzeba chcieć się rozwijać, doskonalić. Jeśli dziesiąty z kolei redaktor powie nam, że książka się nie nadaje, to nie ma co specjalnie liczyć na to, że jedenastemu się spodoba. Ale nie ma też co popadać w frustrację i rezygnować. Trzeba pisać dalej, poprawiać, poszukiwać, uczyć się i próbować znowu. 
 
awiola: Co na koniec chciałaby Pani przekazać czytelnikom mojej strony?

Katarzyna Targosz: Przede wszystkim cieszę się, że jesteście – Wy czytelnicy książek i czytelnicy blogów o książkach, wszyscy miłośnicy literatury. Na letni relaks na leżaku polecam Wam "Wiosnę po wiedeńsku", książkę lekką, wesołą i odprężającą. A żebyście byli zawsze na bieżąco ze wszystkimi ciekawymi pozycjami wydawniczymi polecam stronę "Subiektywnie o książkach". Ja sama, jeśli już znajdę czas na przeglądanie blogów recenzentów, to zaglądam najczęściej właśnie tu. Widać tu klasę i znawstwo prowadzącej, a także jej dużą pasję. A jeśli już o pasji mowa, to nigdy nie rezygnujcie z Waszych pasji! To one nas uskrzydlają i dodają barw szarej rzeczywistości!

Muszę przyznać, że to jeden z najbardziej inspirujących wywiadów w moim cyklu. Warto wziąć sobie do serca słowa Katarzyny Targosz i nie rezygnować z naszych pasji, stale się rozwijać i patrzeć optymistycznie na to, co nam przynosi nowy dzień (tak na marginesie, dzisiaj los niespodziewanie przyniósł mi książkę Małgorzaty Kalicińskiej pt. "Fikołki na trzepaku" za 9,99 zł :) - musiałam się z Wami podzielić tą wiadomością). 

Dziękuję autorce za poświęcony czas. A Wam polecam lekturę "Wiosny po wiedeńsku" - satysfakcja gwarantowana!


22 komentarze:

  1. Jeju jaka piękna autorka!Cudowny wywiad Wam wyszedł :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem książki są średnio drogie, zwłaszcza jak są promocje, ale każdy może mieć inne zdanie;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Autorka rozczuliła mnie swoją początkową miłością do Wiednia, szkoda, że takie pierwsze zauroczenie minęło. Też uważam, że książki są drogie. Niestety nie wszyscy mogą sobie pozwolić na wydanie 100 zł na trzy czy cztery książki, ponieważ są ważniejsze rzeczy do zapłaty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie tak, że zauroczenie minęło. Wiedeń to nadal moje drugie ukochane miasto na świecie. Tylko, że to już nie ten sam Wiedeń, co dwanaście lat temu. Tego Wiednia, który tak romantycznie pokochałam, już nie ma. Obszerniej mówię o tym w wywiadzie udzielonym Janinie Koźbiel - do znalezienia na mojej stronie. Pozdrawiam:)
      K.T.

      Usuń
  4. Śliczna autorka, a wywiad świetny, jak zawsze z resztą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeden z lepszych wywiadów, jaki czytałam :)Moją ulubioną porą roku jest również jesień, więc za książkę autorki właśnie o niej pewnie się zabiorę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawy wywiad, zaciekawiła mnie książka i autorka :) W Bukowinie jestem od lat zimą i znam tam każdy zakamarek :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajnie Ci wyszedł ten wywiad. Rzeczywiście regularne ceny książek są dość wysokie, na szczęście są promocje ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Widzę, że autorka pochodzi z mojego województwa :) W zeszłym roku byłam w Wiedniu i to miasto zrobiło na mnie duże wrażenie, także chętnie sięgnę po "Wiosnę po wiedeńsku". A jako że moja ulubiona pora roku to również jesień, to pozostaje mi czekać na nową pozycję zamkniętą w ramach tej pory roku.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeżeli książka jest tak "dobra" jak nogi autorki, to wróżę jej wielki sukces :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Interesujący wywiad. Dzięki niemu nabrałam przekonania, że warto poznać książkę autorki.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak zwykle, z wielką przyjemnością przeczytałam Twój wywiad:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Lovely post!
    New post up on my blog, check it out if you Have time and let me know your opinion!
    XOXO
    Ylenia

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeszcze nie znam pierwszej książki autorki, ale już czuję się mocno zaintrygowana następną:)

    OdpowiedzUsuń
  14. "Książki stały się towarem luksusowym. Czymś na samym końcu listy zakupów. Wyrafinowanym prezentem, który fundujemy sobie z pewnym poczuciem winy." Oj tak...to smutna prawda...

    OdpowiedzUsuń
  15. Zgadzam się z pisarką, co do postrzegania książek- tak, traktowane są często jak towar luksusowy. A szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  16. O książce i autorce słyszę pierwszy raz - ale czuję, że to może być moja bratnia dusza :) To jak mówiła o porach roku, jakbym słuchała siebie. Też wplatam je w swoją twórczość. Wiosna i jesień to moje dwie ulubione pory roku - nie mogę zdecydować się na jedną :)
    Pani Katarzyno, życzę powodzenia i ślę pozdrowienia. A autorce wywiadu gratuluję - bardzo ciekawy!
    /Pozdrawiam, Szufladopółka

    OdpowiedzUsuń
  17. W te wakacje miałam jechać do Wiednia, niestety, nie udało się, może jeszcze uda mi się zobaczyć to miasto :D Często jest tak, że kiedy pierwszy raz coś widzimy wywiera na nas niesamowite wrażenie, później zapamiętujemy je i idealizujemy w sobie, kiedy wracamy w to miejsce już nie jest tak pięknie, ciche rozczarowanie :D Debiut autorki mam zamiar przeczytać, bardzo zachęciłaś mnie swoją recenzją :D

    OdpowiedzUsuń
  18. fajny wywiad. jak zawsze. w końcu mam chwilę podelektować się czytaniem.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger